A A+ A++

Serwis Jerusalem Post opublikował wczoraj artykuł, w którym stwierdził, że dowódca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej Hosejn Salami snuje plany rozszerzenia irańskich wpływów w Iraku. Miałoby to się odbyć poprzez rozpoczęcie współpracy między oboma krajami na szkolenie irackich sił zbrojnych i innych organizacji bezpieczeństwa, w tym odpowiedzialnych za porządek publiczny.

W tym celu Salami spotkał się z ministrem obrony Iraku Sabitem Muhammadem Saidem Al-Abbasim. Omawiali ogólne kwestie związane z siłami zbrojnymi i nie jest do końca jasne, czy zawarto jakiejkolwiek porozumienie. Nie wiadomo także, co dokładnie będzie przedmiotem współpracy między Pasdaranami a irackimi siłami zbrojnymi. Iracki minister obrony powiedział, że chce wzmocnić obronę Iraku i opowiada się za powołaniem wspólnej komisji obu krajów, która opracuje zasady kooperacji.

Na razie określana jest ona zbiorczym terminem współpracy w zakresie wojskowości, obronności i bezpieczeństwa. Oprócz ewentualnych szkoleń irański przemysł obronny z pewnością mógłby zaoferować Irakijczykom pociski balistyczne i amunicję krążącą. Jak na razie nie ma jednak sprecyzowanych informacji w tej sprawie.

– Naszym celem jest wykorzystanie doświadczeń Iranu we wszystkich dziedzinach, zwłaszcza w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa – powiedział Abbasi. – Jesteśmy zainteresowani wykorzystaniem tych doświadczeń poprzez wysłanie do Iranu naszych delegacji eksperckich.

W listopadzie do Bagdadu z niezapowiedzianą dwudniową wizytą udał się szef Sił Ghods Esmail Ghani. Stanowiła ona element presji lub ostrzeżenie, które miało wymusić zacieśnienie stosunków między państwowych, szczególnie w zakresie podejścia do Kurdów. Przy okazji szef elitarnych oddziałów Pasdaranów przestrzegał władze kurdyjskie, że dalsze występowanie przeciwko Teheranowi może skończyć się kolejnymi atakami rakietowymi albo operacją lądową. Słowa ostrzeżenia skierował również wobec irackich przywódców. Od tamtego czasu stosunki między sąsiadami wydają się stale polepszać.

Świadczy o tym natężenie wizyt najwyższych urzędników z obu stron. Al-Abbasi został przyjęty przez swojego irańskiego odpowiednika, generała brygady Mohammadrezę Gharajego Asztianiego. Do tej wizyty doszło zaledwie kilka dni po tym, jak irański minister spraw zagranicznych odwiedził Bagdad. Na podstawie podejmowanych decyzji i publikowanych szczątkowych informacji rysuje się obraz ciekawej sytuacji. Siły zbrojne jednego państwa uznawane przez Stany Zjednoczone (i być może niebawem przez Unię Europejską) za organizację terrorystyczną będą szkolić siły zbrojne kraju niezwykle ważnego dla amerykańskiej polityki zwalczania bojowników tak zwanego Państwa Islamskiego.

Irackie śmigłowce UH-1H i Mi-17.
(US Air Force / Airman 1st Class Jason Epley)

Pasdarani zapewne po cichu uważają potencjalną szeroką współpracę z sąsiadem jako drogę do wypędzenia Stanów Zjednoczonych z regionu, a także zapobieżenia jakiejkolwiek „normalizacji” stosunków między Irakiem a Izraelem. Budowa względnie stabilnych stosunków międzynarodowych i przeciągnięcie Bagdadu na swoją stronę mogłoby również być pomocne w kwestii potencjalnej operacji lotniczej wymierzonej w irańską infrastrukturę nuklearną. Irańczycy chcieliby przekonać sąsiada, aby nawet nie rozważał możliwości przymknięcia oczu na izraelskie maszyny w powietrzu. Oczywiście zupełnie przeciwne motywy kierują stroną przeciwną: Waszyngtonem i Jerozolimą.

Iran – niegdyś śmiertelny wróg – od lat odgrywa kluczową rolę w Iraku. Irańscy politycy utrzymują stałe kontakty z kluczowymi politykami irackimi, w tym w ministerstwie spraw wewnętrznych, a także z przywódcami Sił Mobilizacji Ludowej (Al-Haszd asz-Szabi). Iran współpracuje również z innymi organizacjami, jak Kataib Hezbollah, ale szkolenie irackiego wojska byłoby wejściem na zdecydowanie wyższy poziom. Abbasi przyznał, że Pasdarani są przygotowani do udzielania „konsultacji” i pomocy „w tym w zakresie szkolenia na wszystkich szczeblach irackich sił zbrojnych”.

Wspierane przez Iran bojówki Al-Haszd asz-Szabi były zaangażowane w dziesiątki ataków na siły amerykańskie w Iraku w latach 2019-2021, a także te wymierzone w rząd regionalny Kurdystanu. Szczególnie pamiętne były operacje wymierzone w lotnisko w Irbilu i nowo budowany amerykański konsulat. Region Kurdystanu, naturalnie prozachodni, bliski Stanom Zjednoczonym i kluczowy kanał strategii w regionie, jest dla Iranu bardzo niewygodny.

Wiceprezydent Mike Pence odwiedzający amerykańskich żołnierzy w bazie lotniczej w Irbilu w 2019.
(Office of US Vice President)

Szkolenie irackich żołnierzy będzie elementem próby zwiększenia wpływów Teheranu u sąsiada. Oprócz tego, że będzie postrzegane jako ruch przeciwko Stanom Zjednoczonym, stanie się również szansą na stworzenie większej liczby irańskich delegatur w Iraku. Możliwe będzie wówczas kontrolowania przejść granicznych, takich jak Al-Ka’im z Syrią.

Teheran uważa, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa w regionie są amerykańskie wojska i wpływy Waszyngtonu, które rodzą podziały. Waszyngton zakończył misję bojową w Iraku w grudniu 2021 roku, ale nadal utrzymuje tam pewną liczbę żołnierzy z Dowództwa Centralnego, którzy pełnią funkcję doradczą i szkolą Irakijczyków do utrzymywania bezpieczeństwa. Jeśli równolegle Siły Ghods zaczną doradzać i szkolić siły irackie, będzie to sytuacja kuriozalna.

Nie do końca wiadomom czym skutkowałaby koegzystencja Irańczyków i Amerykanów w Iraku na tak dużą skalę. Pewne jest natomiast, że większa liczba Pasdaranów wzmocniłaby dotychczasowy proceder prania brudnych pieniędzy. Rola Pasdaranów byłaby podobna do tej, którą odgrywa ambasada Islamskiej Republiki w Iraku, zaangażowana w transferowanie pieniędzy z eksportu ropy i gazu na konta irańskich banków, w tym Ansar Bank, założonego w 2010 roku i należącego do sieci banków Sepah.

Większa obecność żołnierzy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej ma jeszcze jeden cel. Mają oni gwarantować skuteczniejsze przenoszenie uzbrojenia i żołnierzy do Syrii. Iran nadal będzie wzmacniał swoją obecność wojskową w tym kraju. Przez przejście graniczne al-Kaim w ostatnim czasie przechodzi coraz więcej Pasdaranów rozpraszających się po całym kraju pod przykrywką konwojów z pomocą humanitarną dla ofiar trzęsienia ziemi z 6 lutego. Podobne modus operandi prezentowali bojownicy Hezbollahu przechodzący do mufahaz Hama i Aleppo. Według dostępnych danych ta siły nie wróciły z Syrii, a ich działalność jest trudna do zweryfikowania.

Zobacz też: Filipiński miliarder kupił wojsku śmigłowiec

Mehr News Agency

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułВійна в Україні може тривати і два-три роки: заява Пентагону
Następny artykułУкраїна отримала вакцину проти мавпячої віспи: кому необхідно щепитися