W monodramie „Co modna pani wiedzieć powinna” zaprezentowała się na scenie ATElier Kultury w czwartek 23 listopada. Reżyserem spektaklu jest Agata Puszcz.
Ela Bigas: Kto jest modny we współczesności skoro wszystko jest dopuszczalne? Właściwie każdy więc jest modny, ale kto jest bardziej modny niż inni?
Katarzyna Kołeczek: To jest bardzo trudne pytanie. Pojęcie mody się tak rozszerzyło, że ciężko powiedzieć, kto jest naprawdę modny. Dla każdego ktoś inny jest modny. Ja portretuję taką kobietę, która jest modną panią i ona jest trochę taką naszą średnią, że tak powiem, taką wypadkową, co kobiety myślą o sobie, jak kobiety próbują żyć, jak próbują żyć w zgodzie z tym, co nam narzucają media, co nam narzuca telewizja, seriale. Właściwie ciężko dyskutować o modzie w tych czasach, kiedy wszystko jest dozwolone.
Po cóż być modną?
Myślę, że to jest coś co narzucamy na siebie, to jest ta pop kultura, która na nas wpływa i oddziałuje, to są wszystkie reklamy, to są media społecznościowe, do których dążymy. Próbujemy być takimi jak ktoś, próbujemy osiągnąć to, co ktoś osiągnął, bardzo często zapominając, jaką my mamy wartość i jaką wartość niesie ze sobą indywidualizm, i to, że jesteśmy każdy wyjątkowy. W zasadzie po co być modnym? Wydaje mi się, że nie ma sensu być modnym, to tylko poprawia nasze samopoczucie.
Co modna kobieta wiedzieć powinna, lub raczej czego wiedzieć nie powinna, lub nie musi?
Modna kobieta powinna wiedzieć, jak poruszać się w tym świecie trendów, które są lansowane przez telewizję, przez media, dobrze jest, żeby była w tym wierna sobie, czyli żeby wybierała te trendy, które jej służą, a te które jej nie służą, żeby odrzucała.
Monodram wbrew pozorom nie jest łatwą formą, aktor koncentruje na sobie uwagę całej publiczności. Tu nie może być mowy o jakichkolwiek potknięciach, o zapominaniu tekstu. Czy przytrafiło się Pani cokolwiek na scenie zapomnieć?
Oczywiście, że zdarzyło mi się zapomnieć, jestem tylko człowiekiem, nie jestem maszyną ani robotem. Myślę, że widzowie tez to wiedzą. Uważam jest miejsce na potknięcia, ponieważ to jest ludzkie i pokazuje ludzką stronę kobiety, pokazuje jak ona jest w pułapce, którą sama sobie narzuciła, sama sobie stworzyła. Wielokrotnie zdarzyło mi się potknąć, zapomnieć czy improwizować, ale zawsze staram się wyjść z tego z twarzą.
Czy pani reżyser była na tyle otwarta, że pozwoliła Pani na własną interpretację? Może to taka reżyserka despotka?
W tej sytuacji w ogóle nie ma mowy o żadnym despotyzmie, to jest bardzo dobra moja koleżanka, którą zaprosiłam do tej współpracy, marzyłam żeby ona brała w tym udział. To była nasza praca kolektywna, inspirowałyśmy siebie nawzajem. Właściwie ten tekst i to, co powstało jest wynikiem naszych wspólnych rozmów, naszych wspólnych działań i tego co razem stworzyłyśmy.
Na zakończenie proszę zacytować Pani zdaniem najbardziej zabawny fragment tego spektaklu.
„Najbardziej wiek kobiety zdradzają ramiona. Nie wiem, co ja kiedyś zrobię, jak ściągnę bluzkę i będę miała takie miękkie wiszące skóry. W jakiejś gazecie było, że to nazywają motyle. Jak żyć z takim motylem? Przecież to jest najobrzydliwsza rzecz na świecie”.
Dziękuję za rozmowę Ela Bigas
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS