A A+ A++

Malezja rozpoczęła kolejne podejście do pozyskania nowoczesnych lekkich samolotów bojowych w ramach programu LCA (light combat aircraft). Siły powietrzne rozesłały zapytanie ofertowe i oczekują odpowiedzi do końca września tego roku. Wśród potencjalnych uczestników za pewnik uchodzi indyjski Tejas, którego producent, zakłady HAL, ponoć traktuje sprawę bardzo poważnie. Nie ma co ukrywać: pierwszy kontrakt eksportowy byłby przełomem w historii indyjskiego myśliwca lekkiego.

Zamiar uczestnictwa w postępowaniu potwierdził portalowi Financial Express Online, aczkolwiek pod warunkiem anonimowości, jeden z szefów HAL-a. Serwis przytacza także wypowiedź prezesa zakładów, R. Madhavana, który podczas wystawy lotniczej Aero-India 2021 stwierdził, że kilka krajów Azji Południowo-Wschodniej i Bliskiego Wschodu wykazuje zainteresowanie Tejasem Mk 1A. Indie już w roku 2016 zasygnalizowały chęć eksportu rodzimego myśliwca, którego główną zaletę ma być względnie niska cena, wynosząca około 41 milionów dolarów za sztukę. Do tej pory starania nie przyniosły jednak rezultatów.

Tejas jest nową konstrukcją na rynku, nie dziwi więc, że potencjalni klienci podchodzą do niego ostrożnie. Promocji samolotu z pewnością nie pomaga też regularnie powracająca krytyka ze strony jego głównego użytkownika, czyli indyjskich sił powietrznych. Do tego produkcja myśliwca rozkręca się w ślimaczym tempie. Dopiero ostatnio dzięki otwarciu nowej linii montażowej w Bangalurze udało się zwiększyć roczną produkcję z ośmiu do szesnastu sztuk. W takiej sytuacji nie dziwią nadzieje wiązane z ewentualnym kontraktem na trzydzieści sześć maszyn dla Malezji – byłby to pierwszy kontrakt eksportowy, a zyski stanowiłyby istotne wsparcie dla dalszego rozwoju programu.

Program LCA

Korzenie programu LCA są dość zawiłe. Początkowo, czyli do roku 2017, Kuala Lumpur miało ambicje zrealizować dwa programy pozyskania nowych samolotów bojowych. Pierwszym były poszukiwania następcy MiG-ów-29, drugim następcy szkolnych Hawków 108 i bojowych Hawków 208. Wszystkie trzy typy samolotów mają już swoje lata i sprawiają coraz większe problemy z utrzymaniem i obsługą. W roku 2019 minister obrony Mohamad Sabu poinformował parlament, że Królewskie Malezyjskie Siły Powietrzne posiadają tylko dziesięć MiG-ów-29, z których żaden nie nadaje się do lotu. Jako przyczynę takiego stanu rzeczy minister wskazał niewłaściwe utrzymanie maszyn.

Tejas pobierający paliwo z latającej cysterny Ił-78.
(Ministry of Defence, Government of India)

Walka o kontrakt miała rozegrać się między Dassaultem Rafale’em a Eurofighterem Typhoonem, a rozstrzygnięcia oczekiwano w roku 2020. Za faworyta uchodził, dzięki zwycięstwu w Indiach, myśliwiec francuski. Indyjskie i malezyjskie siły powietrzne blisko współpracują, co ułatwia między innymi eksploatacja Su-30 (MKI w Indiach, MKM w Malezji) przez oba państwa. Spekulowano, że decyzja Nowego Delhi może wpłynąć na Kuala Lumpur. Stało się jednak inaczej, a cały program nowego myśliwca powędrował do kosza w lipcu 2017 roku. Jedną z przyczyn był brak pieniędzy, drugą – przewartościowanie zadań i potrzeb malezyjskich sił zbrojnych.

Atak islamistów na filipińskie miasto Marawi w maju 2017 roku i ciągnące się przez pięć miesięcy walki uliczne sprawiły, że rząd Malezji uznał za konieczne przeznaczyć więcej środków na walkę z terrorystami. W przypadku lotnictwa oznaczało to przesunięcie priorytetów modernizacji w stronę morskich samolotów patrolowych, bezzałogowców i myśliwców lekkich, bardziej ekonomicznych w przypadku walki z przeciwnikiem asymetrycznym. Jednocześnie LCA przestał być zastępcą Hawków, stał się za to maszyną mającą wypełnić lukę między nimi a Su-30MKM i F/A-18D. Malezja stawiała przez lata na zakup myśliwców dwusilnikowych, uważanych za lepsze z racji konieczności patrolowania rozległych obszarów morskich pomiędzy półwyspem Malajskim a położonymi na Borneo stanami Sabah i Sarawak.

