A A+ A++

Dokładnie 28 lat temu oczy całej Polski skierowały się w stronę Simoradza. 25 stycznia 1995 roku w małej miejscowości w powiecie cieszyńskim zaroiło się od mundurowych, a jedna z klas miejscowej podstawówki zamieniła się w policyjne biuro. Gdzie jest Ania? Tego dnia to pytanie zadawali wszyscy. Do dziś nie ma nie odpowiedzi. Ania Jałowiczor 24 stycznia 1996 roku wyszła z domu swojej babci w Simoradzu na szkolną zabawę i nigdy do niego nie wróciła… Czy nastąpi przełom w sprawie?

10-letnia dziewczynka spędziła wieczór na szkolnym balu karnawałowym, zorganizowanym w Szkole Podstawowej w Simoradzu. W domu swojej babci zamieszkała wraz z młodszym bratem, Dominikiem, pół roku wcześniej, na przełomie sierpnia i września, gdyż rodzice podjęli decyzję o wspólnym wyjeździe do Francji. Dla nikogo nie była ona łatwa, ale mieli nadzieję, że w ten sposób uda się zebrać pieniądze potrzebne na zakup mieszkania. Wcześniejsze lata rodzeństwo spędziło w Andrychowie, głównie z mamą Krystyną, gdyż tata Bolesław pracował już od kilku lat nad Sekwaną.

Fot. Dorota Krehut-Raszyk

24 stycznia 1995 roku Ania szykowała się na bal karnawałowy zorganizowany w szkole dla uczniów klas IV-VIII. O zabawie dowiedziała się, podobnie jak rówieśnicy, dzień wcześniej. Założyła akrylowy półgolf w żółto-czerwono-czarną kratkę, bordowe getry, czarne kozaczki. W uszach miała złote kwiatuszki z cyrkoniami. Ze szkolnej zabawy wyszła około 19.50, swoje kroki kierując w stronę domu babci. Do pokonania miała około półtora kilometra krętą drogą między stawami. Do dziś poruszanie się nią po zmroku nie należy do najprzyjemniejszych. Dziewczynka początkowo szła z kolegą, ale po przejściu niewielkiego odcinka ich drogi się rozeszły. Miała powiedzieć, że dalej chce iść już sama…

Ania prawdopodobnie została porwana. Jedna z kobiet, mieszkająca nieopodal miejsca zdarzenia, znajdującego się na skrzyżowaniu dzisiejszych ulic Krętej i Zacisze, zeznała, że około 20.00 usłyszała głos zatrzaskiwanych drzwi do samochodu i krzyk dziecka. Wcześniej widziała natomiast stojącą przy stawach osobówkę w kolorze kawy z mlekiem, prawdopodobnie fiata 125p lub ładę, która następnie ruszyła w stronę drogi Skoczów – Dębowiec… Skręcający z impetem w stronę Dębowca pojazd zauważył kolejny świadek. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że oprócz dwóch dorosłych osób, znajdowała się w nim również Ania.

– Byliśmy z Anią nierozłączni. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. W Andrychowie mieliśmy wspólnych znajomych. Choć jestem młodszy o dwa lata, zawsze się gdzieś przy Ani plątałem. Żałuję, że moje wspomnienia coraz bardziej się zacierają. Miałem dziewięć lat, gdy to wszystko się wydarzyło. Chciałbym Anię pamiętać lepiej. Dużo mówią mi zdjęcia, które po niej zostały. Ania była taką iskierką. Zawsze uśmiechnięta. Nie marudziła, nie płakała bez powodu. Raczej się nie kłóciliśmy, a po wyjeździe najpierw taty, a potem też mamy, wspieraliśmy się nawzajem. Przeprowadzka do Simoradza nie była dla nas łatwa. Jako dzieci przeżywaliśmy to, że zostawiamy za sobą całe nasze dotychczasowe życie. Nowa szkoła, nowe środowisko, brak rodziców. Wiedzieliśmy, że to miało być tylko na jakiś czas. Nikt nie przypuszczał, że dojdzie do tragedii – opowiada Dominik Jałowiczor. Chciałby, żeby niepewność, w której tkwią od 28 lat, wreszcie się skończyła.

Czy tak się stanie? Sprawą zaginięcia Ani Jałowiczor zajmuje się tzw. Archiwum X – kryminalni z Zespołu do Spraw Przestępstw Niewykrytych Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. W skład elitarnej grupy wchodzą najlepsi, niezwykle doświadczeni, mundurowi. Ich zadaniem jest analiza spraw, które przed laty zostały umorzone. Przy wykorzystaniu najnowszych technik badawczych, mają one szanse na rozwiązanie. Szeroko opisywaliśmy tę sprawę tutaj. Pisaliśmy również o zbiórce pieniędzy, którą uruchomił Dominik Jałowiczor, by zebrać “nagrodę” dla osoby, która wykaże się odwagą oraz empatią i podzieli się wiedzą na temat okoliczności zaginięcia jego siostry.

“Mija 28 lat od zaginięcia Ani. Z całego serca dziękuję Wam Wszystkim za pomoc w zasilaniu zrzutki, jak i w przekazywaniu informacji na jej temat i, co najważniejsze, na temat zaginięcia mojej Siostry. Do dziś, dzięki rozpowszechnionej akcji informacyjnej, pojawiło się kilka wątków, które być może okażą się tymi, które doprowadzą nas do prawdy na temat tego, co wydarzyło się 24 stycznia 1995 r. w Simoradzu. W związku z tym, podjąłem decyzję o przedłużeniu zrzutki do czasu sprawdzenia tych konkretnych informacji. Wierzę, że któraś z nich okaże się pomocna, a zebrana kwota pozwoli nam zasilić konto „nagrody” dla informatora. Chciałbym również zweryfikować wszystkie informacje bardzo rzetelnie, żeby w razie ich błędnych sugestii, móc z czystym sumieniem przekazać zebrane pieniądze na cele charytatywne, o których wspominam w opisie zrzutki. Policja natomiast, nadal będzie dociekać prawdy poprzez sprawdzanie ustalonych swoimi kanałami tropów, których jest coraz więcej” – poinformował Dominik Jałowiczor.

Jak się dowiadujemy, policja analizuje nowy wątek, który pojawił się tuż przed Bożym Narodzeniem. Do najbliższych Ani Jałowiczor miała  zgłosić się osoba, która prawie 30 lat biła się z myślami i poczuciem winy. Czy informacje, jakie posiada, pozwolą zbliżyć się do rozwiązania zagadki sprzed lat?

Fot. Dorota Krehut-Raszyk
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolska Noc Kabaretowa 2023 dotrze do Ostrowca Świętokrzyskiego!
Następny artykułFinał WOSP w Pajęcznie [PROGRAM]