A A+ A++

Od tygodnia trwają demonstracje – i czasami zamieszki – na całym terytorium USA, których powodem było brutalne potraktowanie i zabójstwo czarnoskórego Geroge’a Floyda przez białego policjanta z Minneapolis. Tragiczna i straszna śmierć Floyda nie jest pierwszą taką śmiercią w USA. Ale chyba po raz pierwszy policyjna brutalność wobec czarnoskórych mieszkańców dotarła do większości białych Amerykanów.

Przedwczoraj moje małe, spokojne miasteczko pod Bostonem, zorganizowało pierwszą demonstrację solidarności z Floydem. Organizatorką była młoda, społecznie zaangażowana kobieta, która grupkę na FB skrzyknęła dosłownie w 24 godziny. O 16.00 na plac przed moim kościołem zaczęli się schodzić mieszkańcy mojego miasta, których zazwyczaj rzadko widzę: młodzież, kolorowi, osoby wyraźnie nieheteronormatywne.

Każdy przyniósł osobny transparent: „Black Lives Matter”, „Milczenie oznacza zgodę”, „Bez sprawiedliwości nie ma pokoju”. Choć wszyscy mieli na sobie maski, już po chwili nie było szansy na utrzymywanie zalecanych odległości. Ustawili się na jednym z rogów skrzyżowania i machali do przejeżdżających. Większość odpowiadała pozytywnie: trąbiła klaksonem, machała, podnosiła do górę zaciśniętą pięść. Tylko niektórzy na nasz widok odwracali wzrok; jedna urocza starsza pani zatrzymała samochód i zaczęła na nas krzyczeć – co krzyczała, nie wiem, bo zgłuszyły ją klaksony poparcia dla manifestujących.

Jako pastor najstarszego kościoła w mieście zostałem poproszony o powiedzenie kilku słów. Zacytowałem czarnego teologa wyzwolenia James Cone’a o tym, że Jezus, zawsze staje po stronie uciśnionych i dyskryminowanych i dlatego dziś w Ameryce, Jezus jest czarny i płacze. Ale byłem tam głównie po to, żeby słuchać i obserwować. Od moich kazań są niedziele.

Jedna z zagadniętych przeze mnie kobiet powiedziała: „Jestem matką czarnego syna. Ma on teraz zaledwie kilka lat, ale wiem, że już za dziesięć lat będę się bała za każdym razem gdy wyjdzie poza dom. Czy spotkanie z policją nie skończy się tak jak z Floydem” – mówi i głos jej drży. Mnie jako białemu taka obawa jest zupełnie obca – owszem, spotkanie z amerykańskim policjantem to spotkanie z władzą i budzi respekt. Ale nigdy, przenigdy nie miałem w podświadomości obawy, że może być dla mnie śmiertelne. Policja u mnie budzi najpierw respekt – u Afroamerykanów strach. I tu jest różnica.

„Tu nawet nie chodzi tylko o policję” wpada w jej słowo młody chłopak, mieszany rasowo. „My się czasami boimy wyjść sami z domu, bo możemy zostać zlinczowani jak Ahamud! Jest rok 2020 a nas linczują, jak za czasów Jimmiego pierd…go Crowa!” Chodzi mu o sprawę 22 letniego Ahmauda Arberego ze stanu Georgia zamordowanego zaledwie kilka miesięcy temu, 22 lutego przez dwóch samodzielnie i samozwańczo działających białych. Jego zbrodnia: uprawiał jogging w białej dzielnicy. Dwaj biali, ojciec i syn, o nazwisku McMicahel, doszli do wniosku, że Murzyn, który biegnie musi przed czymś uciekać. Zapewne bo coś przeskrobał i na 100 proc. coś ukradł. Zaczęli go ścigać, Arbery, który miał na uszach słuchawki, nie usłyszał wołania i zatrzymał się. Więc go zastrzelili. Bez żadnego powodu, bez prowokacji. Lokalna policja początkowo odmówiła postawienia im jakichkolwiek zarzutów, powołując się na lokalne szerokie prawo do samoobrony. Dopiero po interwencji wpływowych białych duchownych, sprawę przejęła stanowa policja i prokuratura i McMicahelów oskarżono wreszcie o zabójstwo z premedytacją. Dwa i pół miesiąca po zlinczowaniu Arberego. Gdyby nie interwencja białych, sprawę zapewne zamieciono by do kosza, tak jak wiele innych.

Czytaj także: Zamieszki w USA nie ustają. Trump grozi wezwaniem wojska

Zamieszki i demonstracje w USA, Minneapolis Fot.: Chris Juhn / Zuma Press

Biała supremacja

Zaczyna przemawiać jedna z liderek zgromadzenia. Mówi o tym, że nie może być pokoju i pojednania bez sprawiedliwości. A ta, jak wskazuje, musi oznaczać, że zmierzymy się z „systemowym rasizmem na którym jest zbudowana Ameryka.” To określenie razem z innym „supremacja białych” to ulubione zwroty młodych lewicowych działaczy murzyńskich i nie tylko – nawet władze mojego kościoła przygotowały studium dla wiernych by o tym dyskutować. Przyznaję, że tego nie zrobiłem, bo uważałem, że język jest zbyt radykalny i zbyt mało teologiczny. Widzę młodą parafiankę, która stoi z mężem (są parą mieszaną rasowo). Podchodzę i pytam: serio uważasz, że w USA panuje „biała supremacja”? Patrzy na mnie jakbym pytał o to, czy ziemia jest okrągła. „Kaz!” mówi z emfazą – „zobacz jak bardzo jesteśmy dotknięci epidemią koronawirusa. Choć stanowimy 1/5 amerykańskiego społeczeństwa, to wśród ofiar stanowimy ponad 40 proc. zmarłych – a w niektórych stanach nawet i ponad połowę”. Mówi prawdę, widziałem te statystyki. Można je próbować wytłumaczyć, tym, że Afroamerykanie mają więcej „chorób towarzyszących” ale nawet ja wiem, że wiąże się to z fatalną dietą i brakiem opieki medycznej, która są skutkami biedy. Murzyni w USA szybciej niż biali stracili pracę, a bezrobocie wśród nich jeszcze przed wirusem wynosiło 15 proc. – dla porównania wśród białych nieco ponad 5. Teraz się tylko znów powiększyło. W dzielnicach murzyńskich jest mniej szpitali, mniej lekarzy, mniej sklepów ze zdrową żywnością – natomiast dużo więcej fast-foodów.

Jakby czytając w moich myślach parafianka mówi: „Kaz, to trwa od lat! Od lat wszystko jest tak zaplanowane, żeby nas ominąć, pominąć, albo w najlepszym wypadku, by w nasze społeczności zainwestować na końcu!” Pamiętam, jak razem z moimi konfirmantami robiliśmy ćwiczenie: przyjmowaliśmy, że mieszkamy w biednej dzielnicy murzyńskiej i musimy dojechać do pracy w bogatszej białej dzielnicy albo do centrum. Potem porównywaliśmy to z ich obecną sytuacją mieszkaniową. Dojazd z dzielnicy murzyńskiej transportem publicznym był średnio o 2 do 2,5-krotnie dłuższy niż z dzielnic białych. Jak obliczyliśmy, by dojechać na 8-mą rano do pracy, musielibyśmy wychodzić z domu przed 6tą nad ranem. Wychodząc z pracy o tej samej godzinie co biali – ok. 17-18 bylibyśmy w domu na 20tą. Przy braku korków.

„I będę przychodził dopóki to obecne g….no się nie skończy!

Tłum się zagęszcza. Trochę mnie to denerwuje, oddalam się więc nieco na ubocze i zerkam na telefon. Mój przyjaciel, biały luterański pastor w Nowym Orleanie, właśnie umieścił wpis na FB. Jest na kolejnej demonstracji w tym mieście i jakiś facet umieścił jego zdjęcia z komentarzem: „Ten gość jest prawdziwym pastorem i jest na każdej demonstracji. Respect.” Mój kolega opatrzył to komentarzem: „I będę przychodził dopóki to obecne g….no się nie skończy!” Przypomniała mi się wizyta w Nowym Orleanie i podcast o huraganie Katrina na portalu „The Atlantic”: wały przeciwpowodziowe były źle skonstruowane i najrzadziej remontowane właśnie w dzielnicach murzyńskich – i tam pierwsze puściły. Zaraz po przejściu huraganu prasa powtarzała plotki o murzyńskich gangach szabrujących w mieście – okazało się to nieprawdą. Ale nieprawdą która kosztowała życie: lokalna policja panikowała i 4 września 2005 roku policjanci otworzyli ogień do bezbronnej grupy 6 czarnoskórych, którzy uciekali z zalanych domów do schronu w centrum miasta. Postrzelono 4 bezbronne osoby, 2 zabito – w tym umysłowo niedorozwiniętego 40 latka strzelając mu w plecy. Policja początkowo próbowała sprawę „Maskary na Moście Danzinger” zatuszować – mówiła o gangu (a jakże) murzyńskim, który ich ostrzelał (totalne kłamstwo, grupka była bezbronna). Ostatecznie winnych skazano dopiero w 2011 roku. Wyroki były surowe, ale już 2016 roku je tak drastycznie zmniejszono, że wszyscy wyszli na wolność za dobre sprawowanie. Zaczynam rozumieć kolegę i jego „g…ne” porównanie.

Zobacz: USA płoną. Czy to oznacza koniec Trumpa? Wcale nie musi

Paradoksalnie mało osób mówi o prezydencie Trumpie. Nikt nie ma złudzeń po czyjej stronie jest jego sympatia i kogo, tak naprawdę wspiera. Ale gdy tak rozglądam się, to widzę że brakuje mera miasteczka i lokalnego, stanowego senatora. Potem dowiem się, że ten pierwszy podobno za późno dostał zaproszenie, a ten drugi był spóźniony (inna sprawa, że jest z tego znany). Ale obok mnie stoi policjantka. Miła sympatyczna, nawet nie jest spięta – choć w kamizelce kuloodpornej. Rozmawia ze wszystkimi, jest przystępna. Gdy jeden z przejeżdżających motocyklem specjalnie długo i głośno pali gumę, żeby nas zaczadzić, wywraca do góry oczami: „OK, już daj sobie spokój” mówi. Podziwiam jej opanowanie, ale zastanawiam się, czy gdyby tak zachowywał się czarny motocyklista, policja była by równie pobłażliwa dla jego chamstwa.

Protesty po śmierci George’a Floyda. Oakland, California Fot.: JOHN G. MABANGLO / EPA/PAP

Nic się nie zmieni, dopóki ludzie siedzący na ławach przysięgłych nie zaczną skazywać tych zwyrodnialców

Nadchodzi kulminacyjny punkt demonstracji: mamy przyklęknąć na 8 minut – tyle ile trwała agonia Floyda, gdy biały policjant dusił go kolanem, trzymając spokojnie dłoń w kieszeni. Pamiętam, gdy zobaczyłem ten pokaz absolutnej bezduszności, to się rozpłakałem przed telewizorem jak dziecko.

Reakcje na wydarzenia ostatnich dni są bardzo, bardzo różne i często umykają prostym definicjom. Zaprzyjaźniona, ultraliberalna para znajomych z Minneapolis, z jednej strony popiera protesty, ale ich wpis był raczej opisem tego, jak bardzo się boją, że demonstranci z trzech przecznic obok nagle wtargną na tę boczną ulicę by zdemolować akurat ich dom. Wspólny znajomy pisze do mnie SMS-a: „Widziałeś ten wpis X i Y? Co za pier….!!” On protestów nie popiera – ale uważa, że ten wpis to szczyt głupoty i liberalnego rasizmu. Bo jeśli się przyjrzeć dobrze filmom, to sklepy demolowali częściej biali niż Murzyni.

