Konwencja spotkania z ministrem Dariuszem Wieczorkiem nie wypaliła z dwóch powodów. Adresat nie czuł się adresatem. A nadawca, poza ogólnymi sloganami, pogłaskaniem po głowach, zachętą do udziału w demokratycznych wyborach i obietnicą wielkiej przemiany w nieokreślonym czasie, nie zaoferował nic konkretnego.
W ciągu kilku tygodni uczestniczyłem w dwóch spotkaniach z urzędującymi ministrami konstytucyjnymi. Pierwsze odbyło się w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie, która gościła Izabelę Leszczynę, odpowiedzialną w nowym rządzie za sprawy zdrowotne. Na drugie przyszedłem do auli płockiej Akademii Mazowieckiej, gdzie podejmowano Dariusza Wieczorka, kierującego resortem nauki.
Od razu powiem, że rozmowa lekarzy i lekarzy dentystów z ministrą była ciekawsza. Głównie z powodu konwencji. Pełniąca swoje obowiązki od niespełna miesiąca gościni, nie będąc medykiem, oddała głos gospodarzom. Dzięki temu mówcy, punkt po punkcie, wyliczali postulaty środowiska, prezentując złożoność systemowych zagrożeń oczekujących na pilne lub długofalowe rozwiązania. Podsumowanie godzinnej wymiany zdań, nastawionej bardziej na słuchanie profesjonalistów, a nie pouczanie, jak to bywało wcześniej, wyszło zgromadzonym raczej na zdrowie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS