A A+ A++

– Wracają porody rodzinne! – ogłosiły szpitale, w których ze względu na epidemię koronawirusa takie porody od połowy marca były wstrzymane.

Wiele przyszłych mam, zwłaszcza tych w pierwszej ciąży, zareagowało entuzjastycznie. Fakt, że nie będą same, że będą miały wsparcie partnera, przyniósł dużą ulgę.

W związku z sytuacją epidemiologiczną opracowane zostały zasady bezpieczeństwa, np. w porodzie rodzinnym może uczestniczyć wyłącznie jedna osoba towarzysząca, która zamieszkuje z rodzącą co najmniej przez 14 dni przed porodem (mąż/partner lub inna bliska osoba). Osoba towarzysząca przy przyjęciu do szpitala, podobnie jak rodząca, ma wykonywany pomiar temperatury ciała i musi wypełnić formularz ankiety epidemiologicznej.

Jedna z młodych mam mówi, że już się szykowała do porodu z mężem, ale powiedziano jej, że zmieniły się wymagania i mąż musi wykonać test na COVID-19, co już samo w sobie stanowi koszt około 600 zł. A do tego jeszcze dochodzi całe „umundurowanie” epidemiologiczne, czyli w sumie koszt wyniósłby około tysiąca złotych. Zrezygnowali.

Listy do redakcji. Poród rodzinny a koronawirus

Rzeczywiście, 11 maja pojawiły się zalecenia konsultanta krajowego w dziedzinie położnictwa i ginekologii oraz konsultanta krajowego w dziedzinie perinatologii dotyczące porodów rodzinnych. A w nich nowy zapis: „osoba towarzysząca powinna mieć aktualny wynik testu PCR w kierunku COVID-19, z okresu nie dłuższego niż maksymalnie 5 dni przed porodem”. Wykonywanie testów u osób towarzyszących musi być realizowane na koszt tych osób w komercyjnych laboratoriach, a koszt jednego badania to około 600 zł.

Przy czym nie można ich przeprowadzić w każdym mieście, czasem przyszłego tatę czeka podróż do odległego o kilkaset kilometrów laboratorium.

Zalecenia sprzeczne i nielogiczne

Na wytycznych suchej nitki nie zostawiła Fundacja Rodzić po Ludzku. W ostrym sprzeciwie wypunktowała zalecenia, „stojące w sprzeczności z zasadą poszanowania godności i praw oraz wolności każdego człowieka i obywatela”. Wskazano, że zalecenia „narzucają odpłatne badania w kierunku zakażenia COVID-19 u osoby towarzyszącej kobiecie w trakcie porodu”. Są też sprzeczne ze stanowiskiem rządu, który przecież deklarował, że nie ma medycznej potrzeby wprowadzania regularnego obowiązku testowania personelu medycznego w kierunku COVID-19.

„Dlatego nasuwa się pytanie: dlaczego konsultanci taki obowiązek próbują wprowadzić wobec osób towarzyszących kobiecie w porodzie? Idąc tokiem myślenia konsultantów, należałoby również wprowadzić taki obowiązek wobec personelu medycznego, aby zabezpieczyć zdrowe kobiety w ciąży przyjmowane do porodu przed zakażeniem ze strony personelu medycznego” – punktuje Fundacja Rodzić po Ludzku. Dowodzi m.in., że czułość badań genetycznych waha się w zakresie 60-80 proc., a nierzadko zdarzają się także testy fałszywie dodatnie.

Powrót do lat opresyjnego położnictwa

Pacjentki zwracają uwagę, że bzdurą jest wymóg, że badanie na koronawirusa jest ważny tylko przez pięć dni. Trudno się w ten okres wstrzelić.

– Jak wiadomo, dzieci przychodzące na świat rzadko konsultują datę swoich narodzin, a co za tym idzie, powtarzanie badania przez 3-4 tygodnie donoszonej ciąży średnio co trzy dni jest wymogiem nierealnym dla większości par spodziewających się dziecka – wskazują.

Fundacja Rodzić po Ludzku konkluduje, że trudno oprzeć się wrażeniu, że zalecenia cofają nas mentalnie do lat opresyjnego położnictwa, w którym głosy i potrzeby kobiet nie były słyszane. Zgłaszają się do niej pacjentki przerażone, zagubione i sfrustrowane brakiem jasnych odgórnych wytycznych, brakiem informacji i odpowiedzi szpitali, panującym od miesięcy chaosem informacyjnym, absurdalnymi procedurami wprowadzanymi przez niektóre placówki. Skarżą się:

– Tak więc właśnie zamiast się relaksować, próbuję w 39 tc podjąć decyzję, czy zmieniać szpital, a jeśli tak, to na który. Po tych prawie 2 miesiącach wyszarpywania wszelkich badań i ustalania, co mi się należy, a co można odpuścić, jestem już naprawdę zmęczona sytuacją.

– To jest absurd, trzymać nas w niepewności. Niech już odmówią i będzie jasna sytuacja i zorganizujemy opiekę w którymś z innych szpitali, a nie teraz maksymalny stres i niewiadoma.

Położne murem za pacjentkami

Wtórują im położne. Oto zdanie jednej z nich, pracującej w szpitalu w Olsztynie: – Te nowe wytyczne bardzo ciężko jest zrealizować. Termin porodu to loteria i w bardzo niewielu przypadkach udaje się spełnić taki wymóg. Po drugie, kwestia finansowa. Testy na COVID są za drogie, żeby każdy mógł sobie pozwolić na taki wydatek. Poza tym nawet te pięć dni nie daje stuprocentowej pewności, że jeśli taka osoba towarzysząca się pojawi, to czy nie jest jednak zarażona – bo mogła wystarczyć jedna wizyta w sklepie. U mnie w szpitalu jeszcze nie zdarzyła się taka sytuacja, żeby para mogła być razem przy porodzie.

– Każda kobieta w tym ważnym dniu potrzebuje wsparcia nie tylko od personelu, ale również od rodziny. Dla ojca dziecka to też naprawdę niesamowite przeżycie kiedy pozwolimy mu przeciąć pępowinę. Wtedy po raz pierwszy może wziąć swoje dziecko na ręce – dodaje inna. – A co do testów, mają wady i zalety. Wprawdzie ja, jako osoba pracująca czuję się bezpieczniej. Ale przecież zdarzają się wyniki fałszywie pozytywne. Wadą jest też oczywiście cena.

Konsultanci zmieniają front

Z danych Fundacji wynika, że około 15 proc. szpitali w kraju przywróciło możliwość porodów rodzinnych. W konsekwencji są one przeciążone, przyjeżdżają do nich kobiety z innych miast, a nawet regionów. Część placówek nie zamieszcza informacji na swoich stronach, nie udziela odpowiedzi kobietom, bo czekają na szczegółowe wytyczne z Ministerstwa Zdrowia. A tam – chaos informacyjny.

W nowym stanowisku, z 14 maja, konsultanci krajowi piszą, że „w Polsce nie ma arbitralnego zakazu porodów rodzinnych” i choć „nadal nie zalecają łagodzenia ograniczeń dotyczących porodów rodzinnych”, to…

„Jednakże – uwzględniając wielką wagę i oczekiwania społeczne, związane z możliwością odbywania porodów rodzinnych (…) ostateczną decyzję o obecności osoby towarzyszącej przy porodzie może podjąć kierownik podmiotu udzielającego świadczeń zdrowotnych w porozumieniu z ordynatorem oddziału położniczo-ginekologicznego”.

Wskazali, że szczegółowe wymagania powinny być ustalane na podstawie możliwości danej placówki. W ich opinii niezbędne minimum powinno uwzględniać następujące kwestie:

– wypełnienie przez osobę towarzyszącą ankiety epidemiologicznej;

– osoba towarzysząca przez cały czas pobytu w szpitalu musi nosić maskę i rękawiczki;

– rodząca w towarzystwie osoby bliskiej przebywa w pojedynczej, indywidualnej sali porodowej wyposażonej w oddzielny węzeł sanitarny;

– osoba towarzysząca może zostać wpuszczona w momencie rozpoczętego porodu i powinna opuścić oddział w ciągu 2 godzin po porodzie;

– osoby pozostające w kwarantannie lub w trakcie izolacji nie mogą uczestniczyć w porodzie i wchodzić na teren szpitala.

Słowa nie ma już o konieczności wykonania badań na COVID-19. Ale czy tak pozostanie?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUkraina: sprzeciw biskupów wobec macierzyństwa zastępczego
Następny artykułPubliczne przedszkola wznawiają pracę. Są istotne obostrzenia