A A+ A++

Dzisiaj znamy serię gier o białowłosym zabójcy potworów z Rivii dzięki warszawskiej spółce, CD Projekt. Trylogia zdobyła sympatię milionów graczy i niejednego z nich przekuła w zawziętego czytelnika literatury fantasy. Gdy na łamach kultowej Fantastyki umieszczono pierwsze opowiadania z Wiedźminem, to nikt z ówcześnie czytujących pismo nie spodziewał się, że jest świadkiem narodzin polskiej siły eksportowej. Współcześnie, tego Białego Wilka, Rzeźnika z Blavikem lub po prostu Geralta z Rivii, zna już cały popkulturowy świat. Welonem zapomnienia okryto natomiast jeden, niedoszły projekt zespołu Metropolis Software.

O pierwszej grze z Wiedźminem nie mówiono od dawna, dopóki zespół utalentowanych twórców nie zrealizował filmu dokumentalnego pt. „Biały Wilk: Historia Komputerowego Wiedźmina” (2017) – prawdziwej kopalni wiedzy dla graczy chłonnych historii marki w świecie elektronicznej rozrywki. Zebrano i spięto całość w dwugodzinnym materiale nasączonym anegdotami, ciekawostkami i zgrabnym komentarzem. Tytułowa historia komputerowego Wiedźmina rozpoczyna się wraz z pomysłem Metropolis Software, grupy zapalonych twórców założonej w 1992 roku przez znaną postać polskiego gamedevu, Adriana Chmielarza.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie będziemy studiować kariery poszczególnych nazwisk, lecz z racji tematyki, kilka osób znajdzie się w poniższym tekście. Pierwszym dziełem Metropolis Software była Tajemnica Stauetki, gra przygodowa napisana w Asemblerze. Jej atutem była fabuła opowiadająca o losach Johna Pollacka szukającego skradzionych relikwii w różnych częściach globu. To od początku sugerowało, że studio stać na ciekawe historie, choć pracując nad Wiedźminem skupili się mocno na zgodności z materiałem źródłowym. Za chwilę zejdziemy do jaskini wspomnień ludzi odpowiedzialnych niegdyś za Witchera, bo taki tytuł nosiła gra. Pomysłodawcą i autorem nazwy jest Adrian Chmielarz.

Skowyt Wilka

Napisałem do niego list o tym, że chcemy to zrobić [grę o Wiedźminie – dop.red.]. Zgodził się” – wspominał w 2014 roku na łamach Eurogamera. Chmielarz zachował kopię tamtego listu, wysłanego do Andrzeja Sapkowskiego, jako dowód, że to właśnie on jest autorem słowa “Witcher”. Wcześniej, w języku angielskim nie istniał słowny odpowiednik Wiedźmina, a ze źródeł jak przebadałem wynika, że jedynym pasującym terminem byłoby The Hexer – teraz sami określcie, która z nazw jest chwytliwsza. Czym zatem miało być Chmielarz’s Witcher (wybaczcie mi sarkazm)? Grą opartą na zbiorze opowiadań. Metropolis nie chcieli pisać autorskiej historii, więc skupili się na adaptacji literackiego pierwowzoru. Chmielarz znał Sapkowskiego, którego często widywał podczas konwentów w latach 90. Witcher lub po prostu Wiedźmin uchodził w zapowiedziach za produkcję dojrzałą, z możliwością wyborów moralnych i skomplikowanymi psychologicznie bohaterami.

Twórcy gry chcieli koniecznie zachować literacki sznyt, ponieważ czytając książki o Wiedźminie widzimy, jak świat został obudowany wokół relacji postaci. Stąd decyzja o liniowym charakterze gry była oczywista – z koncepcyjnego i technicznego punktu widzenia. „Wiem, że dzisiaj brzmi to zabawnie, lecz w 1997 roku nie było to takie oczywiste. Kwestia łatwych i trudnych wyborów czy mroczniejszego tonu historii nie była wspólnym dobrem. Taki był cel zważywszy na jakość materiału źródłowego – zainspirowała nas do stworzenia czegoś wyjątkowego” – kontynuował. Wiedźmin od Metropolis Software nie był traktowany w kategoriach gry RPG, jak zrobiło to dekadę później CD Projekt RED. Autorzy niedoszłej wersji używali określenia gry z pogranicza action-adventure, choć przeznaczonej dla zdecydowanie starszych odbiorców.

Zanim projekt odszedł w zapomnienie, Metropolis podpisało umowę z wydawnictwem TopWare. W nowych zapowiedziach nagle pojawia się Wiedźmin, a dostępne wówczas screeny sugerowały ciekawą produkcję w klimacie mrocznego fantasy. Problemy techniczne oraz zwątpienie wydawcy w powodzenie Wiedźmina zdziesiątkowały zapał studia. Chmielarz sam miał wątpliwości co do przyjęcia gry na świecie, w końcu bazowała na kulturze słowiańskiej, praktycznie nieznanej poza granicami Europy. „Nie było żadnej dramy” – wspominał. Dlaczego więc porzucono prace nad Wiedźminem? Metropolis Software pracowało wówczas nad swoją najważniejszą grą, Gorky 17. Cytując klasyka: „wybrali mniejsze zło”. Choć książkowy Geralt odparłby, że jeśli trzeba wybierać między złem a złem – to lepiej nie wybierać wcale. Niestety, w branży gier nie honoruje się tej zasady.

Spór o Wiedźmina

undefined

„Biały Wilk: Historia Komputerowego Wiedźmina” dokonał jeszcze jednej, wielkiej rzeczy. Po obejrzeniu materiału odezwali się dwaj programiści niegdyś tworzący dla Metropolis Software – Jarek Sobierski oraz Kacper Reutt. Okazało się, że nie przetrwały jedynie szkice koncepcyjne i fragmenty zapowiedzi w ówczesnej polskiej prasie. Jeden z panów dysponował demem technologicznym, które udało się uruchomić dzięki emulatorom. Gdyby ktokolwiek jeszcze dysponował sprzętem z tamtej epoki, to grę udałoby się uruchomić w natywnym środowisku. Niemniej, rozgłos filmu dokumentalnego i jego skutki zasługują na słowa uznania. Nie chciałbym Wam streszczać tego materiału, więc jeśli nie oglądaliście filmu to naprawdę polecam. Zerkając na demo z dzisiejsze perspektywy, mielibyśmy do czynienia z ciekawym doświadczeniem. Oprawa była całkiem ładna jak na rok produkcji. Ubrany w fioletowy kubraczek bohater przemierzał kolejne lokacje i napotykał nawet NPC oraz jednego potwora. Widać, że gra znajdowała się w aktywnej fazie produkcji.

Echa filmu wywołały także komentarze m.in. Adriana Chmielarza, który odniósł się do kilku faktów historycznych ujętych w materiale. Twórcy filmu również odpowiedzieli, a zapis tej wymiany spostrzeżeń znajdziecie na blogu jednego z naszych Czytelników. Dzisiaj ciężko określić, czy Wiedźmin od Metropolis Software byłby w stanie odnieść sukces adekwatny do gry CD Projektu. Pod koniec lat 90. o Wiedźminie nie było jeszcze głośno, a gra miałaby zdecydowanie większe szanse na rynku po roku 2000. Rozgłos zyskiwały książki, a Lew Rywin wyprodukował serial oraz film ze słynnym Smokiem i oczywiście Michałem Żebrowskim w roli tytułowej. Być może twórców niedoszłej gry pożarły ambicje. Obiecywano wiele sztuczek, w tym sypiące się z miecza iskry po uderzeniu o ścianę, jak pisywano w zapowiedziach. Wiedźmin miał oferować również zaawansowane cienie postaci. Co ciekawe, gra była pisana pod 3dfx Vooodo. Czy grało się dobrze? Tego już się nie dowiemy. Niemniej, należą się brawa za podjęcie się projektu w czasach, gdy nikt nawet jeszcze nie myślał o pierwszej polskiej grze z Wiedźminem.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMarek Isański: Pozbawianie obywateli prawa do sądu w sprawach podatkowych
Następny artykułGiełda, nieruchomości czy złoto. Co wybiera Mariusz Patrowicz?