A A+ A++

Emocjonujący i zacięty mecz z Izraelem „o być albo nie być” dla Polski, choć toczył się pod dyktando biało-czerwonych, mógł skończyć się zupełnie inaczej, bo w końcówce czwartej kwarty to rywale zyskali przewagę. Jak ocenia pan spotkanie wygrane po dogrywce, gdy najmocniejsze pomeczowe emocje już opadły?
Cały zespół zagrał z zaangażowaniem. W ataku mieliśmy zbyt wiele strat, większość z nich była niewymuszona, bo Izrael nie grał agresywnej obrony, ale poza tym ofensywa była w porządku. Ważne, że kreowaliśmy zawodników na wolnych pozycjach, a to czy się trafia, czy nie zależy od dnia. Z obrony jestem zadowolony, ale i ona miała swoje mankamenty, szczególnie pod koniec trzeciej kwarty, gdy były nieporozumienia między koszykarzami. To normalne, bo przez dwa tygodnie pracy nie da się wszystkiego poprawić na tip top.

Wspomniał pan o warunkach, ekstremalnych dla obydwu zespołów i kibiców. Grał pan w swojej karierze zawodniczej w takim upale i duchocie, w nieklimatyzowanej hali?
Wiem od koszykarzy, że mecz kosztował ich bardzo wiele sił. To nie były normalne warunki, sam zmieniałem koszulę w przerwie. Wszyscy zawodnicy wiedzą o co grają, po co są w kadrze i poświęcają się dla niej i to jest dla mnie bardzo ważne. Sztab medyczny zrobi wszystko, by doszli do formy przed spotkaniem z Niemcami. Tak, grałem kilka razy w podobnych warunkach, dawno temu. Pamiętam, że podczas jednego spotkania w Kosowie było tak gorąco, że parkiet “spływał” ze względu na wilgotność powietrza. Nie można go było wytrzeć do sucha i czuliśmy się tak, jakbyśmy chodzili po parkiecie polanym wodą.