A A+ A++

– Nie jestem leniem, wiem, że czasami trzeba zostać w pracy dłużej. Ale w moim pokoleniu stałe siedzenie po godzinach nie wchodzi w grę, mamy życie poza firmami, etatami. Po prostu nie dajemy się wykorzystywać, nie poświęcamy życia dla pracy – wyznaje Marcin, lat 25, prawnik.

Dzisiejsi 20-, 30-latkowie jak tlenu potrzebują wolnego czasu. I robią dużo, żeby go mieć więcej: podoba im się praca online, bo pozwala zaoszczędzić cenne minuty na dojazdach, wykupują diety pudełkowe, żeby oszczędzać godziny na gotowaniu i zakupach. Ale przede wszystkim chcieliby krócej pracować.

– Kiedyś progiem dorosłości było ukończenie studiów, po których szło się do pracy – mówi Monika Sońta z Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym Akademii Leona Koźmińskiego. – Dzisiaj to już nic nie znaczy. Bo dzięki rodzicom, którzy finansują dłużej etap wkraczania w dorosłość, młodzi nie muszą natychmiast aplikować do firm. Mogą się zastanowić, co dalej robić. Oni się nie spieszą z podejmowaniem decyzji np. o dołączeniu do korporacji albo robią sobie częstsze przerwy na zdobywanie doświadczeń.

– W tym pokoleniu jest coraz więcej osób, które żyją bez finansowej spiny. Ich najcenniejszą walutą jest wolny czas, a nie pieniądze – mówi socjolożka Joanna Tkaczyk.

Czytaj też: Relacja z szefem jest ważniejsza, niż przypuszczamy. Nieraz mamy z nim częstszy kontakt niż z własnymi dziećmi

Mniej kasy, więcej czasu

Marcin, absolwent prawa, za kilka dni zacznie pierwszą stałą pracę po studiach. Szukał etatu w administracji państwowej, gdzie zarobi 3500 zł. – Byłem na stażu w kancelarii prawnej, nie dość, że przełożony traktował mnie strasznie, to widziałem, ile czasu spędzali pracownicy w biurze. Proponowano mi nawet, żebym został po praktykach, ale nie chciałem. Praca w administracji daje mi etat, co jest sytuacją wyjątkową dla człowieka w moim wieku, ale też dużo większą przewidywalność, jeśli chodzi o czas pracy – mówi Marcin.

Kiedy Zofia zaczynała pracę w wydawnictwie, myślała, że będzie to miejsce, które da jej szansę na ciekawe wyzwania, spełnienie ambicji. Po pół roku zrozumiała, że żadnych spełnień tu nie zazna. Właściwie jej praca jest bezsensowna. Od tamtego czasu minęło już 10 lat.

– Pandemia była wybawieniem. Nie musiałam tracić czasu na dojazdy, pracowałam w domu, a przy okazji robiłam to, co lubię: smacznie gotowałam, piłam kawę, znalazłam czas, żeby pomyśleć – mówi Zofia. – Wiem, że w mojej firmie są jakieś ścieżki rozwoju, kursy, mogłabym pokazać przełożonym, że mi zależy i staram się o awans. Ale to by oznaczało więcej obowiązków, a ja ciągle kombinuję, jak by tu mieć mniej pracy, a więcej wolnego czasu. Owszem, dokształcam się i rozwijam, ale poza pracą.

Z badań socjologicznych wynika, że młode pokolenie, szukając pracy, coraz więcej uwagi zwraca na to, co do niedawna było drugorzędne: czy w firmie panuje dobra atmosfera, jak wyglądają relacje między ludźmi.

– Kiedy spytałam moich studentów, co o tym myślą, nie byli zdziwieni – mówi Jolanta Tkaczyk. – To samo powiedział mój syn, który akurat szukał pracy. Zdziwiło mnie, że zwracał uwagę na informacje o lokalizacji czy dojeździe. Tłumaczył, że dobry dojazd pozwala zaoszczędzić czas, a on chce mieć dużo wolnego czasu na swoje pasje.

Monika Sońta z Akademii Leona Koźmińskiego zauważa, że lata 90. w Polsce utrwaliły „drabinowy” model kariery. Pracownik miał wspinać się po szczeblach do celu z poczuciem, że za nim kłębi się tłum podobnych do niego, więc nie może pozwolić sobie na zwolnienie, przerwę, wahanie, bo ktoś go wyprzedzi. A dzisiaj model kariery przypomina małpi gaj, rodzaj piramidy z lin na placu zabaw.

– Owszem, szczyt i cel są widoczne, ale dróg do niego jest wiele. Można iść prosto, ale też zrobić kilka kroków w bok, postój, żeby odpocząć. Celem nie jest tylko ten szczyt, ale też samo zbieranie doświadczeń. I tak widzi swoje życie młodsze pokolenie – mówi Sońta.

Kamil, który studiuje fizjoterapię i zarządzanie, a w wolnych chwilach rozkręca start-up, przyznaje, że na spotkaniach jego rówieśników nie ma przechwalanek, gdzie kto pracuje. – Praca przestała być wartością samą w sobie. Ona daje pieniądze, paliwo do życia. I chyba ważniejsze jest, jak je wykorzystujesz i co robisz w czasie wolnym.

Czytaj też: Zmęczenie telekonferencyjne. Jak zdalnie pracować i nie zwariować

Po co komu później?

– Nie lubią nas, bo się nie boimy żyć (…). Teraz, nie na później, po co komu później? – pyta w piosence „Dinozaur” Szczyl, głos pokolenia dzisiejszych 20-latków. To „później” to może być następny rok, dekada, emerytura… Dzisiejsi 20-, 30-latkowie nie chcą odkładać swoich pasji na później, tak jak ich zajęci zarabianiem rodzice.

Pasją Zofii jest fotografia, od kilku lat chodzi na kursy i warsztaty prowadzone przez uznanych artystów. Poza tym dwa, trzy razy w tygodniu trenuje MMA i chodzi na ściankę wspinaczkową. Napisała też książkę, którą wydała w niewielkim nakładzie. I zaczęła studia podyplomowe z filozofii. – Te studia to oczywiście żadna inwestycja w umiejętności, które mogłabym wykorzystać do szukania lepszej pracy. To forma rozwoju siebie – mówi.

Pasją Marcina są gry planszowe. Ma potężną kolekcję i grono znajomych, z którymi parę razy w tygodniu umawia się na kilkugodzinne spotkania. Jakiś czas temu tylko na jedną partię potrzebowali ośmiu godzin. Poza tym chce mieć czas na czytanie literatury fantasy czy oglądanie filmów.

– Chcę tak zorganizować swoje życie, żebym nie musiał wyrywać z pracy czasu dla siebie: wszystko jedno, czy na spanie, pójście na film, czy spotkania ze znajomymi. Żebym nie musiał wracać do domu i po kolacji zamiast do planszówki znowu zasiadać przed ekranem lub do dokumentów.

Kamil trzy, cztery razy w tygodniu chodzi na basen i siłownię, próbował ćwiczyć jogę, medytację, gimnastykę. Nie wyobraża sobie tygodnia bez dobrej biografii.

– Poznaję, co mnie interesuje, jak się czuję w różnych sytuacjach. W wolnym czasie rozkręcam też start-upy. Jesteśmy pokoleniem, które ma świadomość, że żyje dłużej niż rodzice i dziadkowie, a jednocześnie wiemy, że mamy jedno życie, nikt z nas nie myśli: zrobię coś dopiero na emeryturze – mówi.

– Młodzi mają tyle możliwości, atrakcji, rozpraszaczy, że ich życie przypomina blender – mówi Monika Sońta. – I potrzebują wolnego czasu, nawet kosztem pracy, żeby zatrzymać się, zastanowić, co dalej, kim są. Wiem, że dla nas, starszych, to marnotrawstwo czasu, jakaś fanaberia, ale dla nich to konieczność.

Aby nie tak jak rodzice

Detronizacja pracy jako jednej z najważniejszych życiowych wartości nie wszystkim się podoba. Najwięcej wątpliwości mają pracodawcy i rodzice, którzy często nazywają swoje dzieci leniami pozbawionymi ambicji. Socjologowie z kolei nie mają wątpliwości, że przywiązanie młodych do wolnego czasu idzie w parze ze wzrostem zamożności społeczeństwa, za który odpowiadają dzisiejsi 50-, 60-latkowie.

