A A+ A++

Renata wspomina, że zgodziła się na chrzest dzieci, aby nie robić mężowi oraz teściowej przykrości. Choć jej wierzący małżonek nie nalegał, wiedziała, że odmowa mocno zaboli zarówno mężczyznę, jak i jego rodzinę. Dziś wie, że postąpiłaby inaczej – w końcu nie chodzi do kościoła i przygotowywała dzieci do przyjęcia sakramentu nie z tego powodu, z jakiego powinna to zrobić.

W odmiennej sytuacji była Daria. Świeżo upieczona mama postawiła na swoim, wywołując niemałą kłótnię – zarówno z mężem, jak i jego rodziną. Jowita jest z kolei przykładem, że nie zawsze w takiej sytuacji jesteśmy skazani na awantury z bliskimi. O takich rozwiązaniach wciąż jednak nie słyszy się często.

Renata ma za sobą chrzciny córki i syna. Twierdzi, że jeśli teraz miałaby podejmować tę decyzję, nie zgodziłaby się na to wszystko z kilku powodów.

– Trudno mi stwierdzić, czy w coś wierzę, ale na pewno nie jestem katoliczką. Na chrzest zgodziłam się dla świętego spokoju. Mąż pochodzi z bardzo religijnej rodziny i wiedziałam, że byłby to cios dla niego i teściowej. Moi rodzice również nie byliby zachwyceni, gdybym powiedziała, że chrzcin nie będzie – w końcu to tradycja. Dzieci przyjęły z tego samego powodu pierwszą komunię. Dziś nie zgodziłabym się na to wszystko. Wtedy uległam manipulacji. Dałam sobie wmówić, że dziecko tego potrzebuje – przyznaje.

52-latka tłumaczy, że decyzja o chrzcie powinna zostać podjęta tylko, jeżeli obydwoje rodzice są wierzący. Kobieta wspomina, że organizacja uroczystości była dla niej wyjątkowo stresująca. Ponadto czuła, że wszystko szykuje nie z własnej potrzeby, tylko po to, by zadowolić rodzinę.

– Chrzest drugiego dziecka odbył się z pierwszą komunią starszej córki. Potem powiedziałam, że chodzenie na religię i bierzmowanie będzie ich własną decyzją. Sama nie chodzę do kościoła, mąż też coraz rzadziej. Teraz nie rozumiem, po co w ogóle zdecydowaliśmy się ochrzcić dzieci.

Podobne przeżycia ma za sobą niewierząca Karolina. Przyznaje, że w jej przypadku brak kompromisów w tej kwestii wygenerowałby same kłótnie przy każdej możliwej okazji.

– Ochrzciłam dzieci, traktując to jako polską tradycję. Rodzicom oraz mojemu mężowi bardzo zależało. Osobiście był to dla mnie ogromny stres – tłumaczy.

Karolina dodaje, że nie chce, aby dzieci uczęszczały na lekcje religii, choć zgodziła się, by poszły do pierwszej komunii. Już teraz stresuje ją myśl ponownego przechodzenia przez wszystkie etapy tej uroczystości. Zwłaszcza że w ogóle nie czuje się związana z Kościołem.

Daria jest zadeklarowaną ateistką. Trzy lata temu wzięła ślub z Pawłem. Rok później na świat przyszedł Bartek. Małżeństwo jeszcze przed powiedzeniem sobie “tak” ustaliło, że nie będzie chrzcić dziecka. Mężczyzna, choć niechętnie, przystał na tę propozycję. Teściowie Darii jednak nie byli w stanie przeboleć tej decyzji i ciągle dopytywali, kiedy wyprawią chrzciny wnukowi. Kiedy Bartek przyszedł na świat, zaczęli mocno nalegać na zachowanie tradycji. Swoje zdanie nagle zmienił też Paweł i stwierdził, że zgodnie z zasadami jego wiary, syn powinien zostać ochrzczony.

– Mocno się pokłóciliśmy. Przez moment, w złości, zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, biorąc ślub. Wypomniałam mężowi, że od początku wiedział, jakie mam do tych spraw podejście i teraz powinien mnie wesprzeć. Postawiłam na swoim, ale trochę nam zajęło dojście do porozumienia. Po czasie przełknął dumę, natomiast jego rodzice nie są w stanie zaakceptować mojej decyzji. Od roku nie utrzymuję z nimi kontaktu – dodaje Daria.

Kobieta podkreśla, że pozostanie w tym przypadku nieugięta i chce wychować syna zgodnie z własnymi zasadami. – Jeżeli syn w przyszłości będzie chciał się ochrzcić, sam podejmie taką decyzję. Nie jestem zwolenniczką chrzczenia dzieci. Co, jeśli jak dorosną, nie będą wierzyć w Boga i będą chciały poddać się apostazji? Jako rodzice stworzymy im tylko problem.

Marii bardzo zależało na tym, by ochrzcić syna. Jej mąż miał określony stosunek do wiary i nie zamierzał zmieniać swojego zdania. Ona – mocno zaangażowana w życie kościelne – nie wyobrażała sobie, aby nie ochrzcić dziecka.

– Powiedziałam, że sama się zajmę kwestią ochrzczenia i wychowania dziecka w wierze. Mąż nie chodzi z nami na msze, ale nie robił mi problemu, kiedy powiedziałam, że ważne jest dla mnie, aby syn przyjął sakramenty. Zaakceptował to. Był obecny na chrzcinach, ale wszystko organizacyjnie załatwiałam sama.

Kobieta jest mu wdzięczna, że sprawa chrztu obeszła się bez kłótni. Nie jest dla niej problemem, że samodzielnie zajmuje się wychowywaniem syna w wierze.

Jowita dziś ma 27 lat. Jej młodsza siostra 25. Kasia sama podjęła decyzję o tym, że przyjmie chrzest, komunię i bierzmowanie, kiedy była w klasie maturalnej. Tata sióstr jest buddystą, mama była katoliczką, która przeszła na wyznanie męża. Zgodziła się nie chrzcić córek, aby w przyszłości same mogły o sobie zadecydować.

– Mama opowiadała, że dziadkowie przyjęli tę wiadomość bardzo spokojnie i nie ingerowali w tę decyzję. Rodzice są jedynie po ślubie cywilnym. Zawsze jednak wychowywali nas w poszanowaniu do innych wyznań. Ja nie czuję potrzeby utożsamiania się z konkretną wiarą. Z kolei Kasia czuje się katoliczką, jak kiedyś mama.

Na chrzcinach Kasi byli obecni zarówno rodzice, jak i dziadkowie. Wszystko przebiegło bezproblemowo.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę na Facebooku – #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowy Tomyśl – nowy dworzec już otwarty
Następny artykułNiemcy: Ponad 100 dzieci odesłanych do domu z powodu choroby