A A+ A++

Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku: Uczono nas, że za wszystko trzeba dziękować, i na pewno lepiej coś dostać niż nic. Ale na pewno w żaden sposób nie zrekompensuje to strat, jakie ponosimy w górach z powodu zamknięcia branży turystycznej czy narciarskiej. Musimy tu odrębnie spojrzeć na dwa zagadnienia, choć oczywiście są ze sobą ściśle związane, czyli problemy samorządów i problemy przedsiębiorców.

Jeśli chodzi o samorządy, to najpierw mamy ofertę 80-procentowej rekompensaty za zwolnienie przedsiębiorców z podatku od nieruchomości. Pamiętajmy, że taki podatek jest małą częścią kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, ale takie zwolnienie to zawsze jakaś pomoc dla firm. Jednak jeśli ja będę chciał zwolnić na kwartał moich przedsiębiorców, to muszę do tego dołożyć jeszcze około pół miliona złotych, bo rząd ma zrekompensować przecież tylko 80 proc. Ja tego pół miliona po prostu nie mam, ale przecież nie będę mógł odmówić przedsiębiorcom. To zatem pewnego rodzaju sidła zastawione na samorząd.

Kolejny problem – z rządowych zapowiedzi wynika, że pieniądze, które dostaniemy w ramach tej rekompensaty, mają iść na inwestycje turystyczne. Skoro ja mam 90 proc. wpływów do budżetu miasta z podatków, którymi muszę zabezpieczyć bieżące sprawy, jak wypłaty, nauczycieli, oświetlenie czy odśnieżanie, to nie dam rady przeznaczyć tych wszystkich pieniędzy na infrastrukturę turystyczną, bo zabraknie mi na bieżące utrzymanie miasta.

W ramach drugiego instrumentu pomocowego przedstawionego przez rząd wsparcie ma być wyliczane na podstawie wydatków, które ponosiliśmy na inwestycje w ostatnich pięciu latach. Zatem Szczyrk dostanie może około 1,6 mln zł. To na pewno jest coś, ale nigdy to nie zrekompensuje poniesionych strat, dlatego pomoc jest dalece niewystarczająca.

A ile Szczyrk jako miasto już stracił w wyniku pandemii i obostrzeń?

– Tylko w zeszłym roku około półtora miliona złotych, a pamiętajmy, że prawie całą poprzednią zimę przepracowaliśmy normalnie, lato też nie było najgorsze. A teraz od początku roku nic nie działa!

Powiedział pan o pomocy dla samorządu, a gdzie wsparcie dla działających w Szczyrku firm?

– No właśnie, dużo gorzej wygląda sytuacja przedsiębiorców! Do tej pory była mowa o zwolnieniu z ZUS, postojowym, wsparciu na pracownika, ale ciągle właściwie nie mamy nic dla właścicieli firm. A przecież oni 70 proc. zarabiali właśnie w zimie. Mamy na stronie miasta licznik, na którym widać, że nasi przedsiębiorcy razem wzięci tracą teraz w sumie 50 zł na sekundę. Tyle pieniędzy ludzie zostawialiby teraz w Szczyrku, gdyby wszystko działało, a miasto mogłoby się dalej rozwijać. Istnieje przecież bezpośrednie przełożenie zasobności portfeli mieszkańców na budżet miasta. Jeśli firmy mają problemy, to i miasto ma problemy.

Niektórzy mówią, że górale znowu narzekają, bo nie będą mieli na nowy samochód czy wczasy. A tymczasem dzisiaj chodzi o przeżycie wielu ludzi. Większość naszych przedsiębiorców jest zdesperowana, bo mogą stracić to, na co całe życie pracowali. A fakt, że rząd nic teraz nie powiedział o pomocy dla firm z górskich gmin, tylko ich jeszcze bardziej rozwścieczył.

Na co liczą przedsiębiorcy?

– Chcą po prostu pracować. Wiemy, że mamy pandemię, życie i zdrowie są najważniejsze, ale ludzie dalej nie wiedzą, czy te stoki i hotele naprawdę są aż takim zagrożeniem. Zadają sobie pytania, czy dzięki temu, że to wszystko jest zamknięte, rzeczywiście mamy mniej zachorowań? Nie znamy na to odpowiedzi. Być może w Warszawie wiedzą więcej, mają takie analizy i wyliczenia, ale nikt o tym z nami nie rozmawia. A samo głoszenie z góry, że przecież jest tarcza i pomoc, tylko jeszcze bardziej denerwuje ludzi.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrump: Zdecydowanie potępiam przemoc, którą widzieliśmy
Następny artykułProblemy z kwalifikacją do szczepień. Lekarze boją się odpowiedzialności