A A+ A++

W co inwestować w dobie globalnej pandemii? Które rynki są odporne na kryzys, a które najbardziej na nim ucierpią? Opowiada zabrzanin Bartosz Piwko, trader z katowickiej firmy Global BD Trading.

Powiedziałeś mi kiedyś, że z punktu widzenia traderów, im gorzej dla świata, tym lepiej dla was. Jak to rozumieć?

Kryzysowe czasy wywołują niepewność, dużą zmienność na rynkach, a to pozwala nam najwięcej i najszybciej zarabiać. Nie zgadzam się z opinią, że trading to działalność, która pasożytuje na innych. Naszym zadaniem jest zapewnienie płynności na rynku. Jeżeli jest inwestor, który chce wejść w jakąś spółkę, stworzyć miejsca pracy i rozwinąć gospodarkę, ja, spekulant, zapewniam mu płynność tej operacji. By mógł wejść, zarobić, a potem sprzedać z zyskiem.

Ale nie traktujesz słowa spekulant pejoratywnie?

Nie. My po prostu handlujemy na giełdach. Bez nas niewiele by się na nich działo, a forma pozyskania finansowania poprzez giełdę nie byłaby atrakcyjna dla firm.

Na czym zarabiać, czym handlować w takich czasach?

To zawsze trudne pytanie, na które nie ma gotowych recept. Odpowiem ostrożnie – trzeba usiąść, przemyśleć, ile się ma kapitału, jakie chce się ponieść ryzyko, jaki może być czas inwestycji i ile ewentualnie chcemy zarobić. To już zawęża możliwości inwestycyjne. W Polsce jest stosunkowo dobrze rozwinięta branża finansowa, mamy wielu brokerów, domów maklerskich, przez co wybór i wachlarz możliwych inwestycji, w surowce, kontrakty czy akcje, jest spory. Jednak warto wiedzieć, że oferta większości brokerów daje dostęp do rynku nieregulowanego i klient nie ma na nim takich zabezpieczeń jak na normalnej giełdzie. Często w przypadku małych klientów wygląda to tak, że strata klienta jest zyskiem brokera, bo statystycznie nie opłaca mu się takiej pozycji zabezpieczać na prawdziwym rynku. A to na dłuższą metę nie jest korzystna sytuacja dla klienta.

Ty zajmujesz się głównie day tradingiem, czyli, upraszczając, rano coś kupujesz, by wieczorem sprzedać.

Czasem po kilku minutach, albo po godzinie, zdarza się, że powtarzam tę operację kilkanaście razy w ciągu dnia. Prywatnie handluję głównie akcjami i kontraktami terminowymi na polskiej giełdzie. Zawodowo – akcjami na rynku amerykańskim.

Ale przecież polska giełda od lat pogrążona jest w marazmie, nie ma dopływu kapitału, dominuje długoterminowy trend boczny. Jak na tym zarabiać?

Trzeba skupić się na szukaniu perełek. Sporym wzięciem cieszy się branża gamingowa, która wielu inwestorom dała już zarobić i uważana jest przez inwestorów indywidualnych za przyszłość polskiej giełdy. A dlaczego giełda jest od lat w fazie konsolidacji? Wpływ na to ma polityka i spora liczba spółek z udziałem Skarbu Państwa. Kapitał zagraniczny nie patrzy na to przychylnym okiem. Ale, jak mówiłem, trochę perełek można znaleźć. Warto też pamiętać że jako gospodarka jesteśmy dalej w koszyku krajów rozwijających się, przez co problemy w innych krajach (np. Turcji) mocno ograniczają napływ kapitału na polski rynek finansowy.

Ale mówiąc o branży gamingowej nie masz na myśli CD Projektu i Wiedźmina? Bo ta spółka w ostatnich latach już swoje urosła.

Wydaje mi się, że perspektywa dla CD Projektu jest nadal wzrostowa. Nie można walczyć z rynkiem, który obecnie wycenia sukces „Cyberpunka”. Trzeba przyłączać się do silniejszej strony, czyli w tym wypadku popytu. Ale jest też wiele spółek mniejszych, godnych uwagi.

Jest w tym coś symbolicznego, że firma produkująca gry jest od kwietnia największą spółką na polskiej giełdzie, o wartości ponad 27 miliardów złotych. To więcej niż warte są takie tuzy jak PKN Orlen, PKO BP czy PZU.

To znak czasów, szczególnie w Europie, która stawia na czyste środowisko, co utrudnia działalność spółkom wydobywczym, energetycznym czy typowo przemysłowym. U nas na rynkach zaczynają dominować firmy technologiczne. Są one najważniejsze w obecnym cyklu koniunkturalnym światowych giełd. Ale tak nie musi być zawsze. W kolejnym cyklu inwestorzy mogą większą uwagę zwracać na fundamenty, wartość materialną firm oraz namacalne dobra, które produkują.

Mam wrażenie, że obecna wycena wielu spółek oderwana jest od fundamentów. Nikt nie patrzy na twarde dane, bilanse, zyski, liczą się emocje i sentyment.

Giełda dyskontuje przyszłość, trzeba wyjść z wizjami do przodu, na co najmniej kilka lat. Gdy debiutował Facebook, też uważano, że jest za drogi i nigdy nie będzie tyle zarabiał, by to się opłaciło. Okazało się inaczej.

A jak wygląda handel akcjami spółek amerykańskich? Na tamtym rynku łatwiej zarobić?

Wydaje mi się, że jest trudniej. Tamten rynek jest mocno skomputeryzowany, 70-80 % obrotu generują komputery, algorytmy lub boty. Walczy się z maszynami, które trudno wyprzedzić. Z drugiej strony na Wall Street jest ogromna płynność, co jest swoistą studnią bez dna, jeżeli chodzi o zarobki czy operowanie bardzo dużym portfelem. Można powiedzieć, że na amerykańskiej giełdzie nie ma szklanych sufitów, jeżeli chodzi o zarobki.

Czy w tym systemie decyzje człowieka mają jeszcze jakąś wartość?

Człowiek oddaje maszynom swój kapitał (śmiech). A poważniej – boty nie reagują na informacje, tylko na ich skutki, ruchy cen czy indeksów, wywołane informacjami. To nasza przewaga – kreatywność interpretacji, która nie jest zero-jedynkowa. Człowiek napędza sentyment na konkretne walory i jeśli dobrze odczyta tendencje rynku, może wyprzedzić komputery. Ale generalnie na rynkach rządzi statystyka.

A kryptowaluty? To rynek, który Cię interesuje?

Nie zajmuję się nimi, więc moja opinia nie jest na pewno żadną rekomendacją. Jest tam duża zmienność co jest okazją do zarobku, ale z drugiej strony dyskwalifikuje kryptowaluty jako opłacalny środek płatniczy (po co dziś płacić krypotowalutą skoro jutro jej wartość może być o 5% większa).  Inwestorzy dyskontowali na początku ideę, że powszechnie wyprą one obowiązujące teraz waluty, jednak na razie tak się nie stało. Być może jednak sentyment do kryptowalut jeszcze wróci. Pytanie – czy bardziej spekulacyjnie czy też w formie nowej powszechnej technologii blockchain?

Jak jest z zyskami w Twojej branży? Statystyka mówi, że 9 osób na 10 traci.

Podobno tak jest. Problem w spekulacji polega na tym, że ludzie za szybko się wykruszają, bo wyczyściło im rachunek. To ciężka praca, trzeba się sparzyć, stracić i wyciągać z tego wnioski na przyszłość. Zyski powinny być pochodną systemu transakcyjnego i rozumienia rynku, a nie szczęścia. Trzeba też nauczyć się akceptowania strat. Na dłuższą metę nie da się tylko zarabiać, przychodzą też gorsze okresy.

Co można zrobić, by ożywić rynek giełdowy w Polsce?

Zmiany są konieczne, jeśli mówimy o rozwoju warszawskiej giełdy. Warto rozważyć likwidację tzw. podatku Belki oraz innych niekorzystnych przepisów, jak choćby tego o możliwości rozliczeniu zaledwie połowy strat w ciągu 5 kolejnych lat.

Skarb Państwa powinien efektywniej zarządzać spółkami, w których posiada udziały. Komisja Nadzoru Finansowego też zostawia wiele do życzenia, przykładem czego może być dumnie ogłaszana kampania ostrzegająca przed rynkiem kryptowalut, gdy równocześnie KNF przymykał oko na nieprawidłowości firmy GetBack. Osobiście myślę, że długoterminowo trzeba postawić na edukacje finansową polskiego społeczeństwa, która jest aktualnie na niskim poziomie.

Pracujesz w Global BD Trading. Opowiedz, jak funkcjonujecie.

To biuro prop tradingowe. To taki model współpracy, w którym trader opłaca koszty wdrożenia do tradingu, a firma daje wiedzę, materiały, narzędzia i strategie oraz kapitał firmowy, dzięki którym trader może grać na rynkach. Jako że handlujemy w grupie, robimy bardzo duże wolumeny transakcyjne (np. przez moje ręce w kwietniu przeszło około 1,7 mln akcji), a ich koszt jest dzielony i bardzo niski dzięki efektowi skali, co jest dla inwestora indywidualnego nieosiągalne. Ale każdy działa na własny rachunek, z własnym kapitałem, lewarowanym przez firmę. Na początku nowi traderzy dostają kapitał wartości 75 tysięcy dolarów, najbardziej doświadczeni do pół miliona dolarów.  Ten buyingpower to maksymalna  ilość pieniędzy, którą trader może mieć w jednym momencie zainwestowaną. Zyski i ryzyko są dzielone, trader ryzykuje swoim depozytem zazwyczaj w wysokości 1000 dolarów. Jeżeli chodzi o zyski, to handlując u nas w biurze finalnie po wszystkich podziałach i opodatkowaniu można spodziewać się około 46 centów na  rękę za każdego zarobionego dolara.  Jako biuro zapewniamy wsparcie, pomoc psychologa i wspólnymi siłami staramy się, aby początkowym celem dla tradera było zabezpieczanie swoich zysków poprzez ustalanie odpowiedniego dla jego doświadczenia limitu dziennej straty oraz zbudowanie dobrego buforu do spokojnego handlowania.

Klimat pracy jest jak w „Wilku z Wall Street”?

Zdecydowanie nie. Bo my nie pośredniczymy w sprzedaży, gramy bezpośrednio na rynku, codziennie walczymy z własnym strachem i chciwością. Nie naganiamy nikogo na inwestycje.

I jakie masz wyniki?

Pozytywne! Koronawirus był zaskoczeniem i zdecydowanie zwiększył zmienność na rynkach, co sprzyja zarabianiu. Na początku swojej tradingowej kariery   warto skupić się przede wszystkim na tym, żeby nie tracić, poznać rynek i samego siebie, a potem zyski same zaczynają się pojawiać. Dużą rolę odgrywa też mocna psychika, która codziennie bombardowana jest informacjami i jest stale narażona na stres.

Jednak reakcja rynków na koronowirusa była nieoczywista. W Stanach jest hossa, choć przecież firmy stoją, produkcja maleje, rośnie liczba bezrobotnych.

Myślę, że rynek nie spodziewał się tych zawirowań z koronawirusem i dlatego na początku za mocno wycenił skutki epidemii, stąd duża dynamika spadków (przecena wyniosła około 35%). Reakcja była przeszacowana, dlatego aktualnie rynek obrał przeciwny kierunek i próbuje realnie wycenić skutki gospodarczego lockdownu.

Czy teraz nie będzie ruchu w drugą stronę? Gdy pojawią się dane z realnej gospodarki za drugi kwartał?

Oczywiście można obawiać się złych danych i reakcji na nie, jak i drugiej fali zachorowań. W USA giełda ma ogromne znaczenie, dużo większe niż u nas, jej stan świadczy o jakości rządów i zamożności społeczeństwa. Dlatego tyle pieniędzy jest tam teraz wpompowywanych w rynek ze strony instytucji monetarnych, aby ograniczyć spadki. Z drugiej strony – każdy kryzys oczyszcza gospodarkę. Słabe firmy upadają, dobre przetrwają, pojawią się nowe, lepsze. Dla realnej gospodarki długoterminowo jest to korzystne. Myślę, że kolejne spadki na giełdach będą dla inwestorów stanowić dobrą okazje do zakupu wielu wartościowych przedsiębiorstw po promocyjnych cenach.

Dziękuję za rozmowę. DARIUSZ CHROST

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMEN: Informacja CKE o egzaminie maturalnym przeprowadzanym w terminie głównym (komunikat)
Następny artykułZ policji. Wypadek motocyklisty. 29-latek zabrany karetką do szpitala