Zofia: – To prawda, trzeba powiedzieć jasno: na taki styl życia, jaki prowadzę, zarobiła moja mama. Kupiła mi małe mieszkanie, którego czynsz wynosi 400 złotych. Jeśli więc zarobię 3500 złotych, to wystarczy mi na życie, a znam osoby, które tyle wydają na ratę kredytu. Nie stać mnie na luksusy, nie mam oszczędności, ale nie narzekam. Wiem, że żyję w bańce, ale mam wrażenie, że ta bańka się powiększa. Poza tym widziałam, ile pracowała moja mama, i nie chcę tego powtarzać. Od 25 lat słyszę ten sam tekst: nie mam już siły. Ale niczego nie zmienia w swoim życiu.

Marcin, kiedy wspomina swoich rodziców, widzi ojca, który prowadził małą firmę. Telefon odbierał w każdej sytuacji, bywało, że na plaży czy stoku narciarskim negocjował ważne kontrakty. Nieraz zatrzymywali się autem, bo musiał wysłać maila. Mama jako wykładowczyni na wyższej uczelni w ciągu dnia miała zajęcia, po 23.00 pisała teksty. – Nie narzekam, byli fajni, aktywni. Ale nie chciałbym pracować po nocach jak mama albo ciągnąć interesy do domu jak ojciec.

Kamil: – Nie będę udawał, pieniądze zawsze były w domu. Może dlatego dzisiaj nie jestem na nie tak pazerny. Możemy się rozwijać, bo mamy już zaspokojone podstawowe potrzeby materialne. Nasi rodzice o to zadbali, a my możemy zadbać o siebie. Tyle że oni nie zawsze to rozumieją.

– Pokolenie, które wchodziło w latach 90., dwutysięcznych na rynek pracy, zachłysnęło się możliwościami, jakie dawał: powstawały nowe zawody, polepszyły się warunki pracy, możliwości awansu, zarabiania – mówi Jolanta Tkaczyk. – Dla nas kapitalizm był zaprzeczeniem przaśnego PRL, atrakcyjny, nowy. To pokolenie wychowało się już w nowych warunkach, nie ma punktu odniesienia do innych czasów. Im praca kojarzy się z zabieganymi rodzicami, a nie nowymi możliwościami.

Monika Sońta zauważa, że paliwem polskiego kapitalizmu były obietnice: awansu, wyższych pensji, korporacyjnych benefitów, spotkań integracyjnych, wyjazdów służbowych. – Tylko to pokolenie mówi: sprawdzam i okazuje się, że ten awans jest udziałem nielicznych. A oni widzą rodziców spędzających po 12 godzin w pracy, może nieźle zarabiających, ale dalekich od poczucia szczęścia i wolności. Z kolei pandemia wstrzymała korzystanie z różnych benefitów. Zobaczyli, że najbardziej opłaca się inwestować w siebie – mówi Sońta.

Nie chcemy więcej

Marcin zdaje sobie sprawę ze swojej uprzywilejowanej pozycji. Ma czas na rozwój, ale nie ma ambicji, by żyć w luksusie. Chce zarabiać tyle, żeby raz na jakiś czas kupić bilet do kina, zjeść w restauracji czy pójść na kawę. I jeszcze kupić jakąś grę.

– W literaturze naukowej pojawia się określenie na takie postawy: just enough, czyli wystarczy, nie chcę więcej: mieć, robić kariery… – mówi Jolanta Tkaczyk. – To rodzi naturalny konflikt z rodzicami, bo starsze pokolenie na własnej skórze odczuło, że trzeba się pchać, walczyć, bo wtedy pojawia się szansa na awans, podwyżki. Jakim kosztem? Nieważne. A młodzi mówią: mamy inny pomysł na życie. Ale czy to znaczy, że nie mają ambicji? Mają, tylko swoje poczucie wartości budują na innych fundamentach niż pozycja zawodowa czy stan konta. To, co robią, to rodzaj opóźnionego buntu wobec stylu życia rodziców.

Czytaj także: „Jesteśmy bardzo na pokaz. Tolerancyjni, bo tak wypada. W głębi duszy nosimy w sobie kołtuna”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGry science fiction, o których istnieniu mogliście nie wiedzieć (a szkoda)
Następny artykuł4 powody, dla których warto jeść ryby nie tylko od święta