– Nie wolno tak tracić goli z wielkim rywalem. Jest koniec pierwszej połowy, my mamy piłkę, a oni nam strzelają – mówił po meczu Ronald Koeman. Nie wolno tak tracić, ale ta akcja, która dała Atletico pierwsze od dekady ligowe zwycięstwo nad Barceloną, a przegranych wepchnęła jeszcze głębiej w kryzys, jest symbolem wszystkiego, co się z Barcą stało w 2020, na boisku i poza nim. Przeliczenie się z siłami, złe decyzje liderów, brak szczęścia. Brak pomysłu, jak potem naprawić te błędy, brak kontaktu z Messim, gdy go najbardziej potrzeba.
W tej ostatniej minucie przed przerwą Gerarda Pique zgubiła pewność siebie, wyszedł za daleko i dał sobie odebrać piłkę. Marc Andre ter Stegen ruszył poza pole karne jak Manuel Neuer, żeby zażegnać nieszczęście, ale piłka przeszła mu pod kolanem i za chwilę Yannick Ferreira Carrasco strzelał z daleka do pustej bramki. W taki sposób senny finisz pierwszej połowy zmienił się w kolejne nieszczęście Barcelony, na własne życzenie. A to, że zdarzyło się to w meczu z Atletico, było jak klamra wszystkich pomyłek z 2020. W styczniu po porażce z Atletico w Pucharze Króla Barcelona – wtedy jeszcze lider ligi hiszpańskiej i pierwszy klub, który zebrał w budżecie ponad milion euro rocznego dochodu – postanowiła zmienić trenera Ernesto Valverde. Nie wystarczały jej dwa mistrzostwa zdobyte przez Valverde i marsz po następne, chciała pięknego stylu i zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Uznała, że problemem jest trener, a nie syta, starzejąca się i przepłacona kadra.
Barcelona kończyła w dziesiątkę. Ale i tak nie grała tego meczu w jedenastu
Na miejsce Valverde, który potrafił z taką szatnią zawierać rozsądne kompromisy, ściągnęła Quique Setiena, który miał być strażakiem, a okazał się piromanem. Barcelona podała Realowi mistrzostwo na tacy, pandemia zrujnowała budżet i ostatecznie skłóciła prezesa Josepa Marię Bartomeu z szatnią, obnażyła brak przygotowania trenera do zarządzania kryzysem. Nieszczęścia stały się w 2020 normalnym stanem Barcelony: afery w zarządzie, milczący bunt piłkarzy przeciw Setienowi, 2:8 z Bayernem, próba odejścia Messiego, kontuzje. To była jesień Ansu Fatiego, ale już się skończyła kontuzją i zabiegiem kolana. Leczą się stoperzy, a właśnie zszedł z kontuzją kolejny, Pique, któremu na kolano upadł wywracający się Angel Correa i rokowania są jeszcze niejasne. Nie dokończył też meczu z Atletico Sergi Roberto. Barcelona musiała dograć to 0:1 w dziesiątkę, bo Koeman wykorzystał trzy okna na zmiany. Ale ona od początku meczu nie grała w jedenastu. Antoine Griezmann rozgrywał swoje spotkanie w oderwaniu od drużyny, Messiego nic nie cieszyło, młody Pedri dostał od obrońców Atletico surową lekcję. A Diego Simeone dał lekcję Koemanowi, i mogła być bardziej bolesna niż 1:0. Ter Stegen, zanim popełnił błąd, uratował drużynę po strzale Saula, a Marcos Llorente trafił w poprzeczkę. Jedynym piłkarzem Barcelony, z którym Atletico sobie nie radziło, był Ousmane Dembele, ale tylko w pierwszej połowie. Świetną sytuację miał Messi, po akcji z Jordim Albą jak za pięknych czasów. Ale kolejny już raz w tym sezonie Messi w polu karnym o ułamek sekundy spóźnił się z decyzją o strzale i Jan Oblak miał łatwe zadanie. Tak jak w drugiej połowie, gdy Clement Lenglet w doskonałej sytuacji, uderzając głową, trafił prosto w Oblaka.
Klub bez kręgosłupa, drużyna bez kręgosłupa, Messi przy wyjściu. A wybory w Barcelonie dopiero 24 stycznia
“Atletico łyknęło Barcelonę” – zatytułował relację z meczu “El Pais”. Simeone przełamał wreszcie klątwę ligowych meczów z Barceloną i pytania o to, czy to Atletico jest dziś głównym faworytem do tytułu, będą jeszcze głośniejsze. Tak jak pytania o to, co dalej z Barceloną i czy wyznaczenie wyborów szefa klubu dopiero na 24 stycznia to nie był błąd i marnowanie czasu. Barca jest dziś klubem bez kręgosłupa, reprezentowanym przez drużynę bez kręgosłupa. Nie ma szefa w biurze, bo Josep Maria Bartomeu uciekł przed wotum nieufności, i nie ma szefów na boisku. Po porażce z Atletico na rozmowę przed kamerą Barcelona wystawiła najmłodszego na boisku, sponiewieranego tym meczem Pedriego. Kilka tygodni temu po porażce z Realem przed kamery został rzucony Serginho Dest, który dopiero dołączył do klubu i tamtego dnia grał jedno z pierwszych spotkań w Barcelonie.
“Rewolucja, którą obiecała Barcelona, okazała się kłamstwem” – napisał po meczu z Atletico komentator “Marki”. “Pozbawiona hierarchii, pełna dziur na pewnych pozycjach, z Messim w kryzysie, Barcelona nie wydaje się przygotowana na cokolwiek poważnego w tym sezonie”. W 11 miesięcy Barcelonę prowadziło już trzech trenerów, a drużyna nadal boi się gry bez piłki i meczów wyjazdowych. W obecnym sezonie wygrała na wyjeździe jeden z czterech meczów. W poprzednim sezonie na wyjazdach wygrywała dwa razy rzadziej niż na Camp Nou. Od lat tak bardzo nie potrzebowała transferów jak teraz, ale też od dawna nie miała na nie tak mało pieniędzy jak teraz. A nad tym wszystkim wisi sprawa Messiego, który już od stycznia może oficjalnie ogłaszać, gdzie odchodzi. Jeśli oczywiście zdecyduje, że odejdzie. Ale patrząc na niego dzisiaj trudno się domyślić, że chciałby zostać.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS