A A+ A++

Ponad 7 mln zł – taką kwotę w przyszłym roku kancelaria Andrzeja Dudy chce przeznaczyć na zwiększenie poziomu swojego cyberbezpieczeństwa. Podał ją wiceszef kancelarii Piotr Ćwik podczas posiedzenia komisji sejmowej, poświęconej budżetowi tej instytucji na przyszły rok.

Co roku ma ona do dyspozycji ponad 200 mln zł, a ten wydatek będzie dla niej mocno odczuwalny. Przyznał to Ćwik, który podczas posiedzenia komisji określił kwotę jako „bardzo dużą”. Dodał też, że cyberbezpieczeństwo „to temat bardzo aktualny i ważny, jeśli chodzi o działania wszystkich jednostek administracji rządowej”. To prawdopodobnie nawiązanie do głośnych cyberataków, w tym wykradzenia maili ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka, za co mogą odpowiadać hakerzy finansowani przez Białoruś.

Niejawne wydatki

Na co konkretnie ma pójść rekordowa kwota? Biuro prasowe kancelarii na nasze pytanie odpowiedziało w ogólny sposób. „Środki planowane są do wykorzystania na zakup sprzętu i oprogramowania niezbędnego dla utrzymania odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa infrastruktury IT w Kancelarii Prezydenta RP” – napisało. Dodało, że „zadanie to obejmuje zespół planowanych działań oraz związanych z tym niezbędnych zakupów”, a podanie szczegółowych danych jest niemożliwe m.in. ze względu na konieczność ochrony informacji niejawnych.

Czytaj więcej

Z naszych rozmów ze specjalistami od cyberbezpieczeństwa wynika, że planowana suma jest bardzo wysoka, jednak możliwa do skonsumowania. – Najdroższe zapory sieciowe potrafią kosztować nawet kilka milionów – mówi ekspert, proszący o zachowanie anonimowości ze względu na realizowanie projektów dla administracji rządowej. Zauważa, że np. MSWiA prowadzi przetarg na zakup zapory, na który chce przeznaczyć około miliona. Z naszych rozmów wynika też, że kancelaria głowy państwa może chcieć w pełni zabezpieczyć swoją pocztę elektroniczną.

Słabe zabezpieczenia

– Choć nie wiemy, jakie zaplanowano zakupy, pewne wydaje się jedno: obecnie poziom zabezpieczeń musi być naprawdę słaby, skoro zdecydowano się na tak duże wydatki – mówi poseł Jarosław Urbaniak z KO, wiceszef Komisji Regulaminowej w Sejmie, która analizowała budżet Kancelarii Prezydenta.

Czy rzeczywiście? Po raz ostatni o poważnych incydentach z zakresu cyberbezpieczeństwa można było usłyszeć jeszcze w czasach, gdy prezydentem był Bronisław Komorowski. W 2014 roku jego oficjalna strona padła po ataku prorosyjskiej grupy CyberBerkut. W podobnym okresie kilka najważniejszych instytucji, w tym Kancelarię Prezydenta, zhakował włamywacz Alladyn2, który pochwalił się wyczynami w internecie.


Autopromocja


Nowość!

Trzy dostępy do treści rp.pl w ramach jednej prenumeraty

ZAMÓW TERAZ

Czytaj więcej

Prezydent Andrzej Duda

Choć od tamtego czasu o cyberincydentach w kancelarii głowy państwa nie słychać, jest tajemnicą poliszynela, że regularnie, jak cała administracja, musi odpowiadać ona na ataki tzw. APT, czyli wyspecjalizowanych grup szpiegowskich, najczęściej powiązanych z wywiadami obcych państw.

Jak sobie z tym radzi? Z naszych ustaleń wynika, że prawdopodobnie nie ma ona wyspecjalizowanego zespołu od cyberbezpieczeństwa i bazuje na systemie wczesnego ostrzegania ARAKIS-GOV, który ma opinię zawodnego. Teraz ma się to zmienić.

– Akcyjność wydatków grozi jednak tym, że nie będą właściwie zaplanowane, a przede wszystkim zabraknie kompetencji, by odpowiednio obsługiwać nowe urządzenia – obawia się Urbaniak. … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSytuacja na granicy z Białorusią. Sondaż: Strach rozbija polityczne bańki
Następny artykułXbox Series X|S z 16 ukrytymi funkcjami. Xbox Polska przedstawia szczegóły