Do redakcji lokalnego portalu Puls Gdańska napisał czytelnik, który opisał, jak wygląda podróżowanie polskimi kolejami. Mężczyzna relacjonował, że 21 sierpnia z biletem w ręku próbował dostać się do pociągu IC Bachus, który z Gdańska Głównego powinien odjechać o godzinie 14.12. Pociąg zaczynał bieg w Gdyni Głównej. Na stację w Gdańsku Głównym przyjechał już z 7-minutowym opóźnieniem, a odjechał dopiero 33 minuty po przewidzianym czasie odjazdu. Poślizg czasowy w tym przypadku nie był największym problemem.
Jak relacjonował czytelnik, pociąg stał prawie pół godziny na stacji, ponieważ do wagonów nie mogli zmieścić się wszyscy pasażerowie. Załoga próbowała zabrać na pokład jak najwięcej osób, jednak nie wszyscy, którzy nabyli bilet, zostali wpuszczeni do jednego z pięciu wagonów IC Bachus. W składzie po prostu zabrakło miejsca. Zrobiło się gorąco. “Między pasażerami a pracownikami przewoźnika doszło do ostrej wymiany zdań” – pisze mężczyzna. Kilkadziesiąt osób zostało na peronie.
Przewoźnik się tłumaczy
Przewoźnik sprzedał zbyt dużą liczbę biletów bez gwarancji miejsca. Poproszone o komentarz biuro prasowe PKP Intercity tłumaczy, że firma stara się reagować na zwiększone zainteresowanie podróżnych.
– Dyspozytura na bieżąco sprawdza frekwencję w naszych pociągach. Gdy widzimy, że na dzień czy dwa przed odjazdem pociągu, frekwencja w danym składzie jest bardzo wysoka, podejmowane są decyzje o wzmocnieniu pociągu o dodatkowe wagony. Warto podkreślić, że w drugim kwartale aż 60 proc. procent biletów zostało kupionych w dniu lub przeddzień odjazdu pociągu. Widać więc wyraźnie, że podróżni często do ostatnich godzin przed wyjazdem wstrzymują się z podjęciem decyzji o środku transportu, jakim udadzą się w podróż. Tak było w przypadku składu IC Bachus, w którym najwięcej biletów zostało sprzedanych kilka godzin przed odjazdem – powiedziała Pulsowi Gdańska Anna Zakrzewska.
Przedstawicielka przewoźnika wyjaśniła, że spółka nie dysponowała już odpowiednią rezerwą. 15 wagonów wzmocniło niedzielne pociągi odjeżdżające ze stacji Gdynia Główna. Pasażerowie, którzy zostali na peronie, w podróż w kierunku Poznania wyruszyli kolejnymi pociągami przewoźnika.
Przewoźnik zaprzepaszcza frekwencyjny sukces
PKP Intercity rzeczywiście w tym sezonie przeżywa klęskę urodzaju. Jednak jak wskazują w “Rzeczpospolitej” eksperci, przewoźnik przez niesprawną klimatyzację w czasie upałów, rosnące opóźnienia i tłumy turystów tłoczących się w korytarzach zaprzepaszcza frekwencyjny sukces. Eksperci ostrzegają, że pasażerowie po takich doświadczeniach mogą skutecznie zrezygnować z podróży koleją.
– Wszelkie perturbacje, jak opóźnienia, problemy z ilością, jakością i utrzymaniem taboru, okazują się w takich momentach szczególnie kosztowne – mówi “Rzeczpospolitej” Michał Beim z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, ekspert Instytutu Sobieskiego.
Beim zwraca uwagę, że brak realnej konkurencji dla polskiego przewoźnika sprawia, że rozczarowanie nieudaną podróżą PKP Intercity będzie skutkować zniechęceniem do kolei w ogóle.
Z ostatnich danych Urzędu Transportu Kolejowego wynika, że w czerwcu punktualnie przyjechało tylko 61,4 proc. pociągów PKP Intercity, w porównaniu z 73,4 proc. w kwietniu. Przewoźnik opóźnienia tłumaczy dłuższym wsiadaniem i wysiadaniem większej liczby pasażerów. Późniejszy odjazd ze stacji wynika także z doczepiania dodatkowych wagonów. Eksperci cytowani przez “Rzeczpospolitą” wskazują także na źle prowadzone roboty na torach, które dezorganizują ruch.
Źródła: Puls Gdańska / “Rzeczpospolita”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS