Wczoraj, 24 lipca (19:27)
Jagiellonia Białystok i Lechia Gdańsk nie stworzyły wielkiego widowiska. Na otwarcie sezonu padł zasłużony remis. W głównych rolach snajperzy.
Czwarty mecz nowego ligowego sezonu i czwarty remis. Od wczesnego popołudnia czuć było w Białymstoku wielką ekscytację w związku z powrotem do gry w “najciekawszej lidze świata”, którą bez wątpienia jest Ekstraklasa. Sporo kibiców witało zawodników gospodarzy przy ulicy Słonecznej, największa owację wzbudził wracający na Podlasie Michał Pazdan, którego spiker przedstawił jako “ministra obrony narodowej”.
Drużyny mierzyły się ze sobą w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, znają się jak łyse konie, dlatego długo neutralizowały wzajemnie swoje poczynania. I to mimo, że podopieczni nowego-starego trenera Ireneusza Mamrota zmienili system na modną ostatnio trójkę z tyłu.
Mnożyły się rzuty rożne, jedynie w pierwszej połowie goście mieli ich siedem, gospodarze cztery. Po nich było największe zagrożenie. W 13. minucie na bramkę Zlatana Alomerovicia groźnie główkował były piłkarz Lechii, Błażej Augustyn. Na drugim końcu boiska, w 25. minucie bardzo groźnie głową uderzał Łukasz Zwoliński.
“Jaga” miała przewagę w polu, była bardziej konkretna, ale grała zbyt koronkowo. Gdy aż prosiło się o strzał w narożniku pola karnego, Jagiellończycy starali się podać do lepiej ustawionych partnerów. Z kolei lechiści groźni byli po akcjach lewą stroną, gdzie wzorowo współpracowali Brazylijczyk z włoskim paszportem Conrado Buchanelli Holz z nowym nabytkiem Lechii, Turkiem z niemieckim paszportem, Ilkayem D … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS