A A+ A++

fot. Dominik Smolarek / www.dominiksmolarek.pl

Kamil Małecki udany sezon 2020 zwieńczył kontraktem z ekipą Lotto Soudal. Przygotowania do startu na nowej ścieżce przerwała jednak poważna kontuzja: kolarz z Bytowa od kilku tygodni przebywa w szpitalu i czeka aż zrosną się połamane kości. Poddawać się nie zamierza i liczy, że ciężką pracą wróci do zawodowego peletonu.

25-latek z Bytowa dał o sobie znać kolarskiemu już w pierwszym roku w najwyższej kolarskiej dywizji, do której dołączył po udanym roku 2019. Zwycięstwa w Bałtyk-Karkonosze Tour i CCC Tour-Grody Piastowskie w barwach młodzieżowej drużyny CCC dały przepustkę do głównego zespołu “pomarańczowych”. 

Tam w pierwszym sezonie Małecki notował miejsca w czołowej dziesiątce na etapach Etoile de Besseges i Vuelta a Murcia, a potem, po powrocie ścigania po przerwie związanej z pandemią, wystartował po raz pierwszy w wyścigu UCI WorldTour. Szóstym miejscem w Tour de Pologne zapewnił sobie nie tylko miejsce w ósemce kolarzy CCC Tour wysłanych na Giro d’Italia, ale także i pierwszy kontrakt w zagranicznej ekipie.  

Tour de Pologne 2020. Kamil Małecki w bajecznym debiucie

Dalszy rozwój nagle zatrzymało jednak pechowe wydarzenie z 28 listopada ubiegłego roku. 25-latek upadł podczas jazdy treningowej i został przewieziony do szpitala w Kościerzynie, gdzie stwierdzono liczne złamania, w tym przede wszystkim miednicy, kości biodrowej i obojczyka. Polak wciąż czeka na zrost kostny, choć każdy dzień czekania nieubłaganie oddziela go od powrotu do ścigania. Podczas gdy koledzy z Lotto Soudal łączą się z mediami ze zgrupowania z Hiszpanii, Małecki wciąż spędza całe swoje dni obowiązkowo leżąc. 

Nadzieja jednak nie umiera, a Polak wciąż liczy na to, że będzie mógł powrócić do normalnej dyspozycji, jeżeli nie w tym sezonie, to w następnym. Przez ostatnie lata pokazał, że ma talent i stać go na wygrywanie nawet na najwyższym poziomie, a chętny jest spłacić dług wobec wszystkich, którzy wspierają go na powrotnej drodze na kolarskie szosy. 

***

Jak wygląda Twoja sytuacja zdrowotna? Kiedy mógłbyś wrócić do treningów?
Na tę chwilę ciężko mi powiedzieć, kiedy mógłbym wrócić. Moja miednica jest poważnie połamana i nie ma w niej zrostu. Muszę czekać, zobaczymy… może na tydzień zrobią mi kolejną tomografię, może trochę później. Teraz będzie osiem tygodni od wypadku, wtedy może podejmą decyzję, czy wyjmujemy wyciąg z kolana, czy zostawiamy go jeszcze. Zobaczymy co się wydarzy, na razie tylko mogę leżeć bez ruchu i starać się nie obciążać tej miednicy i nie wykonywać zbędnych ruchów. Oczywiście ćwiczę tę nogą, kolana nie dam rady zgiąć.

A jak z kością biodrową i obojczykiem?
Obojczyk jest złamany z przemieszczeniem, jest kość pod kością. Nie miałem żadnej operacji, tak mi zostawili. Te kości się złapały, także jest szansa, że z obojczykiem wszystko będzie w porządku, chyba, że nie będę miał pełnego zakresu ruchu – wtedy później mi to połamią i nastawią, ale jest nadzieja że będzie funkcjonował w takiej postaci, w jakiej jest. Ale miednica, niestety… panewka stawu biodrowego jest połamana, kość łonowa i kość kulszowa, także tam jest poważniejsza sprawa.

Dla Ciebie jako zawodnika to jest trudny okres. Co Cię mimo tego motywuje w tej sytuacji?
To jest najtrudniejszy okres w całym moim życiu, ale dzięki rodzinie, przyjaciołom i wszystkim bliskim… dostałem miliony filmików, miliony wsparć. To mnie trzyma przy tym, żeby walczyć, wytrzymać i jakoś przetrwać ten czas. Naprawdę, tak mi pomagają że dostaję dzięki nim takiego kopa motywacji. Dzięki nim tutaj jakoś jeszcze wytrzymuję, bo na początku, nie ukrywam, było słabo ze mną, przez pierwsze dwa i pół tygodnia nie myślałem, że dam radę. Człowiek dopiero zaczął przygotowania do nowego sezonu, a tu dopiero wszystko legło w gruzach. No niestety, to nie był fajny okres. Teraz staram się trzymać, walczyć, to na pewno dzięki wszystkim wokół. Ta pomoc jest niewiarygodna, ci ludzie są niesamowici.

Jak zareagowała twoja ekipa? Mówiłeś już, że bardzo Cię wspiera, wasz dyrektor sportowy, John Lelangue, powiedział na Twitterze, że jego zdaniem będziesz w stanie wrócić jeszcze mocniejszy niż przedtem.

Moja ekipa jest bardzo dobra, cały czas dzwonią do mnie i dyrektorzy sportowi, i główny menadżer. Pomagają mi, także wspierają, mówią, że mam być cierpliwy, że wszystko wróci do normy, że sezon jest długi, że będę jeszcze startował i będę silniejszy. Zobaczymy, mam nadzieję, że tak będzie. Na pewno jak będę mógł coś zrobić, stanąć na nogi, na pewno będę walczył, żeby szybko wrócić na rower. Miejmy nadzieję, że to będzie w marcu, może wtedy uda mi się usiąść, chociaż to nie jest pewne. Nie chcę sobie zrobić krzywdy, muszę całkowicie wyzdrowieć. Tak samo mówi ekipa. Może polecę też potem do Belgii na rehabilitację. Oni też są wspaniałymi ludźmi, chcą mi pomóc. Mogę tylko dziękować, że trafiłem do takiej ekipy, że obdarzają mnie takim wsparciem.

Czy boisz się, że – skoro kraksa była na rowerze – być może będziesz miał problem z ponowną jazdą na rowerze?
Na razie jeszcze o tym nie myślałem, różnie może być. Pewno gdzieś na zjazdach mogę się bać, ale mam nadzieję, że przełamię ten strach. Wiele razy już się wywracałem, nie raz wracałem. Wiadomo, to nie były takie wypadki, gdzie wszystko jest połamane. Zaczęło się tylko jako “obdarł, poobcierał, i wracał dalej”. Liczę przede wszystkim na to, żeby ta panewka się zrosła, bo wiadomo, że ona nigdy nie będzie taka sama, mogą być zwyrodnienia, nie wiadomo co jeszcze będzie. Zobaczymy, także lekarze tutaj nie chcą robić operacji, bo nie będą w stanie tego wszystkiego połapać. To może mi tylko zaszkodzić, a nie pomóc.

fot. Szymon Gruchalski/Tour de Pologne

Miałeś udany ubiegły sezon – co on Ci pokazał w kwestii Twoich umiejętności?
Sezon był naprawdę fajny, chyba najlepszy w mojej karierze. Pokazał, że mogę walczyć z najlepszymi, że – choć może nie mam takiego talentu jak Remco [Evenepoel] czy inni kolarze – mam charakter, mam wolę walki, potrafię ciężko trenować, pracować nad sobą. Dzięki temu mogę naprawdę konkurować z najlepszymi. Nie poddam się, chcę być jeszcze lepszym kolarzem i mam nadzieję, że jak wrócę, to choć ten sezon pewnie nie będzie super świetny, odwdzięczę się ekipie. Tego bardzo bym chciał za to całe wsparcie i mam nadzieję, że będę w takiej formie, że wszyscy będą zadowoleni, a przede wszystkim ja. Będę też szczęśliwy, że będę mógł się ścigać, wrócić i być kolarzem.

Czy myślisz, że poradziłeś sobie tak jak mogłeś z przeskokiem z kategorii U23 do elity?
Z U23 do elity nie miałem problemu przejść, gorzej było z przejściem z juniora do orlika, gdy przechodziłem z małego klubu do CCC. To był ciężki dla mnie okres, mogłem wtedy zakończyć ściganie bo CCC nie chciało ze mną podpisać kontraktu, podpisałem go dopiero w ostatnim momencie. Wtedy zaczął się mój postęp, robiłem co roku krok do przodu i dzięki temu, że potrafiłem ciężko pracować i dawałem z siebie wszystko trafiłem do ekipy worldtourowej i spełniłem swoje marzenie. Teraz mam te dwa lata w ekipie Lotto Soudal. To jest coś pięknego dla mnie.

No właśnie – dwa lata w Lotto Soudal. Jakie masz pomysły na swoją karierę na te następne dwa lata?
To jest bardzo dobra ekipa i mam nadzieję, że pozwoli mi na poprawę swojej jazdy, myślę, że tam się rozwinę jeszcze bardziej. To są na pewno profesjonaliści. Zobaczymy, dokładnego planu jeszcze nie znam, pewnie bym poznał na zgrupowaniu, ale mam nadzieję, że jak już wrócę, pościgam się, będę w stanie pomagać chłopakom na wyścigach klasycznych. Bardzo mi na tym zależy, bo lubię te wyścigi. Chciałbym też powalczyć o zwycięstwa etapowe na Wielkich Tourach. Na pewno nie walkę o generalkę, ale gdzieś zabrać się w odjazd, który może dojedzie do mety i gdzieś tam z mniejszej grupki walczyć – na pewno to by było fajne. No i wystartować w Tour de Pologne. Chciałbym go kiedyś wygrać.

Jak ważne dla Ciebie było opuszczenie polskiego “podwórka” i przejście do zagranicznej ekipy?
Bardzo ważne. Niestety, CCC przestało istnieć, szkoda, bo to była bardzo fajna ekipa. Wiadomo jednak, że jak się coś kończy, to coś się zaczyna. Dziękuję ekipie i głównemu sponsorowi za 6 lat współpracy i za możliwość takiego rozwoju. Mam nadzieję, że przejście do Lotto Soudal będzie kolejnym pozytywnym etapem, że jeszcze bardziej się rozwinę i będę lepszym kolarzem. Tutaj ciężko powiedzieć więcej, szkoda, że stało się jak się stało, tak czasami bywa w życiu.

Ale bardzo się cieszę, że trafiłem do drużyny, która nie mówi Ci “kurczę, co zrobiłeś? Czemu się wywróciłeś?”. No przecież ja tego nie chciałem, to było niechcący, zahaczyłem kolegę. Nie wiem jak to się stało, czemu się wywróciłem skoro zahaczyłem go naprawdę delikatnie prawą stroną, powinien on mnie pociągnąć ze sobą. On tego praktycznie nie poczuł, a mi kierownicę wzięło w drugą stronę, w lewo. Spadła mi lewa ręka z kierownicy, nie zdążyłem ani zahamować, ani zareagować. Są wyrozumiali. To jest dla mnie najlepszy teraz team, bardzo mnie wspiera i cieszę się, że już jestem jego częścią.

Jak doszło do kontaktu z ekipą? Kontrakt ogłoszono tuż przed Giro d’Italia.
Na Tour de Pologne już były małe rozmowy. Już wcześniej wiedzieli, że chcą mieć Polaka w ekipie. Bardzo dla nich to ważne, bo Soudal działa na polskim rynku. Zobaczyli we mnie potencjał, także na Tour de Pologne. Myślę, że także już przed Tour de Pologne, na Etoile de Bessèges i w Murcji pokazałem, że coś tam jeżdżę, coś tam potrafię. Już po Tour de Pologne zaczęliśmy rozmowy i potem podpisałem kontrakt przed Giro d’Italia.

Czy miałeś już okazał rozmawiać z Tomaszem Marczyńskim, który też jeździ w Lotto Soudal?
Tak. Na początku nie wiedziałem, czy Tomek będzie w zespole, ale fajnie, że został. Mam z nim kontakt, jest super kolegą zespołowym i mam nadzieję, że mi też dużo pomoże. Zna zespół na wylot, od podszewki, jest już tam szósty rok. Bardzo się cieszę, że przedłużył kontrakt i że razem będziemy mogli się ścigać. Mam nadzieję, że zdobędę doświadczenie, że będzie się mógł nim dzielić ze mną.

fot. Magda Tkacz/Rowery.org

Myśląc znowu o powrocie – co, twoim zdaniem, jest twoim największym atutem podczas ścigania i co możesz wykorzystać na swoją korzyść?
Nie jestem ani dobrym sprinterem, ani dobrym góralem, ale zawsze walczę do końca. Myślę, że to jest moja największa cecha. Nieraz pokazałem, że jestem walczakiem. Myślę, że to moja ciężka praca i to, że jestem w stanie wyjść na jeszcze większy poziom to we mnie najlepsze.

Zawsze staram dawać z siebie wszystko. Tam chyba przechodziłem samego siebie, od początku byłem w odjazdach, to kosztowało mnie trochę sił. Na etapie do Bukowiny Tatrzańskiej też byłem w odjeździe, nie było lekko, ale potrafiłem… wiadomo, strzeliłem pod Gliczarów, już byłem bardzo zmęczony, ale nie poddałem się, wróciłem do najlepszych i na końcu, na ostatnim podjeździe, też strzelałem, ale byłem tak zawzięty, że dałem z siebie wszystko. Tam na pewno dałem z siebie 120%.

Myślisz, że właśnie ten wyścig pokazał wszystkim, na ile Cię stać – zwłaszcza międzynarodowym ekipom?
Tak, to naprawdę był krok do przodu. Dzięki temu dostałem szansę pojechania Giro, mojego pierwszego Giro, a myślę, że pokazałem się na nim z dobrej strony. Starałem się cały czas zabierać, pomagać chłopakom, Ilnurowi [Zakarinowi] na początku, potem reszcie. Też dostałem swoją szansę. Wiedziałem, że to jest etap dla mnie, pojechałem w odjazd, walczyłem do końca. Szkoda, że trochę zabrakło, przegrałem trzecie miejsce o milimetry, ale Enrico Battaglin wiadomo, zachował więcej sił bo miał Jana Tratnika z przodu, jechał bez zmian. Nie mam do niego żadnych pretensji. Ale na finiszu pokonałem Bena Swifta, co było fajnym uczuciem, bo on jest mistrzem Wielkiej Brytanii i dobrym sprinterem. To już było dużo i pokazało mi, że tez mogę odjechać z takimi kolarzami i z nimi walczyć. Myślę, że w przyszłości będę w stanie powalczyć.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUwaga kierowcy! Krajowa “dziewiątka” zamknięta!
Następny artykułŁukasz Łapszyński: To dla nas zimny prysznic