A A+ A++

Hybrydy plug-in w roku 2026 otrzymają poważną przeszkodę. Przestaną być kwalifikowane jako zrównoważone. To oznacza koniec dopłat.

Bo hybrydy plug-in nie są tak niskoemisyjne?

Koniec kwalifikowania inwestycji w hybrydy plug-in jako zrównoważonych to pomysł Komisji Europejskiej. Skąd ta koncepcja? To efekt kilku obszernych badań i raportów opublikowanych na przestrzeni ostatnich miesięcy, które dowodziły że hybrydy plug-in nie są tak naprawę niskoemisyjne.

Volvo XC60 T8 emituje aż

We wrześniu w/w raportom przyjrzała się dokładnie m.in. Międzynarodowa Rada Czystego Transportu. We wnioskach stwierdziła, że rzeczywiste zużycie paliwa w przypadku PHEV-ów jest nawet czterokrotnie wyższe od tego podawanego przez producentów. Z kolei Europejska Federacja Transportu i Środowiska w realnych testach sprawdziła np. Volvo XC60 T8, które po wyczerpaniu baterii emitowało średnio 248 gramów dwutlenku węgla na kilometr!

Z punktu widzenia środowiska i klimatu, technologia PHEV jest gorsza niż to, co zastępuje – uważa Julia Poliscanova, dyrektor ds. pojazdów i e-mobilności w EFiTS.

Producenci mają problem. Hybrydy plug-in kosztowały miliardy!

Dla wielu koncernów może to stanowić poważny problem, bo w ostatnich 2-3 latach zainwestowały w technologię plug-in miliardy euro. Teraz te wydatki mogą zostać zniweczone przez plany Brukseli – To szaleństwo, przerywać rewolucję w trakcie jej trwania – uważa Adrian Hallmark, dyrektor generalny Bentleya.

Zobacz również:

Zdaniem producentów PHEV-y emitują znacznie mniej spalin i CO2 niż konwencjonalne samochody, tylko trzeba ich odpowiednio używać – czyli często ładować. I tu pojawia się problem, bo realny zasięg na prądzie to rzadko więcej niż 40-50 km. A przecież w dłuższych trasach spalanie – a co za tym idzie emisja spalin – rośnie drastycznie.

Jak nie hybrydy plug-in to co? Zwykłe hybrydy lepsze!

Alternatywa? W takich warunkach znacznie ekonomiczniejszym i bardziej ekologicznym rozwiązaniem okazuje się np. klasyczna hybryda. Lexus RX450h ma o 70 g/km mniejszą emisję od wspomnianego Volvo XC60 T8, choć nie trzeba go w ogóle ładować!

Producenci, którzy minione lata poświęcili na prace nad PHEV-ami, teraz zastanawiają się czy walczyć z KE o ich utrzymanie, czy całkowicie zaprzestać rozwojów tego rodzaju napędów i skupić się na pojazdach całkowicie elektrycznych. Elektryki jednak mają poważne mankamenty w oczach wielu kierowców (i samych koncernów też): kiepskie zasięgi, słabą infrastrukturę do ładowania i długi czas ładowania. Ale i tak główna bariera dla ich rozwoju to znacznie wyższe ceny.

A może hybrydy plug-in mają jednak przyszłość?

Skutek? Już dziś niektóre marki zapowiadają, że z PHEV-ów się nie wycofają. Zdaniem szefa BMW Olivera Zipse, są one „świetnym produktem konsumenckim” i będzie dla nich rynek nawet bez dotacji. W podobnym tonie wypowiada się Dyrektor generalny Volvo, Hakan Samuelsson.

Stephan Neugebauer, przewodniczący European Green Vehicles Initiative Association jest zdania, że branża nie powinna całkowicie rezygnować z PHEV-ów. Bo postęp technologiczny sprawi, że za kilka lat będą znacznie lepsze. Zasięgi na bateriach znacznie się zwiększą, a silniki spalinowe będą rzadziej się włączały.

Zobacz również:

Elektryki mają i będą miały ograniczenia

Nawet za 10 lat nie wszyscy klienci będą skłonni kupić auto elektryczne. Bo czasami trzeba odbyć daleką podróż, jeździć na wakacje, ciągnąć przyczepę. A do tego potrzebna jest publiczna infrastruktura do ładowania. A to nadal będzie krytyczna kwestia – wyjaśnia na łamach Reutersa Neugebauer, który jest także dyrektorem ds. globalnej współpracy badawczej w BMW.

Bez względu na to, jakie będą ostateczne decyzje Komisji Europejskiej, nadal najbardziej funkcjonalne wydają się standardowe hybrydy. Na ten moment są po prostu najbardziej logiczne, rozsądne i proekologiczne. Czas na hybrydę plug-in jeszcze może przyjdzie – gdy staną się bardziej wydajne i umożliwią dłuższą jazdę tylko na prądzie.

Hybryda plug-in w Lexusie. Nawet 100 km zasięgu!

Nowe generacje Lexusów NX i RX mają być dostępne w wersjach PHEV, które będą miały nawet 100 km zasięgu na prądzie. Taka powinna wyglądać ewolucja. Tymczasem Bruksela chce nam zafundować brutalną i bardzo drogą rewolucję, która nikomu się nie opłaci. Ani koncernom motoryzacyjnym, ani kierowcom, ani samemu środowisku. Bo więcej klasycznych elektryków, to więcej baterii, litu  i węgla spalonego do produkcji prądu. Przynajmniej w Polsce.

Zobacz również:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDebiutuje nowy Triumph Scrambler 1200. Wisienką na torcie jest edycja specjalna Steve McQueen
Następny artykułSYTUACJA I PROGNOZA HYDROLOGICZNO-METEOROLOGICZNA