A A+ A++

Lorenzetti świetnie łączy obu finalistów tegorocznych mistrzów świata. W Perugii, której trenerem został wiosną, od nowego sezonu będzie prowadził Kamila Semeniuka i Wilfredo Leona, ale także choćby Simone Gianelliego. Wcześniej, w czasie sześciu lat pracy w Trentino, prowadził też dwóch innych kluczowych włoskich zawodników: Alessandro Michieletto oraz Daniele Lavię. Za to w Lidze Mistrzów wielokrotnie musiał rozpracowywać Zaksę Kędzierzyn-Koźle, przeciwko której wielokrotnie przegrywał kluczowe spotkania, w tym finały tych rozgrywek. W rozmowie ze Sport.pl analizuje i opisuje, jaki ma być finał tegorocznych ME Włochów przeciwko Polakom, który zaplanowano na sobotę 16 września, na godzinę 21.

Zobacz wideo
Brutalna prawda o Fernando Santosie. Śmiech na sali

Jakub Balcerski: Jest pan Włochem, więc wiem, co przed wieczornym finałem ME podpowiada panu serce. A co mówi rozum? Jakiego meczu mamy się spodziewać?

Angelo Lorenzetti: Rywalizacja Włochów z Polakami to wyjątkowa sprawa. Naprawdę, nie operuję tutaj banałami czy kurtuazją. Ich walka na najwyższym poziomie to rezultat rozwoju dwóch wielkich ruchów, które dają życie najlepszej siatkówce, jaka istnieje na świecie. Finał mistrzostw Europy jest nie tylko celebracją tego, jaką drogę przeszły w ostatnim czasie, lecz także wskazaniem na ich ogromną wartość. Tylko jedna drużyna może zwyciężyć, ale dobrze byłoby przypomnieć kibicom, że dojście do finału to już wielka wygrana dla obydwu. Wieczorem świat będzie podziwiał tylko Włochów i Polaków. Wszyscy dokonali tym już czegoś wielkiego. I choć moje serce jest niebieskie, to jestem fanem nie tylko Włochów, lecz także całej siatkówki. Dlatego liczę na piękny i bardzo długi finał.

Do tej pory w jednym meczu Polacy przegrywali maksymalnie seta. Mieli trochę problemów w fazie pucharowej, ale i tak weszli do finału w wielkim stylu. Co wydaje się panu największą zaletą ich gry?

Mają kompletny skład na każdej pozycji. Z tego punktu widzenia myślę, że to najbardziej kompletna drużyna na świecie. Na boisku zmieszczą jednak tylko siedmiu zawodników, więc w pojedynczym meczu ta przewaga nie jest kluczowa. Włosi, choć mają o wiele mniej doświadczony skład i też dysponują długą ławką, to nie dokonywali tylu zmian w drużynie przed i na początku każdego spotkania. To pozwoliło im odnaleźć znakomite tempo gry, w tym momencie najlepsze na całych mistrzostwach. Jednak nawet ten aspekt nie zagwarantuje im zwycięstwa.

W Trentino trenował pan praktycznie cały kręgosłup włoskiej kadry: Alessandro Michieletto, Daniele Lavię czy Simone Gianelliego. Któryś z nich będzie kluczowym elementem zespołu w finale?

W najważniejszych meczach najczęściej najbardziej liczy się dyspozycja rozgrywającego. Sam zdobywa tylko kilka punktów, ale ze swoją strategią na mecz pozwala atakującym wejść na swój najlepszy poziom. Stąd według mnie taktyczne i techniczne zarządzanie grą przez obu rozgrywających, a także kontrola własnych emocji i tego, jak mecz przeżywa drużyna, mogą się okazać decydujące.

Czuje pan, że może nas czekać rewanż za finał zeszłorocznych mistrzostw świata, czy bardziej kolejne złoto i kontynuacja świetnej serii Włochów na wielkich imprezach mistrzowskich?

Mówienie o zemście czy rewanżu oznaczałoby patrzenie w przeszłość. Nie sądzę, że to użyteczne w sporcie. Myśli się o kolejnym dniu. I tyle.

Po obu stronach będzie pan miał kilku zawodników swojego nowego klubu, Sir Safety Perugii. Wilfredo Leon wygląda na tych mistrzostwach i w całym sezonie reprezentacyjnym bardzo dobrze. Ma pan w głowie, jak sprawić, żeby ten poziom przenieść także do klubu? Tu nadal nie wygrywa tyle, ile by chciał, sam o tym otwarcie mówi.

Dobra gra zawsze jest pozytywną przesłanką, dla każdego zawodnika. I Leon nie jest wyjątkiem. Ale nie wolno myśleć o pełnym obrazie jego formy na podstawie jednego czy tylko kilku spotkań. To musi być równa, konsekwentna praca codziennie podczas meczów i treningów. Nie wiem dokładnie, jak się czuje na boisku, bo na razie był dla mnie tylko rywalem. I mogę przywołać, że gdy graliśmy przeciwko niemu, był niebezpiecznym i lojalnym przeciwnikiem. Chciałbym zobaczyć te dwie cechy, gdy spotkamy się już w Perugii i będziemy razem pracować, niezależnie od tego, jak pójdzie mu w finale i jak ułoży się wynik.

Kamil Semeniuk w zeszłym sezonie ligowym nie miał najlepszego okresu w Perugii. Teraz odżył w polskiej kadrze i pojawiło się sporo głosów, że we Włoszech nie był najlepiej używany. Ma pan już na niego plan, wie pan, jak będzie chciał nim zarządzać?

Kamil miał już okazję pracować z wieloma dobrymi trenerami. Jego los nie zależy dokładnie ode mnie. Jestem tylko kolejną osobą, która pojawia się na jego drodze i będzie na niej przez pewien czas. Oczywiście postaram się, żeby to, że nasze drogi przetną się w Perugii, dało nam obu szansę do rozwoju.

Nie znam go osobiście. Rozmawialiśmy krótko po jego wywiadzie z lata o zeszłym sezonie. Mam inny punkt widzenia od niego i ważne było, żeby o tym wiedział. Zespół to najważniejsza kwestia, która istnieje w naszej pracy, i musi być zawsze chroniony. Ja i on to tylko proste, małe elementy systemu o wiele ważniejszego od nas.

Jak czuje się pan w nowym miejscu? To pana pierwszy nowy klub od 2016 roku, kiedy wchodził pan do Trentino, minęło sporo czasu. Przyzwyczaił się pan już do tego nietypowego uczucia, że jest pan gdzie indziej?

Odejście z tego klubu sprawiło mi ogromny ból, bo chciałem dalej rozwijać projekt, który zacząłem tam dwa lata temu. Ten dyskomfort został jednak zastąpiony przez prezesa Gino Sirciego, który dał mi szansę w Perugii. Będę mu za to na zawsze wdzięczny.

Wiemy, że Perugia jest uważana za trudne miejsce dla trenerów, pojawia się tu ogromna presja. Vladimir Grbić niedawno mówił Sport.pl, że “trenerzy są tu, jak mięso obracane na grillu”. Jak widzi pan swoją współpracę z Gino Sircim i ogółem atmosferę w klubie?

Kocham siatkówkę i czuję, że nie porzucę tego uczucia nawet w Perugii. Chcę jak najlepiej poznać tutejsze środowisko i, szanując wszystkie jego cechy, powoli będę tu dokładał coś swojego. Mogę panować tylko nad tym, co zależy ode mnie. I chcę dać z siebie wszystko, niezależnie od tego, co inni myślą o tym miejscu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrace Marka Żuławskiego w CSW
Następny artykuł24 Niedziela Zwykła 17 września 2023 rok