Problem, który przed nami się pojawia polega na spowolnieniu obiegu gospodarczego, przerwaniu łańcuchów logistycznych, spowolnieniu obiegu pieniądza i zaburzeniach płynności finansowej. Dotyczy to przede wszystkim sektora przedsiębiorstw, tzw. sfery realnej i usług.
Płynność traci się raz
Nadciągający problem nie polega na niedostosowaniu popytu i podaży na pieniądz i na zbyt wysokim koszcie kredytu. Obecny problem nie dotyczy zbyt niskich przychodów przedsiębiorców i zbyt wysokich kosztów finansowych. Ten problem jest brutalny: brak płynności, brak przychodów, brak kredytu. Płynność traci się tylko raz. W związku z tym cena płynności jest ogromna. To jest obecny problem gospodarczy. Autorzy podręczników do ekonomii nie dyskutują problemu zatrzymania obiegu gospodarczego lub zarządzania gospodarką w stanie wojny (bowiem sytuacja obecna w wielu aspektach stan taki przypomina).
Obniżenie stóp procentowych zmniejsza oprocentowanie części kredytów (nie wszystkie kredyty są indeksowane do WIBOR lub są skorelowane ze stopami NBP). W liczbach można ten efekt oszacować na około 5 mld zł w skali roku. Jest to zmniejszenie kosztów przedsiębiorców i jednocześnie zmniejszenie przychodów banków. Obniżenie oprocentowania kredytów nie zwiększa zapotrzebowania na płynność i kredyt, bo to zapotrzebowanie i tak jest teraz bardzo duże. Cena kredytu w takich warunkach nie jest istotna. Część przedsiębiorców znajduje się teraz zapewne w takiej sytuacji, że zapłaciliby za utrzymanie płynności w ciągu najbliższego roku 5-10 proc., a nawet 20 proc. (!).
Pytanie jest bardziej trywialne – kto może udzielić kredytu, gdy przedsiębiorca nie ma przychodów, bo rozporządzeniem zawieszono możliwość prowadzenia przez niego działalności? Bank, który dysponuje pieniędzmi powierzonymi przez klientów ma w takim przypadku bardzo ograniczone pole działania. Nie może przecież zapomnieć o ochronie deponentów. Nie może udzielić kredytowania podmiotom, które nie zwrócą środków powierzonych przez oszczędzających. Gra idzie o przetrwanie i przedsiębiorstw i banków.
Dewastująca obniżka stóp
W przestrzeni publicznej oraz w wypowiedziach członków RPP brak zupełnie odniesienia do depozytów składanych w bankach. W ostatnich 10 latach żyjemy otoczeniu wyjątkowo niskich stóp procentowych. W tych warunkach niskie oprocentowanie depozytów terminowych spowodowało przesunięcie oszczędności ludności w kierunku rachunków bieżących. Obniżenie stóp NBP prowadzi do obniżenia oprocentowania depozytów. Ponad 60 proc. pasywów banków w Polsce stanowią już rachunki bieżące oprocentowane bardzo nisko (rzędu 0,0-0,5 proc.). Obniżenie przez NBP referencyjnej stopy procentowej o 50 bp nie przełoży się w całości na spadek oprocentowania depozytów. To oznacza, że oszczędzający w bankach uzyskają przychód pomniejszony o 5 mld zł lub mniej (w skali roku). Oprocentowanie ich oszczędności spadnie praktycznie do zera. Pojawi się pytanie, po co oszczędzać przy tak niskich przychodach odsetkowych. W tych warunkach w zasadzie należy już zapomnieć o tym, co w teorii ekonomii nazywane jest preferencją płynności. W coraz większym stopniu jesteśmy świadkami zaniku depozytów terminowych – w warunkach niskich stóp procentowych, poniżej 1 proc., kogo obchodzi, że otrzyma oprocentowanie depozytu większe np. o 0,2 pp, jeżeli złoży ten depozyt na pół roku. Obniżka stóp ma dewastujący wpływ na strukturę terminową naszych oszczędności, jak również pasywów banków.
Wątły złoty
Obniżenie stóp procentowych przez NBP powinno przesunąć krzywe rentowności w dół, to z kolei powinno podnieść wycenę aktywów denominowanych w złotych. Ale ten efekt to tylko teoria. Pozyskanie finansowania czy to przez Skarb Państwa, czy przez przedsiębiorstwa p … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS