Kamila i Michał Radzimińscy to szalona i odważna para. Aktualnie oboje zajmują się fotografią. Ostatnio zorganizowali sesję zdjęciową… na dachu! Nie ukrywają, że mają w planach jeszcze inne ciekawe sesje…
Jak zaczęła się Wasza przygoda z fotografią?
Michał: Kamila robiła zdjęcia od zawsze, były to również fotorelacje z moich koncertów, amatorską lustrzanką. Później ten sprzęt był oczywiście coraz lepszy. Gdy przestałem koncertować postanowiliśmy, że Kamila dalej będzie robić zdjęcia, ja miałem „robić” światło. Ale to nam nie wyszło (śmiech).
Kamila: Michał ma duszę artysty. Wziął aparat, jedna, druga, trzecia sesja i też się w to wkręcił. Pamiętam, co wtedy powiedziałeś: „Przez parę lat to ja się realizowałem, teraz czas na ciebie”. Postanowiliśmy kupić aparat, już nie jeden a dwa. Na profesjonalnym sprzęcie pracujemy 4 lata.
M: Na początku kupiliśmy studyjne światło, bo chcieliśmy przede wszystkim robić studyjne zdjęcia. W studiu się zatrzymaliśmy, postawiliśmy na portrety. Plener oczywiście również pojawiał się przez cały czas, ale jednak portrety to coś, co lubimy najbardziej. W studiu przeważnie skupiamy się na twarzy, dłoniach, oczach. Inaczej jest w plenerze, wtedy pokazujemy całą sylwetkę.
M: Kiedyś miałem nakręcić teledysk na dachu i ten plan nie został zrealizowany. Postanowiliśmy, że wykorzystamy dach, żeby zrobić tam sesję. Z pozwoleniami na wejście trzeba było trochę pogłówkować, szczerze było ciężko. Zaangażowaliśmy w to wiele osób. Mieliśmy profesjonalne zabezpieczenia. Z tego miejsca chcielibyśmy wszystkim bardzo podziękować za czas i wielkie zaangażowanie w to przedsięwzięcie!
K: Było ciężko, ale my się nigdy nie poddajemy! Usłyszeliśmy „Sesja na dachu? Przecież to nierealne”, te słowa były jeszcze większą motywacją. Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych. To był wyjątkowy dzień zdjęciowy, inny niż wszystkie. Nikt w Działdowie i okolicy nie robił wcześniej takich rzeczy. Mamy w planach jeszcze wiele innych kadrów, ale na razie nie będziemy zdradzać. Jak widać odwagi nam nie brakuje (śmiech).
Efekt sesji zdjęciowej wykonanej na dachu
K: Bardzo dużo zdjęć robimy poza Działdowem, często gościmy w stolicy. Tak naprawdę nie liczy się miejsce, tylko człowiek i atmosfera, jaką wspólnie tworzymy podczas sesji.
M: W Działdowie rynek skupia się na fotografiach rodzinnych, nas interesują zdjęcia fashion i beauty. To „nasz” kierunek, w którym podążamy. Interesują nas modele, ich twarze. Dlatego bardziej skupiamy się na sesjach studyjnych.
K: Jak chcesz być dobrym fotografem – a my chcemy, to nie łapiesz tych przysłowiowych dziesięciu srok za ogon, tylko skupiasz się na jednym i dążysz do perfekcji.
Sesja studyjna. Modelka- Ala Maciąg
Czy na początku Waszej przygody ze zdjęciami inspirowaliście się jakimiś fotografami?
M: Był taki duet fotografów z Polski, których prace nam się podobały. Robili rewelacyjne zdjęcia. Obserwowaliśmy ich za pomocą mediów społecznościowych i postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, żeby dojść do takiego poziomu. Postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę. Ciężko pracowaliśmy, by nasze zdjęcia z sesji na sesję były coraz lepsze.I wielokrotnie to słyszeliśmy, że z miesiąca na miesiąc, z roku na rok widać progres.
K: Teraz szukamy sobie nowych guru (śmiech).
Chodziliście na jakieś kursy, szkolenia z fotografii?
M: Nie. Do wszystkiego doszliśmy sami.
K: Dokładnie. Dzięki temu wypracowaliśmy styl, który jest tylko nasz. Fajne jest to, jak np. kontaktuje się z nami kolega z drugiego końca Polski i mówi, że zobaczył czyjeś zdjęcie w Internecie i że od razu wiedział, że to my je wykonaliśmy. To jest super! Bohaterami naszych pierwszych portretów były nasze dzieci.
K: Często otrzymujemy propozycje współpracy. Jesteśmy odważni, nie boimy się nowych wyzwań. Nie mamy też problemu z tym, żeby podejść do kogoś, rozpocząć rozmowę i zaproponować sesję. Przez wiele lat byliśmy przedstawicielami handlowymi. Jak widzimy ciekawą twarz, to proponujemy zdjęcia. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby ktoś nam odmówił (śmiech).
M: Ludzi, o których pytasz spotkaliśmy w supermarkecie z owadem w nazwie (śmiech). Osoby te nigdy wcześniej nie miały sesji zdjęciowej. Zaproponowaliśmy im plener, później sesję studyjną, ostatecznie wróciliśmy do pleneru i weszliśmy na dach.
K: Nasi modele to osoby absolutnie wyjątkowe, mają w sobie to coś… Coś czego niejednokrotnie szukamy miesiącami… Cierpliwość to też nasza zaleta (śmiech).
Zdjęcie młodych ludzi spotkanych w markecie: Ala Maciag Jagoda Gawrys Kornelia Maria Komosinska Dominik Przybyszewski
Wow, to bardzo ciekawe. A co z miejscem, makijażem do zdjęć?
K: Często jest tak, że mamy wizję na zdjęcia. Zobaczymy jakiś kadr i od razu wyobrażamy sobie osobę, która by pasowała do całości. Nierzadko są to spontaniczne sytuacje, właśnie takie jak w supermarkecie. Wiesz jak mamy z Michałem? Dużo biegamy i często nieświadomie, szukamy plenerów do zdjęć. Mijamy ciekawe miejsce i rozmawiamy: „ooo, to świetny kadr”, potem przyjeżdżamy i robimy tam zdjęcia.
M: Jeśli chodzi o makijaż, to współpracujemy z profesjonalistami, z makijażystkami, które mają już doświadczenie. Zdarzają się też sytuacje, że zobaczymy dziewczynę, która ma charakterystyczny, perfekcyjnie wykonany make-up, podchodzimy do niej i proponujemy wspólną pracę podczas sesji. Większość mężczyzn nie zwraca szczególnej uwagi na makijaż. Ja zwracam, bo jest to ważne przy obróbce.
Zauważyłam, że fotografia nie jest dla Was tylko sztywną pracą, lubicie kontakt z ludźmi…
K: Widzimy w ludziach coś, czego być może na pierwszy rzut oka inny człowiek nie dostrzega. Na fotografiach pokazujemy ich takimi, jakimi są. Ludzie mają kompleksy, robiąc sobie selfie często korzystają z filtrów. Na takich zdjęciach człowiek nie wygląda tak samo jak w realu. Niepotrzebnie, dlatego że każdy człowiek ma w sobie piękno, które wystarczy wydobyć. Pamiętam sytuację, kiedy przyszła do nas na sesję dziewczyna, przesympatyczna młoda osoba, której brakowało pewności siebie. W trakcie sesji się rozpłakała. Podczas zdjęć dużo rozmawialiśmy, śmieliśmy się. Ta sama dziewczyna wyszła od nas z uśmiechem od ucha do ucha, dziękując za atmosferę. Otworzyła się przed nami. Również jej reakcja podczas odbioru zdjęć była bezcenna. W takich momentach czujemy, że to co robimy jest naprawdę ważne, sprawia, że chcemy „latać” jeszcze więcej, wyżej, dalej!
M: Każdy widzi człowieka inaczej.To tak jakbyś siedział w kinie i oglądał na ekranie projekcję. Widzimy siebie dokładnie takimi jakimi jesteśmy swoimi oczyma. Wychodzisz z tej sali, idziesz do następnej, gdzie tym razem widzisz swoją matkę, która nawet cię nie zauważa; jest tak pochłonięta oglądaniem swojego filmu o tobie. Siadasz więc obok niej, widzisz na ekranie znajome obrazy, by po chwili doznać olbrzymiego szoku, widząc, że mama widzi nas zupełnie inaczej, niż my widzimy siebie. Tak samo dzieje się w sali kinowej, gdzie siedzi nasz ojciec, dziecko, ciotka, wujek, babcia, dziadek, znajomi. Nie poznajesz się. Jak robisz komuś zdjęcie, nie oszukasz obiektywu. On pokaże cię takim, jakim jesteś naprawdę. My widzimy inaczej i model też inaczej. Dlatego fotografowanie ludzi jest tak wyjątkowe i inspirujące.
Widać że te zdjęcia są wyjątkowe. Są naturalne i hmm inne…
K: Dziękujemy! Cenimy sobie naturalność. Jeśli przychodzi do nas pani i widząc to, jakie zdjęcia robimy oczekuje od nas, że usuniemy jej wszystkie zmarszczki, wyszczuplimy twarz itp. to na wejściu mówimy: nie! Zdjęciem zatrzymujemy daną chwilę. Bohaterami naszych fotografii są ludzie, ich emocje, przeżycia. Każdy model jest inny, ma inną historię, jest innym wyzwaniem. Nie przewijamy ludzi przez scenki. To co może za chwilę powiem okaże się banalne, ale fotografia to nasza wielka pasja. Wkładamy w nią całe serce. Niejednokrotnie słyszeliśmy, że nasze zdjęcia „żyją”.
M: Pewna para młoda, teraz już nasi przyjaciele, zrezygnowała ze swojego fotografa ślubnego po tym jak obejrzała nasze zdjęcia. Zadatek im przepadł, ale to nieważne. Pojechaliśmy zrobić zdjęcia plenerowe do Trójmiasta. Z czym się kojarzy Trójmiasto? Z morzem, plażą, z Klifem Orłowskim. Ile zdjęć zrobiliśmy w takiej scenerii? Wcale (śmiech). Młodzi mają wizję, którą my staramy się spełnić. Przeszliśmy kawał drogi z parkingu do klifu. Panna młoda oczywiście w sukni ślubnej z trenem. Wchodzimy na plażę. Na molo – jedna sesja, na plaży – druga, na kamieniach – trzecia. Tam było z dziesięć par młodych. Spojrzeliśmy na naszą parę i powiedzieliśmy „jedziemy stąd”! Pojechaliśmy do Parku Oliwskiego. Na miejscu, tuż przed wejściem zauważyliśmy stojący miejski elektryczny skuter. Był włączony. Zrobiliśmy zdjęcia w parku i wracaliśmy do auta, skuter nadal stał na parkingu. Nie zastanawiając się postanowiliśmy go wykorzystać (śmiech). Zrobiliśmy na nim zdjęcia! Młoda para i my świetnie się bawiliśmy. W szczególności jak zatrzymywaliśmy auta, żeby zrobić zdjęcia (śmiech).
K: Oczywiście nie skończyło się na jednej sesji. Na kolejne zdjęcia pojechaliśmy do młodych, do Warszawy. Tu towarzyszył nam kamerzysta, zresztą ten sam, który współpracował z nami podczas sesji na dachu. Często jest tak, że kumplujemy się z ludźmi, którym robiliśmy zdjęcia. Zazwyczaj nie kończy się tylko na jednej sesji.
Dominika i Patryk Brysk – z sesji w Trójmieście
Skąd właściwie wzięła się nazwa Zwierciadło Wspomnień?
K: Większość fotografów ma w nazwie: imię, nazwisko i fotograf lub photography. Tak jak wspominaliśmy byliśmy handlowcami, więc chcieliśmy „zbudować markę” (śmiech). Nazwa różni się od innych, czyli jest wyjątkowa. Wymyśliliśmy ją w trakcie podróży, w aucie – wspólnie, rodzinnie. Zwierciadło – czyli lustro, odbicie, chwila zatrzymana w kadrze. Wspomnień – czym są zdjęcia jak nie wspomnieniami?
Katarzyna Wiśniewska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS