A A+ A++

Zygmunt Turek na kursie podkuwaczy koni w Płocku w 1937 roku (czwarty od lewej w drugim rzędzie od góry

Nawet jeśli kowalstwo jest dziś fachem rzadko spotykanym to jednak wciąż niezwykłym i intrygującym. Z boskimi znamionami…

W wielu mitologiach kowale byli pomocnikami najważniejszych, gromowładnych bogów jak choćby greckiego Zeusa, którego pomocnikiem był zresztą też bóg Hefajstos, skandynawskiego Thora, który wywołał pioruny kowalskim młotem, czy słowiańskiego Peruna. Mityczna rola kowali wiązała się z umiejętnością wykorzystywania ognia do obróbki żelaza, potrzebnego zarówno wojownikom, jak i rolnikom czy rzemieślnikom. Wspomniani pogańscy bogowie symbolizowali siły witalne i pośrednio byli opiekunami małżeństwa i ogniska domowego. Kowali często zapraszano do pełnienia roli drużby, a kiedy orszak weselny przechodził lub przejeżdżał koło kuźni, proszono aby kowal głośno kuł żelazo by młodym sprzyjało szczęście.

Krzyż z serockiego cmentarza wykonany przez jednego z tutejszych kowali

Kowal był w każdej większej wsi, a w takich miasteczkach jak Serock mogło ich być nawet kilkunastu. Działalność kowali, oprócz obrzędowych obowiązków wspomnianych wcześniej, obejmowała podkuwanie koni, produkcję i naprawy metalowych elementów pojazdów konnych, jak wozy i sanie, wykonywanie i naprawę narzędzi rolniczych, jak pługi, brony, motyki. Kowale wykonywali też różne elementy budowlane, jak zamki, zawiasy, kraty itp. Ważnym wyrobem bardziej wykwalifikowanych rzemieślników były krzyże żelazne, umieszczane na kapliczkach przydrożnych oraz na nagrobkach.
W mieście kuźnie rozlokowane były przy głównych skrzyżowaniach oraz wylotach dróg. Pełniły bowiem funkcję usługową nie tylko dla mieszkańców, ale również dla transportów ciągnących tymi drogami.
Organizacja przestrzeni kuźni była dość typowa i powtarzalna. Były to zazwyczaj nieduże murowane budynki z głównym wejściem zwróconym do drogi. Naprzeciw wejścia znajdowało się palenisko. Po jego lewej stronie był umieszczany miech do podtrzymywania ognia, a po prawej stronie stół z imadłami i narzędziami, które też wisiały nad stołem. Na środku ustawione było kowadło a w jego pobliżu naczynie z wodą.

Kuźnia Józefa Turka przy ul. Pułtuskiej

Dziś już nie ma w Serocku kowali i znikają ostatnie kuźnie, których w 1939 r. było jeszcze 10. Przez lata nie były używane i chociaż nie zajmowały wiele miejsca to zawadzały. wiadomo, działki położone w atrakcyjnych punktach miasta, chętnie widziano jako przeznaczone pod budowę. W 2010 r. została rozebrana stara kuźnia rodziny Krzywickich, znajdująca się w pobliżu skrzyżowania dróg do Warszawy, Pułtuska, Zakroczymia i Zegrza. Powstała w połowie XIX w. i działała przez ponad 100 lat, to jest nieprzerwanie przez cztery pokolenia tej rodziny. Kolejno: Szymon, Feliks, Aleksander i Tadeusz Krzywiccy reprezentowali najwyższą klasę rzemiosła, wykonując m.in. prace przy budowie mostu w Zegrzu i kościoła w Woli Kiełpińskiej. Kuźnia musiała przynosić spore dochody, skoro Aleksander Krzywicki (zm. 1954 r.) był w stanie kupić część majątku ziemskiego Dębe. Jego syn Tadeusz (zm. 1986 r.), ostatni kowal w tej rodzinie, był dużej klasy fachowcem, gdyż pracował przez pewien czas w pracowni konserwacji zabytków przy odbudowie Zamku Królewskiego.
Wiosną 2011 r. rozebrano budynek kuźni przy ulicy Warszawskiej, należący do kowala Jana Zajączkowskiego, który przybył do Serocka w 1945 r. z Niestępowa pod Pułtuskiem. Szybko zdobył duże uznanie jako znakomity podkuwacz koni, ciesząc się popularnością wśród serockich i okolicznych rolników, chętnie wybierających kucie „U Zająca”.

Kuźnia Krzywickich przy dawnej ul. 3 Maja, rozebrana w 2010 roku

Obok, mniej więcej w tym samym czasie, działała kuźnia Franciszka Fluksika, która po pewnym czasie przekształciła się w warsztat ślusarski.
W centrum miasta, w uliczce przy starej piekarni, znajdowała się nieduża kuźnia rodziny Wilamowskich. Powstała jeszcze w II połowie XIX w., w sąsiedztwie zajazdu pocztowego. Dzięki Józefowi Wilamowskiemu działała jeszcze przez pewien czas po II wojnie światowej.
Jedna z największych kuźni w Serocku przez ponad półtora wieku znajdowała się przy skrzyżowaniu ulicy Nasielskiej i Pułtuskiej. Jej ostatnie lata działania związane są z nazwiskiem renomowanego mistrza kowalskiego Romana Jankowskiego. Kuźnia została rozebrana w latach 60., w związku z budową bloku mieszkalnego przy ulicy Nasielskiej

Kuźnia Jana Zajączkowskiego

Druga duża kuźnia znajdowała się po drugiej stronie szosy, na rogu ulicy Listopadowej i Pułtuskiej (dawniej 3 Maja). Powstała ona w drugiej połowie XIX w. i należała do żydowskiej rodziny Pniewskich. W książce „Serock i jego mieszkańcy w starej fotografii” (wyd. II) jej zdjęcie jest na str. 54 i ma nr 75, ale zostało mylnie opisane jako kuźnia Jankowskiego. Została rozebrana w latach 50-tych. Wydaje się, że do tej rodziny należała także kuźnia przy ulicy Warszawskiej 27. W okresie międzywojennym kowalami było czterech braci Pniewskich: Szyja, Szlama, Mendel i Jankiel. Kowalem był też ich wuj Aba-Lejb Frydman, żonaty z Chają-Bruchą Pniewską.
Jedyny zachowany do dziś budynek kuźni znajduje się przy ulicy Pułtuskiej. Postawił go w 1928 r. Józef Turek (1894-1969), pochodzący z sąsiedniej parafii Popowo. Józef Turek szkołę rzemieślniczą ukończył w Pułtusku w 1913 r. Po nim warsztat miał przejąć jego syn, Zygmunt Turek (zm. 1989 r.), który ukończył wprawdzie 2 letnią szkole młynarską w Toruniu, ale na polecenie ojca odbył też kurs podkuwaczy koni w Płocku. Kuźni jednak ostatecznie nie przejął.

Tekst i zdjęcia
Sławomir Jakubczak

Komentarze

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNetflix zachęca do pozostania w domach. Stworzył billboardy ze spoilerami serialów
Następny artykułKolarskie lektury na każdą porę