A A+ A++

Projekt badawczy realizują naukowcy Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu (pod kierownictwem prof. dr hab. Grzegorza Mazura) we współpracy z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym we Wrocławiu, Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego oraz Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Badanie finansuje Agencja Badań Medycznych.

– To bardzo bezpieczna procedura – podkreśla prof. Grzegorz Mazur z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – Co ważne, do projektu mogą się zgłosić nie tylko osoby, u których koronawirusa potwierdzono, ale też takie, które – na podstawie objawów – podejrzewają, że go przeszły. W ramach przygotowania do badania zrobione zostaną odpowiednie testy, które te podejrzenia zweryfikują.

– Wygląda na to, że jeśli ta metoda ma działać, to działa od razu. Na tym etapie badań nie jest to jednak jeszcze wniosek naukowy, tylko przypuszczenie, wymagające potwierdzenia na większej liczbie pacjentów – dodaje dr Jarosław Dybko, lekarz koordynujący projekt z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Zawodowych, Nadciśnienia Tętniczego i Onkologii Klinicznej USK.

Dotychczasowe wrocławskie badania potwierdzają także już wcześniej zaobserwowany fakt, że część ozdrowieńców ma znikomą ilość przeciwciał antySARS-CoV-2. Spośród tych, którzy zgłosili się do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu jako dawcy, liczba ta szacowana jest na ok. 20-25%. To nic nowego, odpowiedź immunologiczna w przypadku zakażenia innymi wirusami także jest zróżnicowana. Z przyczyn oczywistych niska ilość przeciwciał dyskwalifikuje takie osoby jako dawców. Czy to oznacza, że sami także mogą ponownie zachorować? To zagadnienie także musi być jeszcze zbadane.

– Opisano już przypadki powtórnych zakażeń koronawirusem, ale wciąż mamy za mało danych – uważa dr Jarosław Dybko. – Nabywanie odporności nie zależy wyłącznie od produkcji przeciwciał, jest jeszcze odporność komórkowa, w tym pamięć limfocytów T. Znaczenie w budowaniu trwałej odporności ma także mutagenność wirusa Sars-Cov-2, której jeszcze nie znamy – dodaje.

Zdaniem lekarza, nie można też udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy ilość przeciwciał we krwi ozdrowieńców ma związek z przebiegiem choroby. Pojawiają się wprawdzie tezy, że im cięższy przebieg kliniczny zakażenia, tym więcej przeciwciał w surowicy, ale w przypadku nowego koronawirusa nie ma na to potwierdzenia. Wrocławski projekt ma dostarczyć dowodów: badania serologiczne z oznaczeniem przeciwciał przeprowadzane są u pacjentów przed podaniem osocza. A przecież każdy z nich, kiedy wyzdrowieje, jest potencjalnym dawcą. Ostateczne wnioski z programu będą znane pod koniec przyszłego roku.

– Terapią w ramach badania ma zostać objętych 300 pacjentów z określonym ciężkim przebiegiem COVID-19, ale mamy ściśle określone cele naukowe. Chociaż immunoprofilaktyka bierna jest metodą znaną od lat, w przypadku jej stosowania w COVID-19, wciąż niewiele o niej wiemy – tłumaczy dr Dybko.

Jak na razie nie opracowano ani szczepionki przeciwko zakażeniu SARS-COV-2, ani kuracji przeciwwirusowej, dlatego leczenie osoczem staje się jedną z ważniejszych strategii leczniczych, łatwo dostępną i w zasadzie pozbawioną poważniejszych działań niepożądanych.

Obserwuj nasz serwis na:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPostępy polskich juniorów w European Talent Cup 2020
Następny artykułUporządkowanie terenu pod Park Redutowa – konsultacje