Jest na Facebooku bardzo popularny profil “Uwaga, śmieciarka jedzie”. Ludzie dzielą się informacjami o tym, gdzie mogą znaleźć meble, zdjęcia, pamiątki, których właściciele już nie potrzebują. Albo umiera właściciel i ktoś, kto sprząta jego dom dla nowych mieszkańców, ogłasza: właściciel był samotny, nie miał rodziny, więc nikt nie weźmie pamiątek po nim.
W Krakowie “śmieciarka” też jeździ często. Zainteresowani odbierają to, co innym niepotrzebne. Ale bywa, że na śmietniku, przy dzwonach do segregacji, lądują stare rodzinne albumy ze zdjęciami.
Zdjęcia na mnie czekały
Krakowianka Zosia Karnasiewicz, fotografka, ratuje wyrzucane przez ludzi zdjęcia. Ludzkie twarze, ludzkie historie, marzenia i emocje zebrała w dwóch kartonach. Trzyma je w swoim pokoju, dokłada do nich kolejne. I niechcący zrobił się z tego projekt fotograficzny.
– Był maj, wróciłam do domu z wycieczki rowerowej, zajrzałam na Facebooka. A tam ogłoszenie: na ulicy tej, w miejscu tym, leżą przy dzwonach do segregacji porzucone zdjęcia. Oczywiście pojechałam tam, zdjęcia na mnie czekały – opowiada Zosia Karnasiewicz. – Prawdopodobnie były włożone do foliowego worka, ale ktoś je wysypał. Zdjęcia legitymacyjne, ślubne, portretowe, pocztówki przysyłane z różnych miejsc. Bardzo zawilgocone, zbite w twardy blok, zlepione. Zardzewiałe ramki, z widocznym grzybem, w których umieszczono człowieka i jego historię. Zabrałam to wszystko do domu.
Altas zniszczeń
Rozłożyła zdjęcia i inne papierowe pamiątki na ręcznikach. Przyglądała się ludziom z fotografii, czytała zbierane przez nich wycinki z gazet, dowody wpłaty. Niektóre ze zdjęć oglądała dłużej, bo wydawało jej się, że zna twarze. Rozpoznała aktorkę z lat 70., krakowskiego profesora, księdza, żołnierza, marynarza. Na części zdjęć zachowały się odciski buta, nie usuwała tych śladów. Pomyślała, że z tych fotografii można zrobić kolaże, to był jej projekt, który chciała zrobić dla Stowarzyszenia Grupa Mosaic (należy do niego). Zdjęcie do zdjęcia, twarz do twarzy, zeskanowane, nałożone, przenikające się. Tak powstał “Altas zniszczeń”. Być może będzie z tego wystawa, galerie są zainteresowane.
– Ratuję zdjęcia i pamiątki, bo nie ma nic ciekawszego i piękniejszego niż ludzkie życie – mówi Zosia. – Na fotografiach jest wszystko, każda emocja. Nie wiem, kim były osoby na nich uwiecznione, ale mogę zgadywać, co czuły, w jakim były nastroju. Zdjęcia niczego nie ukryją. Tych ludzi już nie ma, ale wierzę, że dopóki ktoś ogląda ich zdjęcia, to oni są jednak obecni w mojej głowie; że ocalam ich. W dwóch kartonach mam ludzi, z którymi się zaprzyjaźniłam. To są wieczne przyjaźnie, przynajmniej dopóki papier trwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS