Gdyby decydowała tylko Iga Świątek, to być może między Stuttgartem a Rzymem nie dałaby sobie przerwy. Ale po to są przy Idze eksperci, by pomóc jej rozsądnie zarządzać siłami.
W niedzielę 24 kwietnia Iga wygrała 23. mecz z rzędu w ciągu 59 dni. Przez ten czas spędziła na korcie ponad 33 godziny. Czyli tyle, ile trwają 22 mecze piłkarskie. Po potężnej dawce grania i wygrywania, po triumfalnym tournee przez Dohę w Katarze, Indian Wells w Kalifornii, Miami na Florydzie aż do Porsche Open w Stuttgarcie, Iga zrobiła krok do tyłu, by za chwilę znów nabrać rozpędu i zrobić dwa kroki do przodu.
Iga Świątek zainwestowała
Rezygnacja z gry w Madrycie dla kogoś, kto wygrywa wszystko, na pewno nie była łatwa. Nawet jeśli Idze dokuczała zmęczona unoszeniem kolejnych pucharów ręka. Ale zmniejszenie szalonego tempa, znalezienie czasu na odpoczynek i na trening to inwestycja. Idealnie byłoby, gdyby zaprocentowała już teraz w Rzymie i za chwilę w Paryżu, gdzie od 22 maja zacznie się wielkoszlemowy Roland Garros.
Pierwszy mecz Igi po przerwie nie był porywający. Oczywiście liderka rankingu WTA kontrolowała sytuację i 57. na świecie Ruse nawet przez moment Idze nie zagrażała. Ale tym razem Świątek nie była bliska grania niemal idealnego, co ostatnio robiła seryjnie.
W pierwszym secie Polka dwa razy straciła swoje podanie, w drugim przypadku po podwójnym błędzie serwisowym. W całym meczu zagrania bardzo dobre, pewne, przeplatała prostymi błędami (choć w drugim secie już rzadziej). I to jest normalne. Po tym, co Iga pokazywała w ostatnich tygodniach, mamy prawo się spodziewać, że wraz z biegiem turnieju w Rzymie Iga będzie się czułą coraz pewniej i będzie się rozpędzała.
Zagraj to jeszcze raz, Iga
Lepsze tempo będzie potrzebne już w następnej rundzie, gdzie Iga zmierzy się z byłą numer 1 rankingu WTA, Wiktorią Azarenką (obecnie nr 16).
Ale rozpędzać się Świątek potrafiła już przed rokiem. Wtedy po słabszych meczach w pierwszych rundach, po obronie dwóch meczboli w III rundzie z Barborą Krejcikovą, doszła do finału, w którym rozbiła 6:0, 6:0 Karolinę Pliskovą. A przecież przed rokiem Iga Świątek nie była jeszcze światowym numerem 1. Wtedy dopiero pokazywała zadatki na największą postać tenisa kobiet. Dziś bezsprzecznie nią jest.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS