A A+ A++

Philip Clark to ceniony i niezwykle kompetentny psychiatra. Po doświadczeniu traumatycznej sytuacji mężczyzna zamyka się w sobie i rzuca się w wir pracy – skupia się na terapiach kolejnych pacjentach, a także wykłada na uczelni. Podczas jednego z wystąpień przed studentami omawia studium indywidualnego przypadku: historię młodej dziewczyny z wieloma problemami, która powoli dochodzi do zdrowia dzięki zastosowaniu nietypowych rozwiązań, jakie niekoniecznie spotykają się z aprobatą i akceptacją jego kolegów po fachu. Daphne przezwycięża jednak własne lęki i powoli staje na nogi, co w specjaliście utwierdza przekonanie, że pomimo nagięcia pewnych zasad, podjął właściwą decyzję. Nieoczekiwana śmierć pacjentki sprawia, że w życiu głównego bohatera pojawia się jej brat, komplikuje się jego sytuacja zawodowa, a do głosu coraz mocniej dochodzą chowane głęboko tajemnice i niezagojone rany.

Każdy twój oddech (2021) – recenzja filmu [Galapagos]. Dobra obsada, ale przewidywalna historia

Film już od pierwszych minut odznacza się bardzo dobrymi zdjęciami i montażem. W tym przypadku twórcy postawili na klimatyczne, spokojne ujęcia, na które został nałożony niebiesko-szary filtr. Piękna, nowoczesna rezydencja rodziny doktora Clarka również ma w sobie pewien niepokojący urok, a sceny rozgrywające się poza nią są osadzone w nieco przygnębiającej scenerii. Wszystkie te zabiegi sprawiają, że „Każdy twój oddech” przyciąga całkiem ciężkim nastrojem, który nie opuszcza niemal do ostatnich chwil. Jednak nie samymi obrazami człowiek żyje – scenariusz filmu niestety cierpi na kilka bolączek.

Na pierwszy rzut oka uwagę widza przyciąga obsada. Historia w recenzowanym „Każdy twój oddech” skupia się przede wszystkim na czterech bohaterach, w których wcielają się rozpoznawalni aktorzy – wspomniany wcześniej Casey Affleck, Sam Claflin , Michelle Monaghan oraz India Eisley. W moim odczuciu ta ograniczona, ale bardzo dobra ekipa nie zagwarantowała wysokiego poziomu produkcji. Affleck niestety niezbyt błyszczy w swojej kreacji, jednakże powiedziałabym, że to spora wina samego scenariusza. Jego postać, doświadczony i bardzo błyskotliwy psychiatra, który oprócz pracy z pacjentami jest niezwykle poważanym nauczycielem akademickim, wydaje się zdystansowana, flegmatyczna, wręcz pozbawiona życia. Twórcy najpewniej chcieli pokazać brzemię, jakie dźwiga Phillip, dając jasno do zrozumienia, że nawet specjaliście posiadającemu ogromną wiedzę oraz umiejętności trudno jest stawić czoła traumie. U jego boku widzimy Grace, która doświadczyła bolesnej straty, a od kilku lat nie potrafi nawiązać nici porozumienia z mężem. Ich drogi powoli i coraz bardziej się rozchodzą, co czuje i niekoniecznie rozumie córka Clarka, Lucy. Kumulujące się problemy sprawiają, że nastolatka wpada w spore tarapaty i odseparowuje się od wszystkich. Zamiast historii skupiającej się na osobliwym przypadku dziewczyny cierpiącej na szereg zaburzeń psychicznych, scenarzyści pokusili się o wplecenie w fabułę wątków dramatu rodzinnego, co dało poczucie, że „Każdy twój oddech” nie jest wciągającym thrillerem, a trochę zalatuje filmem klasy B.

Śmiało mogę stwierdzić, że grający rolę Jamesa, czyli brata wspomnianej pacjentki, Sam Claflin („Zanim się pojawiłeś”, „Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia”) jest jednym z atutów recenzowanej produkcji. Bohater, który zrządzeniem losu staje na drodze rodziny psychiatry, jest już na pierwszy rzut oka niezwykle niepokojącą postacią – w jednym momencie potrafi być czarujący, by za moment, zmieniając nieco wyraz twarzy, stać się niemal złowieszczy. Nowo poznanemu mężczyźnie z zaskakującą łatwością udaje się wkroczyć w codzienność rodziny Clarka. Prezentując jednak pokrótce postacie dochodzę do wniosku, że scenarzyści niezbyt napracowali się nad ich stworzeniem, bowiem gdy zbierzemy wszystko do kupy otrzymujemy do bólu stereotypowych, pobieżnie scharakteryzowanych ludzi, których problemy, wątpliwości czy przeżywane trudności (a tych naprawdę jest wiele) nie zostały dokładniej przedstawione. Co więcej, Philip, Grace i Lucy systematycznie zaliczają wtopę za wtopą, a ich zachowania wydają się mało zrozumiałe i powodują, że trudno jest wczuć się w ich położenie.

Każdy twój oddech (2021) – recenzja filmu [Galapagos]. Znana twarz tu nie pomoże

Każdy twój oddech - recenzja - Casey Affleck

W materiałach promujących recenzowany „Każdy twój oddech” można było doszukać się wypowiedzi reżysera Vaughna Steina, który porównywał thriller do „Zaginionej dziewczyny” czy „Labiryntu”, co naprawdę wydawało się nieco reklamowym bełkotem. Mogę jednak stwierdzić, że scenarzyści pokusili się o pewne połączenie elementów z „Przylądka strachu”, „Niewiernej” czy „Fatalnego zauroczenia” – ten swoisty miszmasz nie okazał się gwarantem udanej fabuły i nie zakończył się opracowaniem historii, która wgniata w fotel, czego powinniśmy się spodziewać po dobrym thrillerze. Film z Affleckiem jest niestety już od pierwszych minut przewidywalny – oglądając go można przyłapać się na rozmyślaniach, w których zgadujemy co za chwilę wydarzy się na ekranie i to w istocie się sprawdza. Stworzenie dopracowanej intrygi, bądź utrzymanie napięcia i poczucia zagrożenia nie należy do najłatwiejszych zadań, jednak w przypadku omawianego obrazu raczej historia zalatuje banałem, niż oczekiwaną świeżością.

Reżyser „Każdy twój oddech” najwyraźniej chciał podać niemal wszystko na tacy, trochę igrając sobie z bystrością odbiorców, przez co nie powinniśmy spodziewać się wartkich zwrotów akcji czy pewnych niedopowiedzeń, przypadkowych spotkań, bądź skupienia na rozterkach bohaterów, które sprawią, że zakończenie historii okaże się naprawdę zaskakujące. Niektóre wątki dawały nadzieję na przyzwoity film, ale pomimo najlepszego nastawienia, przyznaję, że podczas oglądania można się wynudzić. Wszystko, co zostało przedstawione na ekranie jest dobrze znane widzom, którzy mieli okazję zobaczyć przynajmniej kilka produkcji z gatunku. Po recenzowanym obrazie nie spodziewałam się fajerwerków, ale chciałam zobaczyć solidną, dopracowaną opowieść. Musiałam obejść się smakiem.

Komu zatem mogę polecić „Każdy twój oddech”? Widzom, którzy lubią niezbyt wymagające thrillery i posiadają wolny wieczór – to produkcja, jakiej można ewentualnie poświęcić jeden seans, po którym niezbyt dokładnie pamiętamy, co się wydarzyło. Niestety, dopracowane zdjęcia, utrzymany przygnębiający nastrój i obiecująca obsada aktorska nie sprawiają, że płytka i banalna fabuła nagle stanie się bardziej wciągająca.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUM Tarnów: Można już się zgłaszać do VIII Salonu BWA
Następny artykułPolicja Ostrołęka: Jak przygotować się do sezonu rowerowego? Ostrołęcka policja radzi