A A+ A++

Wiadomo, wiara jest uznaniem granic naszego rozumu, ale też uznaniem granic nas samych. Są tacy, którzy twierdzą, że wiara jest sprzeczna z rozumem. Oczywiście wiara w żadnym wypadku nie przeczy rozumowi. Przeciwnie, wiara go wyprzedza. Nastały trudne czasy dla Kościoła i wiary. Pandemia przez ostatnie dwa lata spustoszyła nasze kościoły, w miastach nade wszystko. To był zastój i w większości przypadków nie było to sprawą ateizmu. Ktoś nazwał to … wiarą odpoczywającą. To prawda, że wiara jest uznaniem granic tego naszego rozumu, bo w końcu Ewangelia może imponować swoją wyniosłą prostotą. Nie ma w niej jakiegoś efekciarstwa, czy działania na efekt. Nie ma w Ewangelii zbędnego intelektualizmu czy filozofowania i jest największą literaturą choćby przez to, że nie jest w ogóle literaturą. Jest czymś co nie zagrabia czegoś z naszego wewnętrznego bogactwa. tak więc te dwa lata rzeczywiście stały się dla wielu z nas takim zakonem samotności, nie w pojęciu jakiegoś klasztoru, ale okresem dreptania i kołowania, kiedy baliśmy się kontaktu z tłumem. Nie chcieliśmy, a nawet nam zabroniono chodzić pośród tłumu. Były chwile zrozumienia tych apeli, a czas umykał.
Czuliśmy to rozdarcie. W kościołach jakby zapanowała biblioteczna cisza, niektóre się same zamykały przed naszą tożsamością. Wojna na Ukrainie otworzyła kościoły, jakby nagle wszystko zaczęło się dziać w odwrotnym kierunku. Oto poczuliśmy bezsens naszego istnienia. Wojna w środku Europy w XXI wieku! Nonsens. Europa zdała się być taką zgaszoną gwiazdą, zepsutym rajem. Nie czuliśmy, i trwa to do dziś, jakbyśmy nie czuli się objęci miłością i przyjaźnią Boga. Stara Europa stała się jakby domem bez okien. Ciemność a w niej nie widać nawet kropelki światła. I ta myśl, co dalej, jakie jutro nas czeka? Dzieci mówią do nas: po co mi młodość. W nas znów wiara bez nadziei. Taki kwiat z bibuły, a przecież ważne jest abyśmy znaleźli nadzieję, jakiś jej okruch, takie ziarenko, z którego może zakiełkuje wiara w lepszy świat. Wojna daje tylko nadzieję na śmierć. Wiara, nadzieja, miłość, gdzie są, gdzie ich szukać? Nie wiem, sam nie wiem. czy mamy zacząć przyzwyczajać się do beznadziei jak do samotności? Odpowiadamy sobie sami….

PS. Kopia karykatury z The Economist.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułProgram „Ciepłe mieszkanie” czyli możliwość wymiany pieca węglowego w budynku wielorodzinnym
Następny artykułUkrainka wróciła do wyzwolonej miejscowości. Oto, co w jej mieszkaniu zostawili Rosjanie