Same Hawki poddane miały zostać modernizacji. W roku 2017 Malezja podpisała w tej sprawie list intencyjny z BAE Systems i jak dotąd na tym się skończyło. W myśl planów samoloty miały otrzymać między innymi urządzenie ostrzegające przed opromieniowaniem radarem Leonardo Seer, system walki elektronicznej Thales Vicon 78 XF i kamerę cyfrową Zodiac.

Dość szybko utworzyła się silna grupa kandydatów w programie LCA. Jej skład nie jest zaskoczeniem: obejmuje Jaka-130, M-346FA i FA-50. Wszystkie te maszyny to mające ugruntowaną pozycję na rynku samoloty szkolno bojowe. Oprócz nich pojawiła się jednak para od samego początku projektowana jako tanie w zakupie i eksploatacji myśliwce lekkie, oferujące znacznie większe możliwości bojowe użytkownikom, których nie stać na zakup nowoczesnych myśliwców wielozadaniowych, a jednocześnie chcą czegoś więcej niż samolot szkolno-bojowy. Mowa tutaj o chińsko-pakistańskim JF-17 i Tejasie właśnie.

Malezyjski F/A-18D.
(M Radzi Desa, GNU Free Documentation License, Version 1.2)

Tejas był już prezentowany w Malezji podczas wystawy lotniczej LIMA 2019 i miał zrobić pozytywne wrażenie na malezyjskich wojskowych. Królewskie Malezyjskie Siły Powietrzne wykazały jednak również duże zainteresowanie JF-17, oferowanym przez Pakistan. Należy oczekiwać, że zarówno Indie, jak i Pakistan zrobią wszystko, aby zwyciężyć w tej rywalizacji ze względów gospodarczych, politycznych i prestiżowych.

JF-17 ma kilka przewag nad Tejasem. Przede wszystkim zdobył już – wprawdzie skromne, ale zawsze – zamówienia eksportowe. Pakistańsko-chiński myśliwiec kupiły Mjanma i Nigeria. Do tego cena jednostkowa JF-17A Block 2 wynosi 25 milionów dolarów, jest on więc znacznie tańszy od Tejasa.

Co nowego u Tejasa

Wydaje się, że po kilku latach wygórowanych obietnic, zjadliwej krytyki i niepewności co do jego dalszych losów indyjski lekki samolot bojowy najwyraźniej wszedł w rytm rutynowej służby liniowej. Za cezurę, od której liczy się względną dojrzałość Tejasa, może uchodzić 27 maja ubiegłego roku. Wtedy właśnie indyjskie siły powietrzne oficjalnie rozpoczęły tworzenie drugiej eskadry latającej na Tejasach Mk 1. Co istotne, w 18. Eskadrze „Flying Bullets” z bazy Sulur służyć będą nie maszyny nie w konfiguracji pierwszej serii (jak w 45. Eskadrze „Flying Daggers”), ale w konfiguracji pełnej gotowości operacyjnej.

W styczniu tego roku rządowy komitet do spraw bezpieczeństwa zatwierdził zlecenie na produkcję siedemdziesięciu trzech Tejasów Mk 1A i dziesięciu dwumiejscowych maszyn szkolno-bojowych wraz z rozwojem infrastruktury naziemnej za łączną kwotę stanowiącą równowartość 6,6 miliarda dolarów. Pierwsze egzemplarze z tego zamówienia mają trafić do służby liniowej w 2023 lub 2024 roku.

Nie znaczy to jednak, iż dobiegły końca prace nad rozwojem konstrukcji. HAL zajmuje się obecnie integracją Tejasa z izraelskim pociskiem powietrze–powietrze krótkiego zasięgu Python-5. 21 kwietnia zrealizowano pierwsze próby ogniowe. Według ministerstwa obrony zarówno Python, jak i testowany przy tej samej okazji pocisk średniego zasięgu I-Derby (zintegrowany z Tejasem już wcześniej) osiągnęły stuprocentową skuteczność w rażeniu celów ćwiczebnych.

Zobacz też: Ruszył program opracowania niszczycieli, które zajmą miejsce krążowników Ticonderoga

Indian Air Force / Government Open Data License India

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmarł prezes polskiego klubu
Następny artykułW tym kraju niezaszczepieni na COVID nie wyjdą z domu