A A+ A++

Kobieta wcale zdrowo się nie prowadziła. Do ostatnich dni popijała czerwone wino i zajadała się czekoladą – podobno jadła 10-stugramowych tabliczek tygodniowo. Mogła sobie na to pozwolić, bo całe życie była szczupła. Palenie papierosów rzuciła dopiero po skończeniu 119 lat. Mimo ciężkich przeżyć – dwóch wojen światowych, śmierci córki i wnuka – była pozytywnie nastawiona do świata i uwielbiała żartować. Sama twierdziła, że żyje długo, bo zbytnio nie zamartwia się problemami.

Przyglądając się jej stylowi życia, naukowcy uznali, że to nie tylko dobre prowadzenie się decyduje o tym, jak długo i w jakiej kondycji będziemy żyć. Są jeszcze dwa ważne elementy układanki długowieczności: piesze wędrówki i towarzystwo ludzi w różnym wieku, czego dowodzi najnowsze badanie, którego wyniki opublikowali właśnie uczeni z Washington State University.

Inspirujący dziadek

Przeanalizowali oni dane o prawie 145 tys. mieszkańcach tego stanu, którzy zmarli po ukończeniu 75. roku życia w latach 2011-2015. Pod uwagę wzięli m.in. miejsce zamieszkania, wiek, płeć, rasę, poziom wykształcenia. Przyjrzeli się także ich statusowi ekonomiczno-społecznemu, dostępowi do środków transportu oraz otoczeniu, w którym żyli, m.in. bliskości parków czy lasów i zanieczyszczeniu powietrza.

Wstępna analiza wykazała, że w miastach takich jak Seattle i Pullman żyło zdecydowanie więcej starszych osób niż w rejonach wiejskich. Wniosek zdawał się oczywisty – w bogatych miastach Ameryki ludzie mają łatwiejszy dostęp do dobrej opieki medycznej, a to przekłada się na dłuższe życie.

Jednak dalsza analiza danych wykazała, że jest to zbyt duże uproszczenie. Okazało się bowiem, że długo i w dobrym zdrowiu żyły osoby, które dużo chodziły – do sklepu, przychodni czy na długie spacery po parku, a także dużo czasu spędzały w towarzystwie ludzi w różnym wieku – małych dzieci, młodzieży i swoich rówieśników. – Takie warunki zapewnia życie w tych amerykańskich miastach, gdzie są miejsca do ćwiczeń na wolnym powietrzu, a do przychodni czy sklepu można dotrzeć na piechotę. Osoby starsze mają większe możliwości spotykania się z ludźmi, nie czują się tak samotne i izolowane jak na amerykańskich wsiach, których mieszkańcy zazwyczaj przemieszczają się, korzystając z samochodu – podkreśla Rajan Bhardwaj, student medycyny drugiego roku Washington State University i jeden z autorów badania, które zostało opublikowane w „International Journal of Environmental Research and Health”.

Bhardwaj był inicjatorem tego badania. Przez kilka lat mieszkał ze swoim dziadkiem, który był sprawny i jak mógł dogadzał wnukowi. Bhardwaj zauważył, że starszy pan jest w dużo lepszej kondycji niż jego rówieśnicy, którzy żyją samotnie lub przebywają w domach opieki. Postanowił sprawdzić, czy jego dziadek jest wyjątkowy, czy rzeczywiście życie w wielopokoleniowych społecznościach oraz w miejscach wymuszających chodzenie na piechotę sprzyja długowieczności.

Drzwi w drzwi

Wnioski z tego badania nie zaskakują dr Edyty Bonk, psycholog rozwoju z Uniwersytetu SWPS. – Od dawna wiadomo, że aktywność fizyczna, choćby chodzenie pieszo do sklepu czy znajomych, jest kluczowa dla zachowania dobrej kondycji. Badania wykazały, że warto zacząć się ruszać nawet w późnym wieku. Osoby, które dopiero będąc seniorem, zaczęły na przykład uprawiać nordic walking, żyły o kilka lat dłużej niż ci, którzy w ogóle się nie ruszają – mówi dr Bonk, która od lat prowadzi badania nad psychologicznymi aspektami aktywnego starzenia się i prowadzi zajęcia na Uniwersytetach Trzeciego Wieku.

