A A+ A++

Prawie 1 500 000 uchodźców przedostało się do Polski od początku wojny na sąsiedniej Ukrainie.

Polacy przekazali wiele rzeczy. Dzieci oddają zabawki dla ukraińskich dzieci. Ludzie pomagają i chcą pomagać, ponieważ pewnego dnia możemy znaleźć się w takiej samej sytuacji. Polacy są odpowiedzialni. Niestety nie ma krajowego koordynatora. Pomoc dla Ukrainy to od ostatnich dwóch tygodni ruch całkowicie społeczny. Pomagają stowarzyszenia, fundacje, przedsiębiorstwa, przedsiębiorcy oraz Polacy indywidualnie.

Ukraińca na przejściu granicznym w Medyce oferuje pracę i zakwaterowanie w Czechach ukraińskim uchodźcom [Agnieszka Pikulicka-Wilczewska/Al Jazeera]

Niestety przy braku koordynacji, zdarzają się błędy organizacyjne, ale co najgorsze zaczyna brakować środków zarówno finansowych jak i pomocy materialnej. Wszystkim tym chętnym do pomocy nie można pomóc, gdyż brakuje krajowego koordynatora pomocy. Samorządy lokalne angażują środki finansowe własne, bez gwarancji dofinansowania swoich działań.

Wolontariusze z Polski na dworcu kolejowym w Przemyślu, gdzie przyjeżdżają pociągi ze Lwowa [Agnieszka Pikulicka-Wilczewska/Al Jazeera]

Od wybuchu wojny do Polski przedostało się prawie 1,5 mln uchodźców i wciąć ich przybywa. Niestety Polska to konserwatywny kraj, który kilka lat temu odmówił przyjęcia przesiedlenia uchodźców z innych krajów Unii Europejskiej, znajduje się obecnie na pierwszej linii działań humanitarnych na rzecz uchodźców uciekających z Ukrainy.

Osoby z całego kraju udały się na granicę, aby zaoferować uchodźcom bezpłatny transport i zakwaterowanie. Grupy wolontariuszy na każdym przejściu granicznym witają nowo przybyłych jedzeniem, herbatą i wodą. W mediach społecznościowych tysiące ludzi, w tym celebryci, oferują darmowe zakwaterowanie, pomoc, zbiórki ubrań, jedzenia. Polacy pomagają jak tylko mogą. Na razie jednak organizacją pomocy humanitarnej zajmują się głównie osoby indywidualne i inicjatywy doraźne.

Wolontariusze oferujący niezbędne przedmioty uchodźcom przybywającym z Ukrainy w namiocie w Krościenku [Agnieszka Pikulicka-Wilczewska/Al Jazeera]

Jak grzyby po deszczu pojawiły się również kampanie fundraisingowe, a także szereg inicjatyw pomocowych rozpoczętych w całym kraju. Niektóre oferują ewakuację zwierząt zatrzymanych na Ukrainie. Inni organizują imprezy techno i koncerty muzyki ukraińskiej, a cały dochód przeznaczony jest na pomoc uchodźcom. Prawnicy oferują bezpłatną pomoc prawną, a sklepy komputerowe bezpłatne naprawy dla osób, które chcą przekazać swój sprzęt Ukraińcom.

„Jest około 80 lub 90 organizacji pozarządowych, które obecnie pracują nad właściwą koordynacją pomocy i przydzielaniem obowiązków. Staramy się decydować, kto pomoże na którym przejściu granicznym, kto w miastach, kto zajmie się kwestiami prawnymi, a kto skupi się na edukacji. To wymaga czasu – mówi Anna Alboth z Grupy Granica, koalicji organizacji pozarządowych, które wspierają uchodźców od czasu kryzysu na białoruskich granicach w zeszłym roku.

„Na niektórych przejściach granicznych marnuje się żywność, ponieważ nie ma wystarczającej liczby osób. Jestem pewien, że na początku uchodźcy będą mieli tymczasowe zakwaterowanie i coś do jedzenia. Martwię się o to, co będzie dalej”. Według Albotha, kwestie zatrudnienia i edukacji będą prawdziwym sprawdzianem dla sektora wsparcia uchodźców i polskiego rządu.

Jednak jest cień na tym polskim zrywie narodowościowym, ponieważ od września ubiegłego roku, kiedy rozpoczął się kryzys migracyjny na granicy Polski z Białorusią, polscy strażnicy bezlitośnie popychają migrantów z powrotem przez granicę, aby uniemożliwić im dotarcie do kraju.

Tymczasem wzdłuż granicy białoruskiej ustanowiono specjalną strefę zastrzeżoną, w której ani organizacje humanitarne, ani dziennikarze nie mogli swobodnie działać. Setki azylantów, głównie z Iraku, wędrowało po lasach polsko-białoruskiego pogranicza w poszukiwaniu schronienia. Niektórym się nie udało – a kryzys jeszcze się nie skończył. Warto przypomnieć, że w Syrii trwa wojna od 2011 roku, a w Afganistanie Talibowie strzelają do protestujących kobiet. Brak podstawowych środków do życia i powszechny głód zmusza coraz więcej afgańskich rodzin do decydowania się na sprzedaż nawet półtorarocznych dziewczynek  przyszłym mężom, aby przetrwać suszę i idący jej śladem głód.

Talibowie zakazali większości kobiet pracy Hector Retamal/AFP/Getty Zdjęcia

materiały źródłowe: opublikowane za zgodą  Agnieszka Pikulicka-Wilczewska AlJazeera za co dziękujemy w imieniu naszej redakcji.

Echo Chorzowa, informacje, wiadomosci, aktualnosci

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowy Sącz: Odsłonięto tablicę upamiętniającą Emanuela Ringelbluma
Następny artykułBędzie remont drogi w m.Gardzko – nowy asfalt, chodniki i progi zwalniające…