A A+ A++

Przez zawirowania na rynkach finansowych nie tylko koszty kredytów frankowych zrobiły się największe w historii, ale przede wszystkich skokowy wzrost wartości raty jest największy. Oto proste wyliczenie dla najbardziej pechowych kredytobiorców, którzy mieszkanie kupowali w październiku 2008 roku i kredyt zaciągali przy najniższym kursie, kiedy za franka płaciliśmy 2,02 zł.

Kredyt hipoteczny średniej skali, czyli na około 300 tys. zł, był wówczas przeliczany na 148,5 tys. franków. Dziś taki pechowiec ma jeszcze do spłacenia 97 tys. franków, a koszt jego raty skoczył mniej więcej tyle ile kurs szwajcarskiego waluty. A w ciągu miesiąca zawirowań związanych z epidemią koronawirusa frank umocnił się o 7,2 proc., co z wzrostami jakie notuje od początku roku daje 10,5 proc. więcej.

W ciągu tych trzech miesięcy, dla kredytobiorców, których marża sięga 1,3 proc. oznacza to wzrost wielkości raty z 1790 na 1970 zł, czyli 180 zł (o ile wysoki kurs franka się utrzyma).

Zobacz też: Najbogatsi tracą na koronawirusie. Jest jeden wyjątek

Rekordowe wzrosty franka szwajcarskiego

Takich wzrostów nie widzieliśmy nawet na początku 2015 roku, kiedy decyzja Banku Szwajcarii o tym, że zaprzestaje osłabiać walutę spowodowała wystrzał kursu z 3,5 do 4 zł, czyli ponad 14 proc. Wówczas rata tego samego kredytu wzrosła jednak tylko o 50 zł, bo zwyżce notowań towarzyszyło obniżenie stóp procentowych, które pierwszy raz zrobiły się ujemne.

Pytanie tylko, czy taki wzrost raty rzeczywiście w istotny sposób odciśnie się na życiu frankowiczów. Przede wszystkim to ludzie o statusie społecznym wyższym niż przeciętny – z danych Biura Informacji Kredytowych wynika, że 72 proc. tego zadłużenia przypada na mieszkańców dużych miast, a trzeba też pamiętać, że na samą decyzję o kupnie mieszkania stać bogatszą połowę społeczeństwa. Tymczasem jak informował wiceminister finansów Leszek Skiba, dochód rozporządzalny statystycznej rodziny (2+2) wyniósł w zeszłym roku około 100 tys. zł. To jakieś 8,3 tys. zł miesięcznie, z których według danych GUS, ta sama rodzina 6,5 proc. wydaje wyłącznie na rekreację i kulturę, a 5 proc. na restauracje i hotele. Łącznie 950 zł miesięcznie.

To nie tylko pokazuje potencjał finansowy przeciętnej rodziny obarczonej ratami. Niemniej ważne jest tu odniesienie do przyczyny wzrostu kursu franka. Ta sama epidemia powoduje bowiem izolację mieszkańców miasta, a za nią znaczący spadek właśnie tego typu wydatków konsumpcyjnych. A istotną pozycją domowego budżetu są przecież jeszcze zakupy odzieży i obuwia (4,5 proc.), wyposażenia i prowadzenia domu (5,7 proc.), tzw. innych towarów, w tym np. elektroniki (6,1 proc.), a przede wszystkim wydatki związane z transportem (10,5 proc.). To w sumie ponad 2,2 tys. zł miesięcznie, gdzie uszczuplenie spowodowane marcową decyzją o zamknięciu galerii (a także masowym przechodzeniu na pracę zdalną) z pewnością będzie większe niż kilka procent. To więcej niż wzrost wartości raty kred … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDomowym finansom grozi demolka. Ile osób dotknie epidemia?
Następny artykułPlanowane przerwy w dostawie energii elektrycznej dla powiatu nowomiejskiego