Równie istotne dla zdrowia seniorów jest życie społeczne. – Dawniej na Sardynii domy budowano tak, aby ich drzwi znajdowały się naprzeciwko drzwi sąsiada. Chodziło o to, aby siedząc na ganku, można było z kimś porozmawiać – mówi dr Bonk. Dowodów na pozytywny wpływ życia społecznego na kondycję starszych osób dostarczają także badania, m.in. prowadzone na Stanford University, które trwały 80 lat. Zainicjował je w 1921 r. psycholog Lewis Terman, który poprosił 1,5 tys. chłopców i dziewcząt w wielu ok. 10 lat, by mógł towarzyszyć im i badać ich przez całe życie. Po śmierci uczonego, który zmarł w 1956 roku w wieku 80 lat, jego pracę kontynuowali Howard Friedman i Leslie R. Martin. – Z badania wynika, że kluczowe dla długiego i zdrowego życia były ciężka praca, zaangażowanie w życie społeczne i dobre relacje towarzyskie, które wydają się równie ważne jak aktywność fizyczna – mówi dr Bonk.

Częste spotkania z przyjaciółmi i znajomymi pozwalają m.in. rozładować napięcia w trudnych momentach. – Najdłużej żyją osoby, które potrafią radzić sobie ze stresem, ale także łatwo adaptują się do zmian, mają skłonność do umiarkowania – w jedzeniu czy sporcie, a także cały czas mają cel w życiu i coś do zrobienia – dodaje dr Bonk.

Ważne są jednak nie tylko kontakty z rówieśnikami, ale również z ludźmi młodymi i dziećmi. Dzięki temu seniorzy nie zamykają się we własnym świecie, w którym mogą dominować opowieści o chorobach i narzekanie, że „kiedyś było lepiej”. – Dlatego coraz częściej budowane są przedszkola przy domach seniora. Korzyść odnoszą wtedy obie strony – w obecności dzieci seniorzy częściej się uśmiechają i ruszają, a dzieci uczą się akceptować starsze osoby – mówi dr Bonk.

Nie służą długowieczności popularne w USA, zwłaszcza na Florydzie, osiedla dla starszych ludzi. Zbudowane z dala od miasta, zapewniają ich mieszkańcom zakupy, opiekę medyczną, spokój i towarzystwo rówieśników. Wizyty rodziny są możliwe, ale tylko w ustalonym czasie, a małe dzieci muszą być pilnowane tak, aby nie naruszać spokoju innych mieszkańców. Kiedy córka jednej z rezydentek, dorosła kobieta, chciała spędzić z mamą kilka tygodni, musiała wystąpić o zgodę całej wspólnoty. Pozwolenie na pobyt uzyskała, ale pod warunkiem, że zachowa spokój i ciszę – będzie wracać do mamy niezbyt późno wieczorem, nie będzie pić alkoholu ani zapraszać znajomych.

W kolorze blue

Naukowcy z Washington State University wytypowali rejony w stanie Waszyngton, które mogą stać się blue zones – „niebieskimi strefami”, czyli obszarami o warunkach wyjątkowo sprzyjających długowieczności. Takie miejsca już zidentyfikowano m.in. w Grecji, we Włoszech, w Japonii i na Kostaryce (w Polsce jeszcze ich nie stwierdzono), gdzie żyje wyjątkowo dużo stulatków. Mieszkańcy tych stref są niezwykli nie tylko ze względu na swój wiek, ale także wydają się odporni na współczesne choroby cywilizacyjne, np. zaburzenia sercowo-naczyniowe, cukrzycę, demencję czy nowotwory.

Od lat naukowcy próbują ustalić, czemu ludzie z blue zones zawdzięczają tak dobre zdrowie. Dziś wydaje się, że nie wpływa na to rodzaj diety. Kuchnia mieszkańców niebieskich stref wcale nie jest jednolita – we Włoszech i w Grecji dominuje dieta śródziemnomorska, w Japonii na stołach królują owoce morza, a na Kostaryce – rośliny strączkowe. Jednak menu wszystkich osób długowiecznych ma kilka wspólnych cech. Jedzą dużo warzyw i produktów pełnoziarnistych, a niewiele mięsa. W ich menu nie ma żywności przetworzonej, a większość produktów pochodzi z własnych upraw i hodowli. Posiłki zazwyczaj są lekkie i niewielkie – stulatkowie nigdy się nie przejadali. Zawsze jedli tylko tyle, ile potrzebuje ich organizm.

