rozwiń ›
Nie chcę zabrzmieć jak typowy boomer, ale jeśli marka Jeep zapowiada, że do końca 2030 r. wszystkie jej samochody dostępne w sprzedaży na rynku europejskim będą w 100 proc. elektryczne, to mała łezka się jednak w oku kręci. I nie będzie już ani widlastych “szóstek”, ani tych pełnych charakteru silników V8… To znaczy pewnie będą, ale nie u nas. My za to dostaniemy w modelu Avenger “mocarne”, trzycylindrowe 1.2 Turbo o mocy 100 KM (oprócz Polski ten silnik dostaną też tylko Hiszpanie i Włosi).
Europa stawia na elektromobilność i abstrahując od tego, co kto o tym myśli, musimy się nauczyć z nią żyć. Poza tym, bez owijania w bawełnę powiem, że bardzo doceniam zalety elektryków. I uważam, że mimo pewnych problemów, z jakimi muszą się mierzyć pionierzy tej technologii, to jest to napęd mający przyszłość. Ale czy elektromobilność to jedyna słuszna droga? Cóż, czas pokaże. Wróćmy jednak do Avengera.
Jeep Avenger tylko z Polski, oto SUV produkowany w Tychach
Jeep Avenger nie jest pierwszym miejskim modelem w gamie amerykańskiego producenta (pozdrawiamy Renegade’a!), ale za to jest pierwszym w pełni elektrycznym. Fani prawdziwie “męskich” Jeepów mogą być trochę rozczarowani, bo Avenger nie dość, że jest raczej mały (4,08 m długości), to na dodatek dostał miękkie i powabne linie. To jednak absolutnie nie wada, bo design jest mocną stroną auta produkowanego w fabryce Stellantis w Tychach. Z drugiej strony – na pewno znajdą się i tacy miłośnicy amerykańskiej marki, u których Avenger nie wywoła wielkiego wyrzutu endorfin.
Jeep Avenger
/
Piotr Wróbel
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS