A A+ A++

To był mecz sąsiadów z ligowej tabeli, którzy w 22 meczach zdobyli tyle samo punktów (34) i odnieśli tyle samo zwycięstw (po dziewięć). Na boisku od pierwszych minut uwidoczniła się jednak duża przewaga Lecha. 

– Atak pozycyjny Lecha jest jednym z najlepszych w lidze. Mało jest drużyn tak dobrze grających piłką. To nie zawsze przekłada się na wynik, ale sposób budowania akcji może się podobać – mówił przed spotkaniem trener Lechii Piotr Stokowiec.

I rzeczywiście, natarcia poznaniaków mogły się podobać. Sporo było krótkiej gry, na jeden kontakt, prostopadłych podań penetrujących obronę gości. Dobrze funkcjonowały skrzydła. Nie wszystkie akcje kończyły się strzałem czy nawet zagrożeniem pod bramką Lechii, ale gospodarze się tym nie zrażali i cały czas parli do przodu. 

Tymczasem gdańszczanie nie byli w stanie rozegrać żadnej sensownej akcji. Dużo paniki było szczególnie w momentach, kiedy lechici podchodzili wysokim pressingiem. Od czasu do czasu po przechwytach udawało się za to wyjść z kontrami, ale były one niezborne. A to ktoś niecelnie podał, a to wdał się w niepotrzebny drybling, a to zbyt długo zwlekał z odegraniem piłki.

Szczególnie irytujący był Jaroslav Mihalik, niczym nie imponowali też Conrado czy Maciej Gajos. Z kolei Tomasz Makowski i Kristers Tobers skupili się właściwie tylko na destrukcji. Nie może więc dziwić, że Flavio Paixao mógł tylko bezradnie rozkładać ręce, czekając na stworzenie przez kolegów choć jednej dobrej okazji do zdobycia bramki. Próbował sam cofać się po piłkę, ale z tego również nic nie wynikało.

Nalepa niczym mur, fruwający Kuciak

Przy takim obrazie meczu na pochwały mogli zasłużyć tylko gracze defensywni. Jak zwykle niesamowitą ofiarnością wyróżniał się Michał Nalepa, który przeciął sporo groźnych akcji i w całym meczu zablokował rekordową liczbę strzałów rywali.

Kapitalnie spisywał się Duszan Kuciak, który tylko w sobie znany sposób obronił dwa niezwykle groźne strzały głową oddane po rzutach rożnych przez Christiana Gytkjaera oraz Karla Muhara. Głównie dzięki Słowakowi Lechia utrzymywała do przerwy bezbramkowy remis.

Lech Poznań – Lechia Gdańsk 2:0. Dusan Kuciak Fot. Lukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

Sytuacja gości pogorszyła się jeszcze bardziej, kiedy w 51. min drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Karol Fila (niepotrzebny faul na Tymoteuszu Puchaczu, będący jednak skutkiem straty Mihalika). Od tego momentu przewaga Lecha była wręcz przygniatająca. Trener Stokowiec próbował ratować się zmianami, co ciekawe, ofensywnymi. Między innymi debiut w Ekstraklasie – zresztą nieudany – zaliczył Kenny Saief. Paradoksalnie, grając w osłabieniu, Lechia wyprowadzała groźniejsze ataki, ale w decydujących momentach brakowało dokładności.

Skandaliczne zachowanie kiboli z Gdańska

Około 65. minuty mecz został przerwany na skutek skandalicznego zachowania ludzi zasiadających w sektorze gości, a mieniących się kibicami Lechii. W pewnym momencie część z nich zaczęła rzucać odpalonymi racami w kierunku sektorów zajmowanych przez sympatyków Lecha. Również rodzin z dziećmi. Czysty idiotyzm i bandytyzm, bo wiadomo, jak niebezpieczna może być płonąca raca. Przy okazji zadymili niemal połowę boiska, zatem sędzia meczu Piotr Lasyk przerwał grę i zaprosił piłkarzy obu zespołów do szatni. 

Naprawdę brak słów, żeby opisać takie zachowanie. Należy mieć nadzieję, że nikt z obecnych na trybunach znacząco nie ucierpiał. Przez moment wydawało się, że spotkanie zostanie przerwane, co skończyłoby się walkowerem na korzyść Lecha. Ostatecznie po burzliwych naradach delegat PZPN podjął decyzję, by wznowić mecz. Pod warunkiem, że nic więcej nie będzie zagrażało bezpieczeństwu na stadionie.

Wiadomo, że na gdański klub posypią się po tym incydencie kary finansowe. Niewykluczone też, że w tym sezonie kibice Lechii na żaden wyjazd już nie pojadą. Cóż, za głupotę trzeba płacić…

Niedługo po meczu Lechia wydała oficjalny komunikat dotyczący zajścia. Oto jego treść:

“Lechia Gdańsk stanowczo potępia zachowanie kibiców, do jakiego doszło w Poznaniu podczas meczu z Lechem. Sytuacja, do jakiej doprowadziły osoby zajmujące miejsca wśród naszych fanów była niedopuszczalna, gdyż zagrażała bezpieczeństwu innych osób przebywających na stadionie.

Klub deklaruje pełną współpracę z Komisją Ligi w zakresie postępowania dyscyplinarnego. Jednocześnie upominamy naszych kibiców wspierających drużynę w meczach wyjazdowych – jakiekolwiek zachowania mogące stanowić zagrożenie na stadionie, są nieakceptowalne oraz narażają klub na odpowiedzialność i poważne konsekwencje.”

Niezwykła przewrotność losu

Przerwa trwała ponad 10 min. Po niej rozpoczęła się kolejna odsłona niesamowitego show, którego bohaterem był Kuciak. To, co wyprawiał słowacki bramkarz, było wręcz nieprawdopodobne. Na długo zapamięta go zwłaszcza Pedro Tiba, który dwukrotnie strzelał z najbliższej odległości, jednak Kuciak w magiczny sposób odbijał piłkę. Fenomenalnych interwencji miał więcej, w sumie obronił 11 strzałów.

Kiedy wydawało, że dziś na bramkarza Lechii po prostu nie będzie siły, los jeszcze raz pokazał swoją przewrotność. W 83. min na strzał zza pola karnego zdecydował się Jakub Moder. Piłka trafiła w słupek, po czym odbiła się od pleców Kuciaka i wturlała do bramki… Niezwykły pech absolutnie najlepszego zawodnika meczu.

Po zdobytej bramce Lech dalej atakował. W sumie w całym spotkaniu oddał aż 40 strzałów! Ale zupełnie niespodziewanie w 90. min kapitalną okazję na wyrównanie mieli goście. Po podaniu Filipa Mladenovicia z kilku metrów uderzał pozostawiony zupełnie sam Patryk Lipski, jednak pomocnik Lechii fatalnie przestrzelił. To była piłka na remis, tymczasem chwilę później zasłużone zwycięstwo Lecha mocnym strzałem pod poprzeczkę przypieczętował Marchwiński. 

Lech Poznań – Lechia Gdańsk 2:0 (0:0) 

Bramki: Kuciak (83. samobójcza), Marchwiński (90. + 1.).

Lech: Van der Hart – Kamiński, Satka, Rogne Ż, Kostewycz – Muhar Ż (59. Marchwiński Ż), Tiba – Jóźwiak (88. Letniowski), Ramirez, Puchacz (65. Moder) – Gytkjaer.

Lechia: Kuciak – Fila Ż Ż CZ, Nalepa, Maloca Ż, Mladenović – Tobers, Makowski – Mihalik (59. Zwoliński Ż), Gajos (77. Saief), Conrado (59. Lipski) – Flavio Paixao.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAż 18 mln zł na poprawę stanu mieszkań w Bydgoszczy
Następny artykułW trosce o bezpieczeństwo – Bal Seniora w Bednarach-Kolonii