A A+ A++

fot. A.S.O. / Billy Ceusters

Grace Brown zaskoczyła największe faworytki podczas niedzielnego Liege-Bastogne-Liege Femmes. Australijka najpierw zabrała się do dużej ucieczki, potem przetrwała wszystkie trudności, by na Quai des Ardennes dosyć pewnie wygrać finisz z najsilniejszymi w peletonie.

Zacznijmy od tego, że Liege-Bastogne-Liege Femmes po raz pierwszy nie został potraktowany przez organizatorów po macoszemu. Panie wystartowały z Bastogne trzy godziny po mężczyznach, a na ekranach oglądaliśmy długą i dobrze zrealizowaną transmisję. Wcześniejsze siedem edycji wyścigu zaczynało się wczesnym rankiem, czasami nie obejmując kamerami najważniejszych momentów rywalizacji.

W tym roku najmocniejsze zespoły, jak Lidl-Trek czy SD Worx-Protime, zagrały va banque, wysyłając do odjazdu zawiązanego w połowie wyścigu pomocniczki. W najlepszej sytuacji znalazły się wtedy Szwajcarka Elise Chabbey, koleżanka Katarzyny Niewiadomej, oraz przyczajona za jej plecami Grace Brown.

Australijka w przeszłości dwa razy stawała na podium w Liege: w 2020 roku dojechała po ucieczce, a w 2022 roku finiszowała jako pierwsza z grupki faworytek za plecami Annemiek van Vleuten. Dotychczasowy przebieg sezonu 2024 nie wskazywał jednak, by miała odegrać w nim główną rolę. Było jednak inaczej…

Wiedziałyśmy, że często mocna ucieczka może odjechać w środkowej partii trasy. Plan zakładał, że będę to ja lub jedna z koleżanek. Tak się stało, zrobiła się z tego mocna grupa. Zyskałyśmy nawet dużą przewagę, co mnie zaskoczyło. Wiedziałam, że to będzie długi wysiłek i starałam się wykorzystać tę grupkę, aby zaoszczędzić siły na podjazdach, a nie chciałam jej napędzać

– opowiadała o taktyce redaktorom “Rowery.org” Australijka.

To, że miałyśmy dużą przewagę nad peletonem, oznaczało, że nie musiałyśmy jechać bardzo mocno. W ucieczce, jak to zwykle bywa, były zawodniczki bardziej i mniej zmotywowane. Jasne, po całym dniu wysiłku jest się zmęczonym, bez względu na to, jak mocno pracujesz.

Obok wymienionych Brown i Chabbey trudy wyścigu znakomicie znosiła także Nowozelandka Kim Cadzow z EF Education-Cannondale. Trójka ta odjechała reszcie uciekinierek na stromym Col de la Redoute.

Peleton długo nie przejmował się prowadzącą grupką, dając jej sporo zapasu, aż do Wzgórza Sokołów. Wtedy ruszyły Elisa Longo Borghini, Katarzyna Niewiadoma oraz Demi Vollering, doganiając liderki tuż za nieoznakowaną poprawką, Gonhis-Boncelles.

Kiedy wjechałyśmy na Roche-aux-Faucons z minutą przewagi, byłam pewna, że na szczycie będziemy w czołówce. W finale było kilka ataków, zwłaszcza ze strony ekipy Canyon//SRAM, bo to ona miały dwie zawodniczki i one atakowały jedna po drugiej. Trzeba było trochę ryzykować i wybierać, na które ataki odpowiadać

– tłumaczyła Brown.

A jak z jej perspektywy wyglądał finisz w Liege?

Zachowałam cierpliwość. [Elisa] Longo Borghini i Kasia [Niewiadoma] zyskały, ja jechałam za Kim Cadzow i w tym punkcie byłam pewna, że nabieram prędkości, która pozwoli mi je wyprzedzić. Czasami cierpliwość nie przynosi rezultatów, ale dziś się opłaciła

– stwierdziła z przekonaniem.

Przełamanie

Aż do niedzieli sezon 2024 nie układał się po myśli Grace Brown.

Co prawda na samym jego początku wygrała krajowe mistrzostwa w jeździe na czas, ale potem przyszły niepowodzenia. Piąte miejsce w klasyku Cadela Evansa było tak naprawdę jej jednym przyzwoitym wynikiem. W Europie nie zbliżyła się nawet do top20.

Czy w takiej sytuacji można się poczuć pewnie na trasie dużego klasyku, jakim z pewnością jest Liege-Bastogne-Liege Femmes?

Jak wjechałyśmy na La Redoute we trzy, pomyślałam, że na pewno będziemy w czołówce. Po ostatnim podjeździe, w tej szóstce, na papierze byłam najlepszą sprinterką w grupie. Musiałam to rozegrać inteligentnie, ale byłam pewna, że mam szansę to wygrać

– wyjaśniła z uśmiechem.

Myślę, że to największy sukces mojej dotychczasowej kariery. Miałam dużo drugich miejsc w dużych wyścigach, ale to jest pierwsze zwycięstwo w monumencie – tak dla mnie, jak i dla zespołu. To super rozdział w mojej historii, to monumentalne zwycięstwo.

Następnym celem Grace Brown jest hiszpańska Vuelta, która rozpocznie się 28 kwietnia od drużynowej czasówki. Tam Australijka będzie motorem napędowym swojego zespołu, by później poszukać szansy etapowej na jednym z pagórkowatych odcinków. 31-latka jest też mocną kandydatką do medalu w jeździe na czas podczas Igrzysk Olimpijskich. W tej specjalności dwukrotnie była wicemistrzynią globu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułREGION: Bez prawa jazdy, wjechał do rowu. Tablice z innego pojazdu
Następny artykułKlopp stanął przed wszystkimi i nagle wypalił. “Przepraszam”