A A+ A++

Z powodu sporu największego udziałowca, lokalnego biznesmena, z częścią dziennikarzy wydająca dziennik spółka Corner Media została postawiona w stan likwidacji i zmierza w kierunku unicestwienia.

But prezesa

„Dziennik Wschodni” powstał w 1993 roku w Lublinie. Przez lata wydawcą tytułu był norweski koncern prasowy Orkla, a ściślej kontrolowana przez Norwegów spółka Media Regionalne, do której należały też inne tytuły, między innymi „Gazeta Codzienna Nowiny”, „Gazeta Współczesna”, „Echo dnia” i „Gazeta Pomorska”. Tak było do 2013 roku kiedy ruszył proces sprzedaży Mediów Regionalnych na rzecz Grupy Wydawniczej Polska Presse, kontrolowanej przez niemieckie wydawnictwo. Po zakupie i zmiany nazwy na Polska Press, spółka ta zdominowała polski rynek mediów lokalnych i regionalnych, prowadząc 20 dzienników, tygodniki (głównie jako wydania weekendowe dzienników) i rozliczne serwisy internetowe. To właśnie ten pakiet przejął niedawno, kładąc na stole 120 mln zł, PKN Orlen – co otwiera drogę do rozszerzenia wyśrubowanych standardów propagandowych z TVP i Polskiego Radia także na upaństwowione gazety.

Czytaj także: Władza przejmuje lokalne media. „Dziś nikt nie może realnie stanąć na drodze PiS”. Zaskakująco niska wydaje się też cena

GW Polska Presse nie kupiło tylko jednego tytułu z portfela dawnej Orkli. Jako, że GW PP miało już w rękach „Kurier Lubelski”, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zobowiązał Media Regionalne do sprzedania „Dziennika Wschodniego” jeszcze przed przejściem pod skrzydła Polska Presse.

Dziennikarze DW zawiązali spółkę pracowniczą i rozpoczęli poszukiwania partnera biznesowego, który sfinansowałby rozruch nowego wydawcy. Sami zaś, z uwagi na ograniczone możliwości finansowe, widzieli dla siebie rolę udziałowców mniejszościowych. Inwestycją zainteresował się Tomasz Kalinowski, przedsiębiorca z Lublina działający przede wszystkim na rynku deweloperskim na Wschodzie Polski. – Współpraca układała się dobrze. Ale do czasu – mówi Agnieszka Mazuś, zastępca redaktora naczelnego DW.

Czytaj także: Orlen przejmuje Polska Press. Hot dog z PiS-owską propagandą w promocji

Miliony w ziemi

Górki czechowskie to lekko licząc 100 ha zieleni w północnej części Lublina, urokliwe pagórki i zalesione wąwozy. Gdyby przełożyć to na ujęcie geometryczne – 100 ha to kwadrat o boku długim na kilometr (Rynek Główny w Krakowie ma bok długości 200 metrów). Przy odrobinie dobrej woli można stworzyć w tym miejscu park perełkę. Albo zabudować ją blokami.

Właścicielem gruntu są podmioty prywatne, spółki powiązane z deweloperami. Od kilkunastu lat zabiegają o zmianę przeznaczenia górek czechowskich w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. W taki sposób, który pozwoliłby na około 30 hektarach spornego obszaru postawić osiedla bloków od 4 do 8 pięter.

Sprawa studium utknęła ostatnio w NSA bo pomysł zabudowy lubelskiego lasu budzi protesty mieszkańców. Kilka lat temu odbyło się nawet referendum w tej sprawie, w której Lublinianie odpowiadali na pytanie czy zgadzają się na zabudowanie owych 30 hektarów w zamian za zagospodarowanie pozostałych ponad 70 ha przez deweloperów i przekazanie ich miastu. Większość głosujących była przeciwna takiemu rozwiązaniu, ale z uwagi na śladową frekwencję (ok. 13 proc.) wyniki referendum nie zostały ani uznane, ani nawet potraktowane z uwagą.

Czytaj także: Jak PiS tworzy wyborcom alternatywny świat

Pat

„Dziennik Wschodni” w tej sprawie od początku stoi po stronie tych mieszkańców, którzy protestują przeciwko zabudowie części spornego terenu. A to musiało doprowadzić do konfliktu z Tomaszem Kalinowskim, który z kolei sprzyja deweloperskiemu projektowi. Od tego spory zaczęły się konflikty, które niedawno zaowocowały groźnym dla dziennika rozwojem wypadków.

Tyle, że statut spółki wydającej „Dziennik Wschodni” gwarantuje dziennikarzom niezależność. Żeby wyrzucić naczelnego, a potem tych dziennikarzy, którzy nie zgadzają się z poglądami większościowego właściciela, musiałby skupić w swoich rękach minimum 75 proc. udziałów i głosów na walnym zgromadzeniu.

W ciągu kilku lat, jeszcze zanim konflikt zaczął narastać, skupił udziały gwarantujące mu 73 proc. głosów. Do poziomu gwarantującego możliwość zmiany zarządu Corner Media i wymiany naczelnego wciąż brakuje więc 2 proc. – Większościowy udziałowiec składał pozostałym propozycje odkupienia tych brakujących kilku procent. Nawet po kilkaset tysięcy złotych za udział. Nikt z redakcji nie był zainteresowany, to szalenie budujące – mówi Agnieszka Mazuś.

Tomasz Kalinowski przyznaje, że półtora roku temu, kiedy zrozumiał, że stracił kontrolę nad spółką, a statut firmy faktycznie uniemożliwia mu sprawowanie kontroli nad majątkiem proponował pracownikom spółki odkupienie 35 proc. należących do nich udziałów (wtedy kontrolował jedynie 65 proc. kapitału) za 540 tys. zł. Chętnych do oddania mu pakietu kontrolnego nie było, więc zaproponował, że to on odsprzeda dziennikarzom swoje udziały. – Za 65 proc. udziałów oczekiwałem 450 tys. zł. W odpowiedzi usłyszałem, że „nie dadzą zarobić Kalinowskiemu”. A ja przecież chcę tylko odzyskać zainwestowane przed laty pieniądze – mówi przedsiębiorca.

Potem jeszcze przyprowadził do firmy dwóch inwestorów, skłonnych przejąć całą spółkę i udzielić pracownikom trzyletnich gwarancji zatrudnienia. Kiedy i ta propozycja została odrzucona zaproponował, by obydwie strony sporu przedstawiły wzajemnie oferty: za jaką cenę wykupią udziały drugiej strony. Bez efektu.

Czytaj także: Orlen kupuje Polska Press. PiS ma już teraz wszystkie narzędzia do niszczenia niezależnej prasy

Likwidacja

Wobec braku możliwości normalnej współpracy z mniejszościowymi udziałowcami Corner Media, Tomasz Kalinowski złożył wniosek o likwidację spółki. Jego udziały zostały wcześniej zajęte w związku z konfliktem z jednym z przedsiębiorców z branży deweloperskiej ze Wschodu Polski – nadal może jednak wykonywać z nich prawa przysługujące właścicielowi.

Proces likwidacji ruszył w styczniu. – Zakładałem, że w ciągu dwóch trzech miesięcy będę w stanie przygotować wycenę i doprowadzić do sprzedaży wydzielonej części przedsiębiorstwa – mówi Leszek Kukawski, wyznaczony na likwidatora przez sąd w Kraśniku. Sprzedaż ma się odbyć w formie aukcji – regulują to przepisy.

Leszek Kukawski twierdzi, że pracownicy Corner Media utrudniają mu dostęp do dokumentów spółki. Likwidator formalnie pełni rolę zarządcy, ale nie może podpisywać dokumentów, opłacać faktur. Jeśli sytuacja szybko się nie zmieni, spółce grożą kłopoty. Sprawą zajmuje się prokuratura.

Wiadomo, że 28 pracowników spółki – głównie dziennikarzy „Dziennika Wschodniego” – chce wziąć udział w licytacji. – Sami prawdopodobnie nie jesteśmy w stanie sfinansować tej inwestycji, nawet wspierając się kredytem. Liczę, że zgłoszą się do nas inwestorzy branżowi zainteresowani współpracą – mówi Krzysztof Wiejak, redaktor naczelny DW. Corner Media, jak zapewniają naczelni, pomimo pandemii i związanego z nią spowolnienia gospodarczego, jest pod względem finansowym zdrowym podmiotem przynoszącym zyski.

Zainteresowanie zakupem tytułu wyraził też Tomasz Kalinowski.

Odrzucone oferty sprzedaży własnych udziałów albo wykupienia udziałów udziałowców mniejszościowych przedstawione przez Tomasza Kalinowskiego wyceniały Corner Media na ok. 2 mln zł. To niewiele. Średnia cena dziennika regionalnego kupionego kilka tygodni temu przez PKN Orlen wyniosła 6 mln zł.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSPA nad jeziorem w środku lasu – doskonały mariaż różnych form wypoczynku
Następny artykułPierwszy medal Klubu Sportowego PREFBET – SONAROL