Na drugi dzień po demonstracji spotykam się na kawie ze swoim czarnoskórym znajomym. Chwali demonstracje, ale jest sceptykiem: „Pastorze, nic się nie zmieni, dopóki ludzie siedzący na ławach przysięgłych nie zaczną skazywać tych zwyrodnialców.” Tę diagnozę z nieco łagodniejszym językiem odnośnie policjantów potwierdza potem starszy biały parafianin, który ma w rodzinie kilku policjantów i jest republikaninem. Nie pochwala zamieszek i widać, że mu jest dużo łatwiej mówić o nich, niż o rasizmie. Ale jak go dopytuję co powinno spotkać tę czwórkę policjantów mówi bez wahania: „Powinni iść do mamra na wiele lat.”

Zobacz także: Krew na rękach Donalda Trumpa. W USA rośnie liczba zbrodni z nienawiści

Na forum miejskim trwa dyskusja. Reakcje są bardzo pozytywne, ale kilka osób chyba rozczarował fakt, że demonstracja była pokojowa. „Niech pójdą wreszcie do pracy!” – bo wiadomo, Murzyni i ich sympatycy są bezrobotni i żyją z zasiłków – pisze pewien biały 50letni mężczyzna – w godzinach swojej pracy. Inna pani wyraża zachwyt nad tym, jak prezydent Trump pięknie trzymał Biblię. I w ogóle jest taki chrześcijański. Sama do kościoła nie chodzi, ale podoba jej się, że prezydent „broni tradycyjnych wartości.” Ktoś jej odpowiada: „Naćpałaś się?” Przestaję śledzić dyskusję, bo wiem, że one do niczego nie prowadzą nikt nikogo nie przekonuje.

USA, protesty po śmierci George’a Floyda Fot.: PAP/PA

Wracam do domu. Dzisiaj w tym samym miejscu demonstrowała grupka kobiet wieku 60+. „Patorze, przyłącz się do nas.” Zatrzymuję swój samochód, wyciągam kartę z dykty z napisem „Kochaj wszystkich swoich bliźnich – Złota Zasada” i staję obok tych kobiet. Jedna z nich mówi do mnie: „Musimy się obudzić! Tak dalej się nie da. Ludzie nie mogą być linczowani z powodu koloru swojej skóry.” Przejeżdżający znów trąbią z poparciem – choć jeden pokazał nam „fucka.” Panie nie są skonfundowane, a ja próbuję obrócić sprawę w żart: „Może nie lubi kleru?!” „Nie, to jest rasista pastorze. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy.”

Po powrocie do domu czeka na mnie zaproszenie na kolejną demonstrację na skwerze przed kościołem. Nigdy wcześniej to moje małe senne miasteczko nie było tak zaangażowane politycznie. Czy oznacza to, że coś się w Ameryce zmienia, budzi? Oby – bo jest to niezbędne. Tak dalej naprawdę być nie może.

Może to mój optymizm, może to kwestia tego, że dzisiaj demonstracje miały już wyraźnie spokojniejszy przebieg – jestem dobrej myśli. O pokojowe demonstracje apelowali liderzy murzyńscy, wskazując nie bez racji, że zamieszki pozwalają prawicy unikać tematu reformy amerykańskiej policji. Po tym, jak prezydent Trump nakazał usunąć pokojową demonstrację w DC żeby sobie zrobić zdjęcie przed kościołem – demonstranci w DC stali się ostentacyjnie pokojowi – choć nie patyczkują się ze słowami.

Sam opowiadam, że na tej nowej demonstracji będę i widzę, że mój znajomy z Nowego Orleanu znów demonstruje. Zamykam komputer. Przed snem czytam czytania z Biblii na ten dzień – wypada na Psalm 82: „Ujmijcie się za słabym i sierotą, oddajcie sprawiedliwość biednemu i nędzarzowi! Ratujcie słabego i nędzarza, wyrwijcie ich z ręki bezbożnych!”

Czytaj więcej: Polakom puszczają hamulce. Europa już ma nas dość. Prof. Tadeusz Gadacz o władzy, bezprawiu i bezsilności

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Dobro w Sieci” – projekty promujące pozytywne zachowania w internecie
Następny artykułSpyrosoft pracuje nad systemem monitorowania pacjenta z Covid-19