Po trzech wygranych meczach, mimo iż King przystępował do finału w roli kopciuszka, to on był faworytem i wielu ostrzyło sobie apetyty na mistrzowską fetę już w piątek. We wszystkich wcześniejszych finałowych meczach szczecinianie dominowali, a rywale byli tłem.
Początek był równy, jak nigdy w tych finałach. Ba, nawet z lekką przewagą punktową Śląska. Siedem minut od rozpoczęcia meczu Donovan Mitchell trafił “trójkę”, dającą obrońcom tytułu pięciopunktowe prowadzenie 17:12. Szybko jednak na tablicę wrócił remis (17:17), ale pierwsza kwarta zakończyła się siedmiopunktową przewagą wrocławian, co w finałowej rywalizacji było zjawiskiem nietypowym
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS