Wszystko, co związane jest z korepetycjami, to tabu. Ani nauczyciele, ani rodzice nie chcą wypowiadać się o nich z imienia i nazwiska. A zjawisko staje się coraz powszechniejsze. Na pytanie, dlaczego tak wielu uczniów korzysta z dodatkowych, płatnych lekcji z różnych przedmiotów, najczęściej pada odpowiedź: “Szkoła wymaga, a nie pomaga”.
Fot. Pixabay _
– Mój syn chodzi na dodatkowe lekcje z trzech przedmiotów: matematyki, chemii i angielskiego. Te dwa ścisłe szlifuje po to, by wskoczyć na wyższy poziom niż ten w szkole, bo zależy mu na dostaniu się do dobrego krakowskiego liceum – mówi mama ósmoklasisty z chrzanowskiej podstawówki.
– Angielskiego uczy się od 6. roku życia. Nie nazwałabym tego korepetycjami. To po prostu inwestowanie w siebie. Kto dziś utrzyma się na rynku pracy bez biegłej znajomości tego języka? – dodaje mama chłopca.
– Moja córka od dwóch lat chodzi na dodatkowe lekcje z matematyki. Nie rozumie tego, co jest przerabiane na lekcjach w szkole, a ja nie jestem w stanie jej pomóc – opowiada mama siódmoklasistki z Trzebini. – Za rok będzie zdawać egzamin na koniec szkoły podstawowej, więc tej matematyki i tak nie uniknie – dodaje.
O etyczny aspekt udzielania korepetycji swoim uczniom przez nauczycieli, zapytaliśmy dyrektorów kilku szkół. Ich opinie przeczytają Państwo w bieżącym wydaniu „Przełomu”.
Piszemy też o tym, ile kosztują indywidualne korepetycje, a ile maturalne kursy przygotowujące na wybrane kierunki studiów.
Gabriel Nowak z Olkusza, założyciel, właściciel i nauczyciel w firmie Matura Last Minute zapewnia, że korepetycje to niezły biznes.
Materiał o “korkach” można przeczytać w bieżącym wydaniu papierowego “Przełomu” oraz w jego e-wydaniu TUTAJ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS