Krystian Chmielewski: Naval Strike Missil to nadbrzeżny system rakietowy, oparty na precyzyjnym pocisku manewrującym do niszczenia celów, które w branży określamy jako high value targets, a więc morskich, zwłaszcza okrętów, ale i lądowych, jak strategiczne wyrzutnie rakietowe. NSM można wystrzeliwać z różnych platform, czyli posadowić wyrzutnię i na okręcie i na wozie kołowym, np. na podwoziu Jelcza, jak jest w Polsce. Taki mobilny system robi dziś coraz większą karierę na świecie, potrafi bowiem spełnić rolę m.in. totalnej blokady szlaków morskich.
W zeszłym roku Polska zamówiła cztery dywizjony NSM do obrony wybrzeża. Ta wersja składa się z wyrzutni rakietowych, wozów dowodzenia i kierowania ogniem różnych szczebli, wozów łączności oraz rakiet NSM Block 1A. To są uderzeniowe pociski piątej generacji w technologii stealth, minimalizującej ich wykrywalność przez wrogie systemy radarowe.
W tej technologii chodzi o zastosowanie takich materiałów i poszycia rakiety, by miała jak największą zdolność do odbijania fal radarowych, by jej namierzenie przez obronę antyrakietową przeciwnika było maksymalnie utrudnione, nastąpiło jak najpóźniej, często już bez szansy na przeciwdziałanie. Rodzaj tego poszycia i sposób naniesienia go na rakietę czy samolot jest jedną z najgłębiej skrywanych informacji. Najtrudniejsze do wykrycia są inteligentne samosterujące obiekty stealth, takie jak np. rakiety NSM.
W ten system wyposażone zostaną dwie nowe Morskie Jednostki Rakietowe. Pierwsza powstała 10 lat temu. Utworzono ją z dwóch Nadbrzeżnych Dywizjonów Rakietowych, które dysponowały pociskami NSM.
Czytaj także: W razie konfliktu Rosji z NATO to tam nastąpi pierwsze starcie. Polski biznes szykuje się na walkę w cyberprzestrzeni
Te dywizjony rakietowe wystarczą do skutecznej obrony wybrzeża?
Kilka lat temu MON za kadencji Antoniego Macierewicza przeprowadziło Strategiczny Przegląd Obronny (SPO), stwierdzając, że Polska nie potrzebuje okrętów nawodnych, bo są bardzo kosztowne, a poza tym, gdyby na Bałtyku doszło do konfliktu zbrojnego, musiałyby z niego uciekać, bo ze względu na małe odległości na tym akwenie stałyby się łatwym celem. Przekonuje o tym historia, chociażby II wojna światowa. Bałtyk można, mówiono, zablokować rakietowymi systemami nadbrzeżnymi.
Ta koncepcja za kadencji ministra Mariusza Błaszczaka została zmieniona. Uznano, że okręty nawodne będą budowane. Skąd ta zmiana? To jest pytanie do MON. Niezależnie od odpowiedzi, przyznać trzeba, że marynarka wojenna bez takich okrętów brzmi słabo. Mamy je, ale większość polskiej Marynarki Wojennej to jeszcze radzieckie czy PRL-owskie konstrukcje, a także jednostki podarowane nam przez Amerykanów, ale i one najlepszy czas mają już za sobą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS