A A+ A++

W wywiadzie dla prorządowego tygodnika „Sieci” prezes PiS przyznał, że Pegasus został kupiony ze środków Funduszu Sprawiedliwości, ale stwierdził, że to „sprawa o charakterze technicznym” i „nie ma większego znaczenia”. „Pieniądze wydano na ważny cel publiczny, związany z walką z przestępczością, ochroną obywateli” – dowodził Kaczyński. Dodał, że nie ma powodu, by powoływać w tej sprawie komisję śledczą, czego domaga się opozycja. „Nie ma tu niczego poza histerią opozycji. Nie ma żadnej sprawy Pegasusa, nie było żadnej inwigilacji” – przekonywał, nazywając całą sprawę „aferą z niczego”. Wicepremier ds. bezpieczeństwa odniósł się też do zarzutów opozycji, że PiS inwigilowało w czasie kampanii wyborczej w 2019 roku szefa sztabu wyborczego KO Krzysztofa Brejzę, wykorzystując Pegasusa do pozyskiwania informacji o planach wyborczych konkurencji. Gdyby rzeczywiście tak było, to znaczy, że wybory w Polsce nie były demokratyczne. J z wymogów demokratycznych wyborów jest to, by były one równe, czyli, żeby wszystkie startujące w nich ugrupowania miały mniej więcej równe szanse.

Według Kaczyńskiego „żaden Pegasus, żadne służby, żadne jakieś tajnie pozyskane informacje nie odgrywały w kampanii wyborczej w roku 2019 jakiejkolwiek roli”. „Przegrali, bo przegrali. Nie powinni dziś szukać takich usprawiedliwień. Te wszystkie opowieści pana Brejzy są puste, nic takiego nie miało miejsca” – zapewnił prezes PiS. Przy okazji przypomniał, że Brejza „pojawia się w sprawie inowrocławskiej w poważnym kontekście” i „jest tam podejrzenie poważnych przestępstw”.

Na koniec Kaczyński dodał, że źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia do zwalczania najgroźniejszych przestępstw i ścigania najgroźniejszych przestępców. Problem w tym, że – przynajmniej na razie – nie jest znany żaden przypadek ujęcia przy pomocy Pegasusa jakiegoś szczególnie groźnego przestępcy czy terrorysty, bo do takich celów został wymyślony Pegasus. Za to według ekspertów z kanadyjskiego Citizen Lab Pegasusem inwigilowani byli przeciwnicy rządu PiS – prokurator Ewa Wrzosek, adwokat opozycji Roman Giertych i senator Brejza. Zdaje się, że nie są to groźni przestępcy, a Brejzie, wbrew sugestiom Kaczyńskiego o rzekomych „poważnych przestępstwach w Inowrocławiu” nie postawiono do tej pory żadnego zarzutu, choć minęło już kilka lat.

Bez względu na to, jak bardzo prezes PiS zaklinałby rzeczywistość, na razie wygląda na to, że w Polsce Pegasus był wykorzystywany do inwigilowania opozycji.

Według części prawników, polskie prawo nie pozwala na wykorzystanie tak agresywnego oprogramowania szpiegowskiego. Pegasus nie tylko inwigiluje rozmowy, ale dzięki kamerze i mikrofonie, zainstalowanym w telefonie, może śledzić także to, co dzieje się wokół aparatu. Służby mogą więc śledzić także osoby w sytuacjach intymnych, rodzinnych, u lekarza — przez całą dobę. Mają dostęp do archiwalnych maili i wiadomości tekstowych sprzed lat.

Wykorzystanie takiego systemu do inwigilowania przeciwników politycznych czy krytyków rządu, jak prokurator Ewa Wrzosek ze stowarzyszenia niezależnych prokuratorów Lex Super Omnia, byłoby nie tylko nadużyciem uprawnień, ale zbrodnią polityczną. To byłoby złamanie praw obywatelskich. Bo niby dlaczego służby mają śledzić przez całą dobę osoby, które nie są podejrzane o żadne poważne przestępstwo?

Jarosław Kaczyński wziął na siebie ogromne ryzyko, powierzając zarządzanie służbami specjalnymi Mariuszowi Kamińskiemu i jego zastępcy Maciejowi Wąsikowi. Obaj zostali skazani za przekroczenie uprawnień w związku z aferą gruntową w czasie pierwszych rządów PiS w latach 2005-2007. Wtedy prokuratorem generalnym też był Zbigniew Ziobro tak jak dziś. Wąsik do tego stopnia był zafascynowany podsłuchiwaniem, że miał w gabinecie specjalne stanowisko odsłuchowe, gdzie w czasie rzeczywistym online odsłuchiwał rozmowy. To był ewenement na skalę europejską i świadczy o niezbyt zdrowym stosunku do „zabawek”, jakimi dysponują służby. Sąd uznał, że cała afera gruntowa została spreparowana po to, żeby pozbyć się z rządu lidera Samoobrony Andrzeja Leppera. Wtedy ta afera wywróciła rząd PiS. Prezydent Andrzej Duda ułaskawił Kamińskiego i Wąsika i tylko dlatego nie ponieśli oni kary za tamtą aferę. Jednak tamta sprawa pokazuje, że obaj są zdolni do przekraczania granic prawa. Z kolei Ziobro tylko dlatego nie stanął przed Trybunałem Stanu za swoją działalność w latach 2005-2007, że opozycja zbagatelizowała sprawę i w decydującym momencie zabrakło głosów w Sejmie. Można powiedzieć, że PO, która wtedy sprawę pokpiła, sama sobie jest winna. Jednak to słabe pocieszenie.

Teraz wydaje się, że opozycja nie zamierza odpuścić. Co więcej, może się okazać, że służby inwigilowały nie tylko opozycję, ale także polityków PiS. Bo niby dlaczego Ziobro z Kamińskim nie mieliby wykorzystywać nowych „zabawek” służb przeciwko swoim przeciwnikom z PiS? To byłoby nawet logiczne.

Sprawa Pegasusa musi być wyjaśniona do spodu. Jeśli nie dziś, to wtedy gdy władzę w kraju przejmie opozycja. Bez rozliczenia i ukarania winnych nie będzie w Polsce demokracji, bo służby i władze państwowe muszą działać na podstawie i w granicach prawa. To elementarz demokratycznego państwa.

Kiedy w latach 70. amerykańskie służby próbowały zainstalować podsłuch w siedzibie sztabu Partii Demokratycznej, w USA wybuchła afera Watergate, a prezydent Richard Nixon podał się do dymisji. Nie nastąpiło to od razu. Tam też początkowo próbowano bagatelizować sprawę. Jednak ostatecznie nie udało się tego zamieść pod dywan. W Polsce też to się nie uda.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRodzice Huberta Hurkacza: To dla nas wielka radość, gdy syn gra dobrze. WIDEO (Polsat Sport)
Następny artykułRyanair zamyka bazę we Frankfurcie