A A+ A++

„Restauratorzy tracą nadzieję, ich płynność finansowa prawie nie istnieje” – alarmuje w najnowszym raporcie dotyczącym polskiej gastronomii Finiata Group. I powołuje się na dane, według których ponad 20 proc. firm branży HoReCa szacuje, że przy utrzymaniu obecnych restrykcji nie przetrwa na rynku dłużej niż około miesiąca, a od kwietnia do września 2020 z rynku zniknęło już 2055 firm gastronomicznych. Łączna wartość zobowiązań firm gastronomicznych na koniec września wynosiła ponad 695 mln zł.

– Szacujemy, że w grudniu minionego roku suma długów przekroczyła już 700 mln zł – zaznacza Jan Enno Einfeld, dyrektor generalny Finiata Group.

To nie etap „wybiorę tańszy ciuch”

Problemy, z jakimi mierzy się gastronomia, w Krakowie widać szczególnie w okolicach Rynku. Z klientami pożegnały się m.in. C.K. Dezerter i Niebieskie Migdały, a wiele innych restauracji, jak Pod Aniołami, Gościnna Chata, Szara Gęś czy Wesele, są nieczynne do odwołania, nie prowadząc nawet sprzedaży na wynos.

W tym samym czasie część krakowskich lokali deklaruje, że nie może czekać ani chwili dłużej i mimo rządowych obostrzeń zdecydowała się na ponowne otwarcie dla gości. – Nie jesteśmy na etapie: „wybiorę tańszy ciuch, bo na droższy mnie nie stać”. Jesteśmy na etapie: „zapłacić czynsz za mieszkanie czy kupić jedzenie?”. Tak wyglądają efekty decyzji rządu. Otwieramy restaurację, żeby nie umrzeć z głodu – mówiła „Wyborczej” Ewa Piwowarska z Wesołych Garów tuż przed styczniowym otwarciem.

Nowohucka restauracja przyjmuje klientów od 13 stycznia, a jak tłumaczyła swoim gościom, przez cały okres pandemii dostała od rządu zaledwie 5 tys. zł wsparcia, co nie pokrywa nawet jednego etatu, nie mówiąc o zobowiązaniach i kosztach stałych.

„Degustują”, „testują” i kpią z pandemii

Jednym z pierwszych krakowskich lokali, które zdecydowały się na otwarcie mimo obostrzeń, jest restauracja Tesone na Ruczaju. Jak tłumaczą jej przedstawiciele, sposobem na restrykcje jest podpisywanie umów o dzieło z „degustatorami” czy „testerami jakości”, którzy jako „pracownicy” wynagradzani złotówką muszą pokryć koszty składników próbowanych dań. Dziś profil Tesone w mediach społecznościowych pełen jest filmików z gośćmi w restauracji, zdań w stylu „koniec z zastraszaniem i dobijaniem gospodarki”, a także porad dla innych restauratorów.

Właściciele Tesone bowiem mocno zachęcają inne lokale do otwarcia. Co więcej, oferują telefoniczne wsparcie i pomoc merytoryczną, określając przy tym nakładane przez sanepid kary jako „straszaki” i „kłamstwa mediów”.

Tesone kilkakrotnie pisze też, że zainteresowanie pracą „degustatora jakości” jest tak duże, że nie prowadzi już rezerwacji, zdarzyło się też, że potencjalni „pracownicy” na swoją kolej czekali na mrozie. Wizytą w Tesone pochwalił się m.in. poseł Konfederacji Konrad Berkowicz, restauracja udostępniła też zdjęcie z aktorką Agnieszką Fitkau-Perepeczko.

Ze względu na dużą liczbę chętnych do pracy jako „degustatorzy jakości” z rezerwacji zrezygnował też otwarty od niedawna Boka Cofee Bar na Zabłociu. Na popularność nie powinien też narzekać Bar Na Żółto i Na Niebiesko na os. Teatralnym. Ten ostatni w swoich mediach społecznościowych udostępnił nawet filmik z kontroli sanepidu, okraszając go podpisem: „My się nie poddamy. Żadne Kaczorki i Mateuszki nie będą mówić nam, co mamy robić, to my utrzymujemy ich, nie oni nas, coś im się kolejność pomyliła, to nie jest prywatny folwark partii rządzącej. Zakończmy tę wojnę socjotechnik, bądźmy świadomi. Bo zrobią z nami, co będą chcieć”.

