A A+ A++

W sobotę Hakan Calhanoglu z Interu, a w niedzielę Juan Cuadrado z Juventusu strzelili gola bezpośrednio z rzutu rożnego. Trafienie Kolumbijczyka pomogło zwyciężyć 2:0 z Genoą CFC. Wojciech Szczęsny prawie nie interweniował.

Sebastian Szczytkowski

Sebastian Szczytkowski


PAP/EPA
/ Alessandro Di Marco
/ Na zdjęciu: piłkarze Juventusu cieszą się z gola

Nie brakowało goli od początku niedzieli z ligą włoską. Także na uderzenie do bramki w Turynie nie trzeba było długo czekać. Juventus objął prowadzenie i ułatwił sobie zadanie w dalszej części meczu uderzeniem Juana Cuadrado. Kolumbijczyk powtórzył sobotni wyczyn Hakana Calhanoglu i trafił do bramki bezpośrednio z rzutu rożnego.

Na zakończenie pierwszego kwadransa meczu była szansa na podwojenie przewagi. Federico Bernardeschi przebiegł bezkarnie obok grupki przeciwników i oddał uderzenie z ostrego kąta. Nie zaskoczył nim Salvatora Sirigu. Reprezentant Włoch miał dużo pretensji do obrońców Genoi CFC, ponieważ grali pasywnie oraz bojaźliwie, przez co Juventus przedzierał się łatwo pod bramkę.

W 37. minucie w pole karne Genoi wybrali się najlepiej zbudowani Bianconeri. Możliwość pokonania Salvatora Sirigu mieli Matthijs de Ligt oraz Alvaro Morata, ale nie potrafił tego zrobić żaden z nich. Dlatego Juventus pozostawał na skromnym prowadzeniu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: czerwona kartka po zdobyciu bramki? To możliwe
Andrij Szewczenko wystawił młodą jedenastkę, która nie dość, że nie radziła sobie w obronie, to jeszcze nie potrafiła realnie zagrozić bramce Wojciecha Szczęsnego. Na potwierdzenie były statystyki po pierwszej połowie. Genoa CFC nie potrafiła oddać strzału – ani celnego, ani niecelnego, ani nawet zablokowanego. Dlatego Polak nie musiał mierzyć się z żadnymi egzaminami między słupkami.

W 61. minucie mały przełom, ponieważ było uderzenie celne na bramkę Juventusu. Bianconeri dostali ostrzeżenie od Andrei Cambiasso, który sprawdził poziom koncentracji Szczęsnego kopnięciem z dystansu.

Juventus pozostawał stroną dominującą, a jego przewaga pod względem posiadania piłki była ogromna. Salvatore Sirigu był nieustannie pod ciśnieniem, a jego interwencje utrzymywały Genoę na powierzchni. Reprezentant Włoch prezentował się rewelacyjnie i nie pozwalał podopiecznym Massimiliano Allegriego na potwierdzenie wyższości.

W końcówce zrobiło się nerwowo blisko ławki Juventusu, ponieważ Alvaro Morata spiął się z trenerem Massimiliano Allegrim. Włoch miał pretensje do Hiszpana za niesportowe zachowanie. Morata również miał dużo do powiedzenia. Już bez temperamentnego napastnika na boisku, padł gol na 2:0. W 82. minucie Paulo Dybala pokonał Sirigu po podaniu Federico Bernardeschiego.

Juventus FC – Genoa CFC 2:0 (1:0)
1:0 – Juan Cuadrado 9′
2:0 – Paulo Dybala 82′

Składy:

Juventus: Wojciech Szczęsny – Juan Cuadrado, Matthijs De Ligt, Giorgio Chiellini, Luca Pellegrini (46′ Alex Sandro) – Manuel Locatelli, Rodrigo Bentancur – Dejan Kulusevski, Paulo Dybala (89′ Kaio Jorge), Federico Bernardeschi (83′ Adrien Rabiot) – Alvaro Morata (73′ Moise Kean)

Genoa: Salvatore Sirigu – Davide Biraschi, Mattia Bani (73′ Zinho Vanheusden), Johan Vasquez – Paolo Ghiglione, Valon Behrami (59′ Pablo Galdames), Hernani, Abdoulaye Toure (59′ Manolo Portanova), Andrea Cambiaso (85′ Filippo Melegoni) – Flavio Bianchi (58′ Goran Pandev), Caleb Ekuban

Żółte kartki: Pellegrini, Morata, Kean (Juventus) oraz Cambiasso (Genoa)

Sędzia: Daniele Chiffi

Serie A

Czytaj także: Osiem goli i czerwone kartki. Emocje w starciu Lazio do 100. minuty
Czytaj także: Czerwona kartka zmieniła mecz. Pościg klubu Szymona Żurkowskiego

Oglądaj Serie A NA ŻYWO w WP Pilot!

Czy Juventus FC awansuje w tym sezonie do Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki


Skomentuj

0

Zgłoś błąd

WP SportoweFakty


Komentarze (0)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDiuna: Sekrety rodu – recenzja gry narracyjnej. W samym ogniu intryg i tajemnic Arrakis
Następny artykułTrener Legii niezbyt wylewny po porażce z Cracovią