Teatr Lalki i Aktora zaczyna 35 sezon artystyczny. Uroczystości jubileuszowe odbędą się w najbliższą sobotę. Uświetni je premiera spektaklu „Jaś i Małgosia 2.0”, nowa wersja klasycznej baśni braci Grimm, rozgrywająca się w roku 2070, w postkapitalistycznej rzeczywistości. Kolejną premierą będzie adaptacja „Niesamowitych przygód dziesięciu skarpetek” Justyny Bednarek, zaplanowano również wznowienia kilku niegranych od lat spektakli, jak „Królik Edward” czy „Szczęśliwy Książę”. W teatralnym zespole pojawią się nowe twarze, a sezon tradycyjnie zakończy festiwal Walizka, chociaż dyrektor Jarosław Antoniuk ma obawy, czy wystarczy środków na ten cel.
Zwykle na kolejne jubileusze łomżyński teatr przygotowywał spektakle dla widzów starszych, tak jak ostatnio „Kartotekę” Tadeusza Różewicza czy „Proces” Franza Kafki.Tym razem sięgnięto po znaną od setek lat, ponadczasową baśń, opublikowaną po raz pierwszy w roku 1812.
– Mieliśmy różne pomysły, ale stanęło na klasycznej opowieści braci Grimm – mówiła podczas konferencji prasowej Agnieszka Błaszczak: reżyserka, autorka adaptacji i animacji „Jasia i Małgosi 2.0”. – To jedna z tych baśni, z którą dziecko w kulturze europejskiej czy światowej zawsze ma styczność, ale zaczęłam zastanawiać się, jak tę baśń odczytać współcześnie, co ona może znaczyć dzisiaj i jak możemy ją zinterpretować. Stąd, jak zauważała reżyserka, przeniesienie akcji w odległą przyszłość, gdzie po katastrofie ekologicznej znękani suszą i głodem ludzie walczą o przetrwanie, a dzieci są tylko zbędnym obciążeniem, szczególnie dla złej Macochy. Scenografię tego całkowicie lalkowego spektaklu przygotowała Katarzyna Leks, a dopełniającą warstwę wizualną przedstawienia muzykę skomponował Paweł Rychter. Występują: Beata Antoniuk, Marzanna Gawrych, debiutujący w łomżyńskim teatrze Miłosz Cieślik, Tomasz Bogdan Rynkowski oraz grający główne role Michał Kucharski i Julia Sacharczuk.
– To sytuacja nietuzinkowa, ponieważ zostaliśmy wrzuceni w świat, który dla dzisiejszych dzieci jest czymś niespotykanym – mówił Michał Kucharski. – W świat, w którym dzieci muszą szybciej dojrzewać, mają zupełnie inne priorytety, nie mają czasu na zabawę, na gry, tylko muszą pracować, zdobywać wodę i żywność, troszczyć się o to, żeby przeżyć. Jak podkreślał młody aktor, grający również główną rolę w poprzednim jubileuszowym spektaklu, przedstawienie ma przede wszystkim pokazać, że świat zmierza w niebezpiecznym kierunku, a jeśli nic się nie zmieni, apokaliptyczna wizja z „Jasia i Małgosi 2.0” może stać się rzeczywistością.
– Są to małe dzieci, które zostały porzucone w lesie przez rodziców – dodawała Julia Sacharczuk. – Wątek tego porzucenia, bezradności i samotności dzieci też jest tutaj poruszany; Małgosia razem z Jasiem wykazuje ogromną wolę walki, ogromną dojrzałość, nawet większą niż jej ojciec czy macocha. Ta bajka jest więc również o przezwyciężaniu trudności, o wewnętrznej sile jaką mają dzieci i jak często są bardzo zaniedbywane przez swoich opiekunów, dorosłych – rodziców, którzy powinni być dorośli, a zachowują się często jak dzieci. Widzimy więc tę przemianę w dzieciach, ale również w ojcu, który podejmuje w końcu rodzicielskie działania.
Kolejną premierą tego sezonu będzie spektakl „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek” na podstawie cieszącej się ogromną poczytnością, będącej lekturą szkolną, książki Justyny Bednarek. Na scenę TLiA wrócą również kolejne spektakle sprzed lat. Zostaną wznowione w zmienionej obsadzie, bowiem pracujący w Łomży od roku 2000 Marek Janik odszedł na emeryturę. Zastąpił go Miłosz Cieślik, zaś od grudnia czasowo Darię Głowacką będzie zastępować Agnieszka Horniczan, znana z Teatru Gardzienice. – Nie wiem do końca jak będzie wyglądał ten sezon, dlatego, że jakiekolwiek prognozowanie jest w tej chwili rzeczą bardzo trudną – mówił Jarosław Antoniuk. – Oczywiście teatr ma swoje plany, natomiast nie wiem, czy będą one do końca zrealizowane, bo jeśli w zimie czy w najbliższym okresie szkoły znowu zostaną zamknięte i będzie zdalne nauczanie, to będzie pewien problem również dla funkcjonowania naszej instytucji. Plan działania mamy do końca grudnia i jest to plan bardzo ambitny, obejmujący również wyjazdy, w tym jeden zagraniczny; pewne wyjazdy odrzuciliśmy, ze względu na skromniejsze środki finansowe, bo są one analogiczne jak w ubiegłym roku, a de facto mniejsze poprzez inflację. Dlatego sporo spektakli będziemy grać tutaj w regionie, a po premierze będą wznowienia kilku spektakli: „Królika Edwarda”, „Czerwonego Kapturka” czy „Szczęśliwego Księcia” – w zasadzie w nowej obsadzie. Dodatkowo rozpoczynamy przygotowania do nowej premiery, na podstawie Justyny Bednarek, „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek”. Spektakl reżyseruję ja, premiera będzie pod koniec stycznia i robię to przedstawienie ze scenografem Przemkiem Karwowskim, kompozytorem Bogdanem Szczepańskim, Evą Farkasovą, a za choreografię będzie odpowiadał Jacek Gębura z Teatru Capitol. To duże wyzwanie i szalenie trudny do zrealizowania tekst, bo jest on bardzo abstrakcyjny.
Finałem sezonu tradycyjnie będzie międzynarodowy festiwal Walizka w czerwcu przyszłego roku, jednak na tę chwilę trudno cokolwiek powiedzieć o jego ostatecznym kształcie, zważywszy niepewną sytuację pandemiczną, międzynarodową i przede wszystkim finansową.
– Nie wiemy, jaka będzie sytuacja finansowa samorządu, a jesteśmy instytucją finansowaną przez Urząd Miejski, który jest organizatorem, ale również bazujemy na programach ministerialnych, jak również na innych funduszach i nie wiem, czy otrzymamy odpowiednie granty, czy w jakiej kondycji będzie ministerstwo, ile będzie miało pieniędzy na takie programy – mówił Jarosław Antoniuk. – To już w tym roku miało wpływ na festiwal, dlatego, że mimo tego, iż Walizka co roku jest punktowana w 10-tce, jest na miejscu drugim, trzecim czy siódmym, jak w tym roku, jeśli chodzi o punktację, a więc nasz festiwal jest bardzo wysoko. Ale w tym roku nie przełożyło się to już na konkretne dotacje, dlatego, że otrzymaliśmy 100 tysięcy złotych, inne festiwale również otrzymywały 70-100 tysięcy, tylko w przypadku tych większych festiwali były to kwoty większe, do 200 tysięcy złotych. Na pewno czekają nas więc trudne czasy i myślę tu też o festiwalu, bo na dobrą sprawę praca nad nim rozpocznie się już w październiku; już w zasadzie są jakieś zgłoszenia, można już rozmawiać i kontaktować się z tymi zespołami, ale muszę mieć określony jakiś budżet przyznany przez samorząd, a dysponując jakąś kwotą będę mógł dopiero coś planować. Planów i pracy na bieżący sezon jest więc sporo, ale ten czas jest dla nas takim czasem trochę niepewnym.
Wojciech Chamryk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS