A A+ A++

Lech Poznań liderem ekstraklasy jest już od kilku tygodni, ale dotychczas brakowało mu tak wyraźnego stempla. Pokonywał zespoły słabsze, ale z najsilniejszymi – jak Pogoń Szczecin i Raków Częstochowa – wygrać nie potrafił. Nastrój w Poznaniu był dobry, ale słychać było też powątpiewanie. Mecz z Wisłą Kraków miał powiedzieć o Lechu coś więcej: czy zareaguje na dwa spotkania bez zwycięstwa, czy wyraźnie zdominuje rywala, który też cieszy się udanym początkiem sezonu i czy przy wysokiej frekwencji piłkarzom znów nie zaczną drżeć nogi. W poprzednich sezonach zdarzało się to wielokrotnie. Lech odpowiedział: pokonał Wisłę najwyżej w historii, zdominował ją jak nigdy wcześniej, a kapitan Mikel Ishak wykonując rzut karny podcinką powiedział wszystko o pewności siebie tego zespołu. Trener Maciej Skorża jest zadowolony z solidnej i konsekwentnej gry, a kibice z fajerwerków, które kilka razy odpalali Adriel Ba Loua, Joao Amaral czy Ishak.

Zobacz wideo
“Lech robi bardzo dobre wrażenie, ale poczekajmy na jego pierwszy kryzys”

Kibice wrócili, a nowi piłkarze zrobili świetne pierwsze wrażenie

Protest kibiców Lecha przeciwko władzom klubu i – przede wszystkim – dyrektorowi Tomaszowi Rząsie trwał od początku sezonu. Wyniki wydawały się nie mieć nic do tego. Piłkarze wygrywali, w meczach wyjazdowych mogli liczyć na wsparcie najbardziej zagorzałych kibiców, ale w meczach u siebie trybuna za bramką i tak pozostawała pusta. Aż do meczu z Wisłą Kraków. Doping wrócił na Bułgarską, na trybunach pojawiło się ponad 27 tys. kibiców. To zresztą dla Poznania charakterystyczne, że wystarczy kilka udanych meczów, by obudzić w kibicach nadzieję i z powrotem tłumnie ściągnąć ich na stadion. Tym razem Lech tej szansy nie zmarnował. – Chyba zachęciliśmy kibiców do dalszego przychodzenia – uśmiechał się na konferencji prasowej Maciej Skorża.

Historyczna wygrana Lecha! Pięć goli! Lider wyglądał jak zespół z innej ligi! [WIDEO]

Protest kibiców wynikał z niezadowolenia z działań władz – również w zakresie transferów. Prezesom klubu zarzucano przesadną ostrożność, a niekiedy wręcz skąpstwo, z kolei dyrektorowi Rząsie i działowi skautingu – niekompetencję i nietrafione diagnozy. Lato było w Poznaniu gorące. Choćby wokół transferu Damiana Kądziora, którym Lech się interesował, a którego zgarnął Piast Gliwice, narosło wiele mitów i legend. Kibice długo musieli czekać na piłkarza, który wygrał z reprezentantem Polski rywalizację w biurach. Kolejni zagraniczni skrzydłowi wybierali jednak inne kluby. Adriel Ba Loua trafił do Poznania dopiero 27 sierpnia. Z dobrej strony pokazał się już w debiucie z Rakowem Częstochowa, ale z Wisłą Kraków kibice mogli pierwszy raz zobaczyć go na żywo. Wrażenie zrobił jeszcze lepsze. Strzelony gol to jedno. Przede wszystkim w oczy rzucała się jego dynamika, szybkość i dobre wyszkolenie techniczne. Kibice klaskali nie tylko po tym jak trafił do bramki, ale po jeszcze wielu jego akcjach. Przy golu asystował mu kolejny nowy piłkarz – Pedro Rebocho, który później sam trafił do bramki. Dobrze zagrał też defensywny pomocnik Jesper Karlstrom, który co prawda w Lechu jest od stycznia, ale dopiero w tym sezonie gra na miarę swojego potencjału i oczekiwań. Pierwsze wrażenie, jakie zrobili na kibicach nowi piłkarze, powinno nieco uspokoić nerwową atmosferę i odrobinę zwiększyć zaufanie do działań klubu na rynku transferowym.

Joao Amaral największym wzmocnieniem Lecha Poznań przed tym sezonem

Joao Amarala w Poznaniu znają już doskonale, bo trafił do Lecha latem 2018 roku, ale przez półtora roku miewał tylko przebłyski dobrej formy i dopiero teraz daje się poznać z najlepszej strony. W styczniu 2020 r. wymusił na władzach Lecha wypożyczenie go do Pacos Ferreira. Okoliczności transferu były zastanawiające. Piłkarz tłumaczył się powodami rodzinnymi, a niedługo po odejściu opowiadał portugalskim mediom, że miał w Poznaniu słabego trenera (Dariusza Żurawia – red.). Wielu wątpiło, że Amaral kiedykolwiek wróci do Lecha. Spodziewało się raczej, że będzie dalej kombinował z wypożyczeniami lub poprosi o definitywną sprzedaż. Nawet w klubie nie wiedzieli, czy Amaral będzie chętnie współpracował z nowym trenerem i jak będzie z jego zaangażowaniem oraz formą.

Calcio Storico Fiorentino 2021Twierdzą, że tu narodził się futbol. Mecz, w którym nie obowiązują żadne reguły

Obawy, choć były uzasadnione, nie sprawdziły się. Maciej Skorża błyskawicznie dogadał się z Portugalczykiem i był tak zadowolony z jego dyspozycji, że dostosował do niego system gry Lecha. Chodziło o to, żeby Amaral grał blisko Ishaka. Efekty są znakomite: w ośmiu meczach Portugalczyk strzelił trzy gole i cztery razy asystował. Mecz z Wisłą Kraków (gol i dwie asysty) był jego najlepszym ze wszystkich rozegranych w Lechu. Ale kibice z pewnością zapamiętają też efektowną akcję, w której celowo przepuścił piłkę między nogami, by dodatkowo zmylić – i tak zagubionych – obrońców Wisły. Amarala można właściwie uznać za największe wzmocnienie przed tym sezonem. I na pewno – najbardziej niespodziewane. 

Maciej Skorża przestrzega: “Nie jesteśmy maszynką do wygrywania”

– Taki wynik cieszy, ale jest bardzo niebezpieczny, bo możemy za szybko uwierzyć, że jesteśmy jakąś maszynką do wygrywania. Zagraliśmy bardzo dobry mecz, ale świętować po ośmiu kolejkach przesadnie nie możemy. Teraz się cieszymy, ale bez przesady. Jeden dzień i wracamy do treningów – przestrzegał Maciej Skorża na pomeczowej konferencji prasowej.

Maciej Skorża zaskoczony po rozgromieniu Wisły. Maciej Skorża zaskoczony po rozgromieniu Wisły. “To niesie ze sobą zagrożenie”

– Mecz był w naszym wykonaniu bardzo dobry, ale chciałbym pokreślić, że to spotkanie nie zapowiadało się na łatwe i na początku nie było, bo Wisła dobrze się ustawiała. Fragmentami pokazaliśmy jednak ciekawą piłkę, dobrze naciskaliśmy i byliśmy bardzo skuteczni. Cieszę się, że po pierwszej i drugiej bramce poszliśmy za ciosem. Takie mecze jak z Pogonią czy z Rakowem dodały nam dużo pewności siebie. Zawodnicy czują się coraz mocniejsi i dobrze wykorzystują to, co udaje nam się wynieść z meczów – mówił trener Lecha.

Skorżę po meczu z Wisłą może martwić jedynie kontuzja podstawowego bramkarza Mickeya van der Harta. – Czekamy jeszcze na jego wyniki badań, ale wygląda to dość poważnie. Możemy go stracić na parę tygodni. W zespole są też infekcje, wypadł nam Pedro Tiba i Barry Douglas, ale liczymy, że obaj będą do dyspozycji już na mecz z Jagiellonią – powiedział.

Mecz w Białymstoku odbędzie się w piątek 24 września o godz. 20.30.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBarbara Kurdej-Szatan w efektownej sukience maxi. Podobne kreacje znajdziecie w wielu sklepach
Następny artykułFabian Drzyzga: Po prostu trzeba wyjść i starać się robić swoje