Z kolei na jeden z komentarzy przywołujący badania naukowców m.in. z Uniwersytetu Stanforda na temat tego, że ponowne otwarcie restauracji, siłowni i hoteli niesie za sobą największe ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa, bar odpisuje: „Śmiemy tutaj twierdzić bez badań i dużo postawić na to, że więcej zarażeń JEST w komunikacji miejskiej niż na siłowniach, w restauracjach i hotelach razem wziętych”.

Nowe adresy

Od 18 stycznia otwarta jest też restauracja Carl&Bart na Prądniku, która dziękując na Fb swoim gościom za wsparcie, przyznaje, że odwiedzana jest „tłumnie”. Od 23 stycznia odwiedzić też można A’Bracciate Pasta & Wine przy ul. Mieszczańskiej oraz Czarną Owcę Wino Bar, która oferuje rezerwacje baru na wyłączność na dwie godziny, deklarując przy tym zachowanie reżimu sanitarnego.

W miniony weekend otworzyły się też Gospoda Koko i Still Bar przy ul. Gołębiej, które jeszcze 11 stycznia ogłaszały całkowite zawieszenie działalności.

„Nie jesteśmy w stanie, przy rosnących kosztach prądu, gazu, wody i innych niezbędnych środków, utrzymać się ze sprzedaży kilkunastu obiadów serwowanych w systemie na wynos. Jak do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej pomocy ze strony państwa, pomimo szumnych, propagandowo nośnych haseł i zapewnień. Dobija nas nieustanne przesuwanie terminu ponownego otwarcia gastronomii” – można było przeczytać na profilu Koko, tuż obok zdania, że „centrum miasta w dobie »plandemii« to obecnie ziejący pustką martwy skansen”.

Do otwarcia szykują się też kolejne lokale. Od 27 stycznia będzie można zjeść na miejscu w restauracji NOWA Krakowska Spiżarnia przy ul. Petrażyckiego, w sobotę z kolei otwiera się Talerz Polish Restaurant na Zabłociu oraz Małopolski Wagon Rodzinnie przy ul. Czerwieńskiego.

Nadeszła ta chwila

– Nasz rząd przygotował tak dziurawe tarcze, że na żadną się nie załapaliśmy, poza 5 tys. zł z urzędu pracy. Jest to kwota co najmniej śmieszna jak na pięć miesięcy zamknięcia, które generują ogromne koszty. Nadeszła chwila, w której mówimy: mamy dosyć – tłumaczą przedstawiciele Krakowskiej Spiżarni, dodając, że przez pandemię nie zwolnili ani jednego pracownika i wciąż chcą się rozwijać.

W Talerzu z kolei najpierw zapytano o opinię internautów. Po pozytywnych reakcjach restauracja postanowiła przyłączyć się do akcji „OtwieraMY”, oferując „testowanie potraw” przy zachowaniu restrykcji sanitarnych. – Jesteśmy już wykończeni obecną sytuacją, brakiem informacji, kiedy będziemy mogli normalnie prowadzić swoją restaurację, brakiem realnego wsparcia i zobowiązaniami, które się nie kończą – tłumaczą.

– Od początku wprowadzonych ograniczeń nie dostaliśmy ani grosza wsparcia i już nie możemy dłużej czekać. Nie możemy pozwolić, aby coś, w co włożyliśmy całe nasze serce i tyle pracy, umarło, zanim właściwie zaczęło żyć – dodają przedstawiciele Wagonu.

A sanepid ostrzega

Tymczasem małopolski sanepid we wtorek poinformował „Wyborczą”, że tylko między 14 a 24 stycznia w Małopolsce przeprowadzono 308 kontroli w „zakładach żywienia zbiorowego”, a działanie wznowiło 25 obiektów, w większości lokali gastronomicznych. Na trzy lokale nałożono kary grzywny, przy czym – jak zaznacza rzeczniczka sanepidu – inne postępowania są jeszcze w toku.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUSA: ponad 150 osób oskarżonych o udział w zamieszkach na Kapitolu
Następny artykułKierował MPO, teraz kieruje departamentem w urzędzie [ Wiadomości ]