W wielu innych badaniach naukowcy wykazywali, że ludzie, którzy z powodu wojen czy biedy często głodowali, na starość nie narzekali ani na zdrowie, ani na pamięć. Długie i zdrowe życie stulatki mogą zawdzięczać telomerom, czyli drobnym strukturom znajdującym się na końcu chromosomów, które ulegają skróceniu po każdym podziale komórki. Przeciętni 80-latkowie mają telomery o połowę krótsze, niż mieli w chwili narodzin. Po 50-60 podziałach telomery są tak krótkie, że znikają. Chromosom zaczyna się rozpadać. Komórka wkracza w stan biologicznego starzenia i nie funkcjonuje prawidłowo. Rozwijają się choroby. Na początku tego roku naukowcy z Sanford Burnham Prebys Medical Discovery Institute w Kalifornii odkryli, że u stulatków telomery są zdecydowanie dłuższe niż u pozostałych ludzi.

Recepta od Japończyków

Za długowieczność odpowiadają także geny. Już w 1995 roku prof. Valter Longo z Uniwersytetu Południowej Kalifornii zaczął modyfikować geny prostych organizmów. Udało mu się uzyskać mutacje, które wydłużały życie drożdżom. Niektóre wprowadzone przez niego zmiany sprawiały, że komórki sprawniej niż zazwyczaj naprawiały uszkodzenia DNA, także te, które mogłyby prowadzić do nowotworów. Szybciej usuwały też wolne rodniki, czyli aktywne cząstki niszczące nić DNA.

Rok później prof. Andrzej Bartke z Southern Illinois University, który ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim i przez lata prowadził badania nad mechanizmami starzenia się, modyfikował genetycznie myszy. Ku swojemu zaskoczeniu zauważył, że małe gryzonie, u których inaktywował geny związane z produkcją hormonu wzrostu, żyły o 40 proc. dłużej niż zwykłe myszy.

Czy tak samo jest u ludzi? Uczeni zaczęli analizować genom osób długowiecznych. Zwrócili uwagę na mieszkańców regionu w Ekwadorze, którzy długo i w zdrowiu dożyli setki, a ponadto są wyjątkowo niscy – mierzą niewiele ponad metr. Chorobę zwaną karłowatością typu Larona wywołuje u nich mutacja w pojedynczym genie odpowiedzialnym za wytwarzanie hormonu wzrostu. Okazało się, że mutacja ta chroni ich jednocześnie przed wieloma schorzeniami typowymi dla podeszłego wieku. Wśród osób dotkniętych karłowatością typu Larona nie było ani jednego przypadku cukrzycy, choć niektórzy z nich byli bardzo otyli. I tylko u jednej osoby rozwinął się nowotwór, ale nie był złośliwy. Dla porównania uczeni przyjrzeli się osobom, które żyły w tej samej okolicy i były w tym samym wieku co ludzie z karłowatością typu Larona. Cukrzycę zdiagnozowali u 5 proc. z nich, a nowotwory u 20 proc.

Tajemnicę długowieczności próbowali także rozwikłać naukowcy z Uniwersytetu w Kalabrii we Włoszech. Poddali analizie próbki krwi i tkanek mieszkańców regionu, którzy żyli ponad 90 lat. Wszyscy oni mieli mutacje w genie związanym z odczuwaniem smaku i trawieniem. Z tego powodu lubili jeść gorzkawe produkty, na przykład brokuły, cykorię czy sałatę, a ich jelita sprawniej wchłaniały cenne substancje odżywcze pochodzące z trawionych pokarmów. Odkryta u stulatków wersja tego genu odpowiada także za regulowanie przemiany materii i wpływa na tempo starzenia się.

Te same mutacje genu co u długowiecznych mieszkańców Kalabrii naukowcy znaleźli u Żydów aszkenazyjskich, którzy dożyli setki. Zauważyli też, że aszkenazyjscy stulatkowie mają wyjątkowo wysokie stężenie dobrego cholesterolu (HDL).

Czynniki dziedziczne wyjaśniają jednak tylko w około 20-35 proc. szanse na osiągnięcie wieku stu lat. Najwyraźniej zdają sobie z tego sprawę Japończycy, którzy stworzyli własną receptę na długie i szczęśliwe życie. Nazwali ją ikigai. – Ta filozofia wywodzi się z wyspy Okinawa, gdzie mieszka wyjątkowo dużo osób długowiecznych. Chodzi w niej o to, aby cały czas mieć jakieś zajęcie, mieć powód, by wstać rano z łóżka. Można malować, rysować, pisać wiersze, uprawiać ogródek, spotykać się ze znajomymi. Mieć misję i pasję, a nie siedzieć biernie przed telewizorem – tłumaczy dr Bonk. Wtedy mimo upływu lat zachowamy młodość na długo.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRewolucja w TVP. Wierny konferansjer pisowskiej władzy objął kluczowe stanowisko
Następny artykułKPSP Augustów: Raport po burzy w dniu 27.06.2020 r.