A A+ A++

W latach 90., będąc liderem swojej pierwszej partii Porozumienia Centrum, Kaczyński sugerował, że ma tajemną wiedzę na temat prezydenta Lecha Wałęsy, z którym się skłócił, ale nie może jej ujawnić. Później, gdy snuł szarą sieć układów, rzekomo oplatających Polskę, też mówił „wiem, ale nie powiem”. Także teraz sugeruje w wywiadzie dla orlenowskiej gazety „Polska Times”, że ma jakąś tajemną wiedzę na temat katastrofy smoleńskiej.

Jarosław Kaczyński o Smoleńsku: „Wiem, ale nie powiem”

Pytany przez pracowników gazety o wypowiedź prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który nawiązał w przemówieniu wygłoszonym przed Zgromadzeniem Narodowym do wypadku polskiego samolotu, czy temat wyjaśniania przyczyn katastrofy wróci, Kaczyński odpowiedział: „Musi wrócić. Ja przypomnę też wystąpienie – bardzo dla nas pożyteczne – niejakiego Rogozina, byłego wicepremiera Rosji” – dodał. Rogozin po wizycie trzech premierów i Kaczyńskiego w Kijowie napisał na Twitterze do prezesa PiS: „Przyjedź do Smoleńska, porozmawiamy”. Według lidera partii rządzącej to było pożyteczne, bo „było w istocie przyznaniem się do tego, co dla nas było oczywiste, a jednocześnie dla bardzo dużej części społeczeństwa nie do przyjęcia. Wielokrotnie widziałem, choćby wychodząc z kościołów, prostych ludzi, którzy mówili, że to zamach i paradoksalnie sceptyczne twarze tych bardziej wykształconych warstw” – mówi Kaczyński.

Dopytywany, czy w tych okolicznościach rodzi się szansa na powrót do sprawy Smoleńska i wyjaśnienie jej, Kaczyński deklaruje, że sprawa musi być podjęta. Nawiązuje też do zamachu: „wiem, że dziś mówimy o czymś, co absolutnie można traktować jako dowody, tylko one niekoniecznie odpowiadają nam na pytanie »kto?« po nazwisku. Odpowiadają za to na pytanie »Co się stało?«”.

„Są dowody w sprawie Smoleńska???” – dopytują, nie kryjąc emocji, prowadzący rozmowę. „Więcej na ten temat nie mogę mówić. Mam prawo jako poszkodowany dostępu do różnych śledztw, ale nie mogę wszystkiego powiedzieć. Mogę natomiast powiedzieć, że pierwszy raz po zapoznaniu się z różnymi dokumentami mam wyjaśnienie całości” – podkreśla Kaczyński. Czyli znowu „wiem, ale nie powiem”.

Wcześniej w wywiadzie pada zdanie, że prezes PiS i jego brat Lech nigdy nie mieli złudzeń co do Rosji. Kaczyński przytacza jako dowód wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji w 2008 roku. Gdy Rosja zaatakowała Gruzję, polski prezydent wraz z innymi prezydentami z krajów Europy Środkowo-Wschodniej wystąpił na wiecu w Tbilisi i ostrzegał: „Świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później być może czas na mój kraj – na Polskę”. Po wybuchu wojny w Ukrainie rządowe media często wracają do tego cytatu, przedstawiając Lecha Kaczyńskiego jako politycznego wizjonera, który już wiele lat temu przewidział atak Rosji na Ukrainę.

Mit zamachu w Smoleńsku

Mit, że Rosjanie zamordowali polskiego prezydenta, bo był dla nich groźny, byłby Kaczyńskiemu na rękę. Problem w tym, że fakty przeczą tej tezie. Lech Kaczyński nie zagrażał w żaden sposób Rosji. Jego kadencja na stanowisku prezydenta się kończyła, a sondaże nie dawały mu żadnych szans na wygraną.

Być może Kaczyńskiemu, jako bratu-bliźniakowi prezydenta, trudno zaakceptować fakt, że przyczyny katastrofy smoleńskiej były banalne i zostały już dawno wyjaśnione. Piloci nie dostosowali się do warunków atmosferycznych i lądowali w Smoleńsku pomimo gęstej mgły, uniemożliwiającej wzrokowy kontakt z ziemią.

PiS rządzi już prawie siedem lat, wydało z państwowej kasy miliony na podkomisję smoleńską Antoniego Macierewicza i zamachu nie udało się udowodnić. Rząd nie odzyskał nawet wraku tupolewa, choć to była jednak z jego głównych obietnic. Rosjanie nie oddają wraku, chcą mieć go u siebie, by – kiedy jest im wygodnie – drażnić Polskę kwestią katastrofy. Najpewniej z tego samego powodu Rogozin zaprosił Kaczyńskiego do Smoleńska. Wie, że to woda na młyn PiS.

Dlaczego zatem prezes wraca do tematu katastrofy, mówiąc: „wiem, ale nie powiem”? Przecież gdyby miał jakiekolwiek dowody, to w interesie PiS byłoby jak najszybsze ich ujawnienie. Partia rządząca mogłaby na tym tylko zyskać. Po latach śledztw i dochodzeń pokazałaby wreszcie, że teorie zamachowe nie były mrzonkami Macierewicza i jego ekspertów od eksperymentów na parówkach, tylko faktem. Jednak żadnych dowodów nie ma.

Wbrew kalkulacjom PiS wojna w Ukrainie nie przyniosła partii rządzącej wzrostu poparcia w sondażach. Być może Kaczyński uznał, że wracając do kwestii Smoleńska rozgrzeje na nowo podziały w Polsce. Jednak prezes PiS powinien wiedzieć, że rozniecając polsko-polską wojnę wokół katastrofy smoleńskiej realizuje cele propagandowe Kremla. Dziś w interesie Rosji jest to, by siać chaos i inspirować podziały w Polsce, która po wybuchu wojny w Ukrainie stała się państwem frontowym NATO.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPogoda na 16 dni: nadchodzi gwałtowna zmiana temperatury
Następny artykułŚwidnica. Osobówka rozbita na słupie. Kierowca miał zakaz prowadzenia