A A+ A++

Do złudzenia mogą przypominać technikę z pierwszej wojny światowej, ale balony i sterowce naszpikowane nowoczesnymi czujnikami i kamerami coraz częściej mają do wykonania odpowiedzialne zadania. Dlatego też, gdy 17 czerwca członkowie Brygad Izz ad‑Dina al‑Kassama, wojskowego skrzydła Hamasu, przechwycili izraelski balon obserwacyjny, wywołało to niemałe zamieszanie. Balon, który rozbił się w rejonie Bajt Hanun w północnej części Strefy Gazy, szybko trafił w ręce bojowników.

Siły Obronne Izraela próbowały zniszczyć balon, ale musiały pogodzić się z porażką. Al-Monitor podaje te wiadomości, powołując się na przedstawicieli Hamasu. Aerostat był jednym z wielu wyposażonych w czujniki, których brakuje w Strefie Gazy, a które są potrzebne do monitorowania obszaru przygranicznego.

Amir Bohbot, redaktor wojskowy i analityk do spraw obronności w serwisie informacyjnym Walla, opisał incydent jako „niebezpieczne wydarzenie”. Siły Obronne Izraela studzą emocje i zapewniają, że nie obawiają się „znaczącego” wycieku informacji. Bojownicy Hamasu osiągnęli jednak krótkofalowy cel: zaniepokojenie Jerozolimy i zapobiegawcze sprowadzenie na ziemię innych sterowców z obszaru nadgranicznego. Dzięki temu zmniejszył się nadzór nad tym terenem.

Okoliczności znalezienia się sterowca w rękach wrogich Izraelowi bojowników są niejasne i każda ze stron przekazuje je nieco inaczej. Izraelska gazeta Jedi’ot Acharonot podała, że do wypadku doszło z powodu błędu oficera operacyjnego, a wiatr zepchnął balon w kierunku Strefy Gazy. Stało się to już po wydaniu ostrzeżeń pogodowych i przekazaniu informacji o silnym wietrze, który zagraża bezpieczeństwu aerostatów pozostających w powietrzu.

Co więcej, polecenie ściągnięcia balonów na ziemię wydano już wcześniej, ale w tym niefortunnym wypadku realizacja się opóźniła. Nonszalancja musiała się źle skończyć. 17 czerwca uwięź zaplątała się w słup energetyczny i pod wpływem podmuchów wiatru ulegała systematycznemu przecieraniu. Po zerwaniu balon runął głęboko w Strefie Gazy. Izraelczycy nie zdążyli sprowadzić na miejsce dźwigu, który mógłby go ściągnąć na ziemię.

Hamas zapewnia, że przechwycony balon jest nieuszkodzony, a bojownicy pracują nad jego ponownym użyciem, aby służył do monitorowania ruchów izraelskiego wojska. Natomiast w Siłach Obronnych Izraela wszczęto postępowanie wyjaśniające, które ma na celu ustalenie okoliczności zdarzenia i osób odpowiedzialnych za dostanie się aerostatu w ręce wroga.

Sprowadzony na ziemię balon był wyposażony w sześć kamer o wysokiej rozdzielczości zapewniających obserwację dookolną, w dzień i w nocy, a także w warunkach dużego zamglenia. Kamery te są zdolne do robienia zdjęć w ekstremalnych temperaturach od 60 do –35 stopni Celsjusza, a balon może również działać przy wietrze wiejącym z prędkością do 40 kilometrów na godzinę. Raz na kilka dni obsługa musi go ściągać na dół w celu uzupełnienia helu, ale cały proces zajmuje nie więcej niż dwadzieścia minut. Transmisja danych odbywa się za pomocą przewodu łączącego balon z naziemną stacją kontroli.

Sprzęt przenoszony przez balon jest bardzo drogi. Same kamery kosztowały 2 miliony szekli (2,6 miliona złotych). Są produkowane w Izraelu i według producentów spełniają najwyższe światowe standardy jakości i nie można ich porównywać z kamerami dronów. Zapewniają obserwację terenu na odległość około pięciu kilometrów z dużą dokładnością i w dzień, i w nocy. Kontrastuje to ze sprzętem wykorzystywanym przez Hamas, dysponujący prostymi narzędziami do monitorowania ruchów przeciwnika. Wykorzystuje on lokalnie produkowane drony i kamery, które można kupić na otwartym rynku.

Kilka godzin po tym, jak Hamas przejął aerostat, izraelskie samoloty bojowe zbombardowały i zniszczyły jeden z punktów obserwacyjnych w północnej Strefie Gazy, z którego widać osadę Netiw ha-Asara położoną opodal terytorium kontrolowanego przez bojowników.

Przejęcie balonu to najdonioślejszy sukces Hamasu w działaniach zmierzających do uszczuplenia potencjału izraelskich operacji inwigilacyjnych i szpiegowskich. W styczniu 2019 roku bojownicy ujawnili że 11 listopada 2018 roku przejęli urządzenia szpiegowskie i sprzęt towarzyszący podczas nieudanej tajnej izraelskiej operacji wojskowej w Chan Junus (Karawanseraj Jonasza) w Autonomii Palestyńskiej.

Izraelscy agenci przebrani za Palestyńczyków zinfiltrowali przybrzeżną enklawę, aby podsłuchiwać system komunikacji Hamasu. Palestyńczykom udało się zdemontować ten sprzęt i uzyskać informacje wywiadowcze. Hamas prawdopodobnie zdobył także prawdziwe nazwiska i zdjęcia agentów jednostki szpiegowskiej. Informacji tych – z wiadomych względów – nie potwierdziła Jerozolima. Ponadto w maju 2018 roku Hamas odkrył największe izraelskie urządzenie szpiegowskie w swojej sieci komunikacyjnej wewnątrz Strefy Gazy. Kiedy przystąpiono do demontażu, zadziałały zabezpieczenia i doszło do eksplozji, która zabiła sześciu bojowników.

Raport śledczy dziennikarzy Al-Dżaziry z maja zeszłego roku ujawnił operację Brygad Izz ad‑Dina al‑Kassama, podczas której snajperzy trafili większość izraelskich kamer wspomagających nadzór wschodniej granicy Strefy Gazy podczas konfrontacji w maju 2021 roku. Celem było uniemożliwienie izraelskiemu wojsku monitorowania ruchów sił Hamasu i efektywnej oceny zadanych strat. W raporcie zauważono, że Hamas przechwytywał izraelskie drony, które spadły w ostatnich latach w Strefie Gazy, i wykorzystuje je ponownie przeciwko wrogowi.

Sterowce i balony – przyszłość rozpoznania i wczesnego ostrzegania

Być może zdarzenie z 17 czerwca należy potraktować jako izolowany incydent, ale bez wątpienia niesie ze sobą ryzyko dostania się zaawansowanych technicznie urządzeń w ręce wroga. Jerozolima bardzo dużą uwagę przykłada do wyznaczenia roli aerostatów w systemie wczesnego ostrzegania. W marcu izraelskie ministerstwo obronny poinformowało balonu ze stacją radiolokacyjną wczesnego ostrzegania Tal Szamajim (na ilustracji tytułowej). Jego zadaniem jest wykrywanie wszelkich zagrożeń, w tym pocisków balistycznych i manewrujących oraz uzbrojonych dronów, a być może nawet nisko lecących samolotów bojowych.

Według generała dywizji Amikama Norkina Tal Szamajim rozmieszczony na północnej granicy państwa pozwoli zbudować szerszy obraz rozpoznania z powietrza. Uzyskanie wzmożonej kontroli nad przestrzenią powietrzną wspomoże działanie Żelaznej Kopuły, Procy Dawida i innych systemów obrony powietrznej. Tym sposobem ma być ograniczone zagrożenie ze strony środków napadu powietrznego dostarczanych Hezbollahowi i proirańskim milicjom szyickim. Gigantyczna maszyna ma być też łatwa i stosunkowo tania w utrzymaniu.

Izrael, który prężnie wykorzystuje balony obserwacyjne do identyfikacji i śledzenia zagrożeń z powietrza, nie jest jedynym państwem zainteresowanym tym sprzętem. Do tego grona można było do niedawna zaliczyć Stany Zjednoczone realizujące program JLENS (Joint Land Attack Cruise Missile Defense Elevated Netted Sensor System). Jego zadaniem miało być wykrywanie pocisków manewrujących, dronów oraz pojazdów naziemnych i nawodnych.

Plany były ambitne: zakładały, że poruszające się na uwięzi sterowce będą współpracować z systemami Patriot i NASAMS. Projekt zakończono jednak w 2017 roku. Na jego drodze stanęły dwie przeszkody. Pierwszą był wypadek na poligonie Aberdeen, gdy aerostat zerwał się z uwięzi, przeleciał niemal 200 kilometrów i zerwał kilka napowietrznych linii energetycznych. Do tego pojawiły się znaczne przekroczenia kosztów programu.

Balon systemu JLENS.
(US Army)

Taki wypadek nie odstraszył Francuzów, którzy w 2020 roku podtrzymywali zainteresowanie balonami i sterowcami jako platformami zwiadu i rozpoznania. W tym celu powstała spółka joint venture Thales Alenia Space (Thales i Leonardo), która w styczniu 2020 podpisała umowę z francuską agencją uzbrojenia DGA na opracowanie autonomicznego sterowca Stratobus dla wojsk lądowych.

Balony jako środek obserwacji nie są niczym nowym. Francuzi notabene byli pionierami na tym polu już w XVIII wieku, kiedy wykorzystali wynalazek braci Montgolfier do monitorowania pola bitwy podczas wojen rewolucyjnej Francji. Stosowany we współczesnych konstrukcjach układ z wydłużonym korpusem i trzema statecznikami również spopularyzowali Francuzi (to tak zwany układ Caquota). Ich rozwój zamarł tuż po pierwszej wojnie światowej wraz z rozwojem lotnictwa.

31 maja DGA ogłosiła przetarg na zakup balonów na uwięzi przeznaczonych do obserwacji. Ujawnione informacje są bardzo skąpe: balony mają być wyposażone w głowice optoelektroniczne, aby zapewnić możliwość obserwacji w czasie rzeczywistym w dzień i w nocy. Francuskie ministerstwo sił zbrojnych chce pozyskać dziesięć jednostek w ramach dwunastoletniej umowy, która obejmuje opracowanie aerostatów i przyczep do ich mocowania. System musi działać w trudnych warunkach pogodowych, w tym przy dużym wietrze i zapyleniu oraz wysokich temperaturach.

W 2020 roku pojawiły się pierwsze sygnały, że do systemu wczesnego ostrzegania aerostaty wprowadziła Chińska Republika Ludowa, przystosowując do ich obsługi bazę w Dalianie nad Morzem Żółtym. Chińskie sterowce mają za zadanie obserwować Półwysep Koreański i Japonię.

Zobacz też: Japoński myśliwiec nowej generacji jednak z Wielką Brytanią, a nie USA?

Israeli Defence Forces Spokesperson’s Unit.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWielkopolska: Kolejne ostrzeżenie IMiGW. Drugiego stopnia!
Następny artykułLEGIONOWSKI. Budowa liceum