Prof. Irma Kozina, historyczka sztuki, w 2009 r. zamieszkała w katowickim Nikiszowcu. Wybrała tę dzielnicę ze względu na jej klimat i zabytkową architekturę. – To było moje wymarzone miejsce do życia. Jedynym mankamentem były rachunki. Za ogrzanie 63-metrowego mieszkania w sezonie grzewczym musiałam płacić po 1200 zł miesięcznie. Po dwóch sezonach znalazłam nowe rozwiązanie – mówi Kozina. Zdecydowała się na ogrzewanie elektryczne. – Kupiłam specjalne grzejniki, a miesięczne opłaty spadły do około 500 zł – mówi prof. Kozina.
Inwentaryzacja źródeł ciepła w Nikiszowcu
Niedawno, podobnie jak inni mieszkańcy dzielnicy, otrzymała pismo z Hutniczo-Górniczej Spółdzielni Mieszkaniowej, która administruje większością nikiszowieckich domów. Informowano w nim, że każdy lokator musi podać, jak ogrzewa swoje mieszkanie. – Złożyłam oświadczenie, że mam ogrzewanie elektryczne. Wcześniej oczywiście informowałam o tym spółdzielnię. Ale teraz usłyszałam, że takie ogrzewanie nie jest w porządku i będę musiała wrócić do poprzedniego systemu. Kiedy zwróciłam uwagę, że to bardzo drogie i czy mogę zainstalować ogrzewanie gazowe, usłyszałam odmowę. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że wywiera się presję na lokatorach, by korzystali z usług tylko jednej firmy – uważa Kozina.
Przez wiele lat mieszkańcy Nikiszowca ogrzewali lokale piecami na węgiel, ale w ramach walki z niską emisją w mieszkaniach pojawiły się kaloryfery. Przez ostatnie lata dostawcą ciepła była firma Dalkia. – Na początku tego roku zmieniły się przepisy i kosztów ogrzewania nie może już rozliczać ta firma, ma to robić spółdzielnia. To dlatego przeprowadziliśmy inwentaryzację źródeł ciepła, bo nie wiedzieliśmy, kto jest klientem Dalkii, a kto stosuje inne rozwiązania. Przy okazji wyszło na jaw, że są mieszkania bez ogrzewania. Ktoś kupił je z przeznaczeniem na wynajem krótkoterminowy i wcale ich nie ogrzewa. To problem, bo cierpią na tym sąsiedzi takiego lokalu – mówi Krzysztof Ochman, kierownik HGSM w Nikiszowcu.
Prof. Kozina: Zapraszam na kontrolę
Pytamy o przypadek Irmy Koziny. Kierownik Ochman zaprzecza, by spółdzielnia nie wyraziła zgody na zainstalowanie ogrzewania gazowego. – Jest wręcz przeciwnie, zachęcamy do tego, bo z ogrzewaniem elektrycznym jest problem. Przy starych, grubych murach i wiekowej instalacji takie rozwiązanie nie zdaje egzaminu. W sezonie grzewczym minimalna temperatura musi wynosić 16 stopni, bo w przeciwnym razie w mieszkaniach rośnie grzyb. Myślę, że ta pani elektrycznymi grzejnikami jedynie się dogrzewa. Utrzymanie odpowiedniej temperatury w całym mieszkaniu nie jest możliwe – wyjaśnia Ochman.
Kozina nie zgadza się z taką interpretacją. – Gdy zmieniałam ogrzewanie, nikt ze spółdzielni nie miał zastrzeżeń. Przecież ja w tym domu mieszkam! Jak mogłabym funkcjonować zimą w niedogrzanym mieszkaniu? W domu mam ciepło, ponad 20 stopni. Zapraszam na kontrolę – denerwuje się Kozina.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS