A A+ A++

CZĘSTOCHOWA. Utworem “Time to say goodbye” właściciele sklepu “Jork” znajdującego się tuż przy Jasnej Górze, pożegnali się z najwierniejszymi klientami. Pracująca tam pani Jolanta Rutkowska symbolicznie zdmuchnęła stojący przed nim znicz oficjalnie kończąc swoją działalność w tym miejscu. Chętnych do spotkania się po raz ostatni w takim gronie nie brakowało. Był czas na wspomnienia i chwile wzruszeń…

O sklepie “Jork” działającym przy ulicy Wieluńskiej w Częstochowie stało się głośno niemal w całej Polsce. Państwo Rutkowscy – Jolanta i Robert – prowadzili go w tym miejscu od przeszło 30 lat. W tym czasie udało się pokonać wiele przeciwności losu. W pobliżu funkcjonowały również inne sklepy spożywcze, a zaledwie kilkaset metrów dalej otworzono dyskont. Ten jednak nie przetrwał, a “Jork” owszem.

Zobacz galerię(19 zdjęć)

Teraz jednak państwo Rutkowscy zdecydowali się go zamknąć. Mimo że nie musieli płacić za wynajem, bo lokal, w którym prowadzony był sklep, należy do nich, stwierdzili, że nie mogą sobie poradzić z dalszymi kosztami. Najpierw covid, później wojna, stale rosnąca inflacja… Właściciele chcieli tę decyzję odwlec w czasie, bo pani Joli brakuje zaledwie roku do emerytury, ale jak przyznali, dłużej się już po prostu nie dało. Przysłowiowym gwoździem do trumny był rachunek za prąd.

Swoją decyzję państwo Rutkowscy zakomunikowali w dość nieoczywisty sposób – wywiesili przed sklepem klepsydrę i wystawili znicz. Przechodnie z niepokojem spoglądali, co się stało. Po przeczytaniu treści wszystko stało się jednak jasne…

W “Jorku” można było znaleźć dosłowanie wszystko. Od artykułów spożywczych, przez alkohole, produkty kosmetyczne, a na prasie kończąc. Do tego można było tam również zapłacić rachunki, zagrać w Lotto, doładować telefon.

Największy utarg państwo Rutkowscy mieli w okresie pielgrzymkowym. W najlepszych latach sklep był otwarty niemal 24 godziny na dobę. Nierzadko zdarzało się, że pątnicy spali w namiotach przed sklepem. Ówczesne zyski pozwalały na normalne funkcjonowanie w słabszych miesiącach.

Najwierniejszymi klientami byli jednak okoliczni mieszkańcy, a także pracownicy pobliskich lokali. Nie ma się zresztą, co dziwić – państwo Rutkowscy często sprowadzali wiele artykułów na ich życzenie. Poza tym doskonale znali tych, którzy zaglądali do nich systematycznie.

– Ta rzetelność stałych klientów pozwoliła nam na przetrwanie tylu lat. Oni nas zawsze wspierali… – podkreśla pani Jola.

O tym, że sklep spożywczy mieszczący się przy ulicy Wieluńskiej zostanie zamknięty zrobiło się głośno za sprawą posta, który w mediach społecznościowych opublikował Rafał Rutkowski, syn właścicieli sklepu. Zaapelował do mieszkańców, aby odwiedzali to miejsce i kupowali towar, który pozostał. Chciał po prostu, aby rodzice zamknęli swój sklep z jak najmniejszymi stratami. I w ten oto sposób ruszyła machina. Klienci rzeczywiście tłumnie odwiedzali to miejsce. Przyjeżdżali nawet ci, którzy zakupy w tym miejscu robili lata temu. W dniu zamknięcia na półkach towaru było już niewiele.

Stało się! Sklep “Jork” pod Jasną Górą przestał istnieć… p…

Dla miejscowych zamknięcie sklepu “Jork” przy ulicy Wieluńskiej 3 to prawdziwy cios. Społeczności lokalne coraz częściej są pozbawiane małych, drobnych sklepów, w których już od samego wejścia panuje niepotwarzalny klimat. A tak właśnie było w “Jorku”. Mieszkańcy spotykali się w tym miejscu, opowiadali dowcipy, relacjonowali, co u nich… Wielu z nich to starsi ludzie, którzy potrzebowali po prostu, aby ktoś ich wysłuchał. Czasem może nawet doradził.

– Jeden drugiego wspierał. Tego chyba będzie nam najbardziej brakować… – mówi pani Jola.

Właściciele postanowili się zakończyć swoją działalność w sposób oficjalny i po raz ostatni spotkać się w sklepie z klientami. Wszystkich zaproszono na 31 stycznia. Chętnych do spędzenia wspólnych chwil z panią Jolą i panem Robertem nie brakowało. Niektórzy przychodzili rano, inni tuż przed zakończeniem. Przy okazji wręczali też drobne upominki i kwiaty.

– To wzruszające gesty. Ciężko wyrazić to słowami – przyznaje pani Jola.

Zobacz galerię(19 zdjęć)

Przy tej okazji zorganizowano krótki happening. W środku na wszystkich czekał słodki poczęstunek. Przed sklepem natomiast Tomasz Tomecki, nauczyciel muzyki w jednej z częstochowskich szkół, zagrał trzy utwory. Zaczął od “Marszu Żałobnego”, później był utwór z filmu “Vabank”, a na zakończenie “Time to say goodbey”.

Później pani Jola symbolicznie zdmuchnęła stojący przed sklepem znicz oficjalnie kończąc swoją działalność w tym miejscu. Był też czas na rozmowy z klientami. Wspomnień i wzruszających momentów nie brakowało.

– Ciężko nam zaakceptować, że to już koniec. Przychodziło się tutaj, jak do swoich… – skwitowała jedna z klientek.

Sklep “Jork” oficjalnie przestał istnieć. Co dalej zamierzają państwo Rutkowscy?

– Na początek musimy uporać się z tą całą papierologią. Czekają nas wizyty w urzędach i mnóstwo formalności – przyznaje pan Robert. – A co później? Czas pokaże. Ja wciąż pracuję na etacie. Jola być może też coś znajdzie. Musimy sobie jakoś poradzić, nie mamy przecież innego wyjścia. Przytłaczać może jedynie myśl, że w podobnej sytuacji jest wielu prywatnych sklepikarzy, którzy z bólem serca muszą zamykać swoje interesy… – dodaje.

A co z lokalem przy ulicy Wieluńskiej?

– Decyzja jeszcze nie zapadła. Być może uda się go wynająć i ktoś zdecyduje się na prowadzenie własnej działalności w tym miejscu – podsumowuje pan Robert.

Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZłe wiadomości dla inwestorów. „Disneyland się skończył”
Następny artykułŁuków: Marzenia o Niepodległej Polsce