A A+ A++

Jak pies z kotem

Państwo M. spędzili razem 28 lat. – Owszem, kłócili się, ale nie było dramatycznych scen. Żadnego tłuczenia talerzy i wyrzucania walizek za drzwi – wspomina ich córka Anna.

Nikt nie przewidziałby, że pewnego dnia 50-letnia pani M. stwierdzi, że jej małżeństwo się skończyło. 55-letni pan M. nie rozumiał, o co chodzi żonie. Próbował walczyć, błagał, by została. Bezskutecznie. Miał nawet żal do Anny, że nie próbuje wpłynąć na mamę. Ale Anna milczała. – Uważałam, że to nie moja sprawa. Miałam już swoje życie. Wydawało mi się, że rodzice są dorośli, wiedzą, co robią.

Mąż się wyprowadził, a pani M. zaczęła nowe życie. Podróże, nowe znajomości. Rozkwitła. W tym czasie pan M. pogrążył się w kryzysie psychicznym.

Czytaj też: Dwa światy Melindy Gates. „Ludzie oceniają mnie przez pryzmat pieniędzy. Dziwią się, że mam problemy”

– Miałam wtedy 24 lata, kończyłam studia. Niespecjalnie mnie to obeszło – przyznaje Anna. Ale widzi, że z każdym rokiem rozwód rodziców ma coraz większy wpływ na jej życie. – Jest coraz gorzej. Minęło 12 lat, a oni wciąż żyją jak pies z kotem. A ja między nimi, wciągana w ich kłótnie.

Teoretycznie nie mają się o co spierać. Majątkiem się podzielili, nie chodzi o kwestie ekonomiczne. Ale wystarczy drobiazg, żeby zaczęli się kłócić. – Przy okazji świąt witają się oficjalnie, jak na spotkaniu biznesowym. Dogryzają sobie, często bez powodu. A ja stoję między nimi i czuję, że jako jedyna jestem dorosła.

Relacji nie była w stanie naprawić nawet tragedia. Ich córka, starsza siostra Anny, zmarła. – Rodzice postanowili kłócić się o to, czy ojciec ma prawo przeżywać żałobę u boku nowej partnerki. Wmieszali w to mnie. Musiałam poradzić sobie ze śmiercią siostry, a jednocześnie uspokajać i wspierać rodziców.

Pani M. prowadzi aktywne życie, ale czuje się samotna. Anna jest z nią blisko, przygnębia ją nieszczęście 62-letniej dziś matki. – Czasem myślę, że ona wcale nie chciała się z ojcem rozwieść, a tylko zakomunikować mu, że potrzebuje zmiany w życiu. Nie potrafi pogodzić się z tym, że on poszedł dalej, ma wspierającą partnerkę – mówi Anna. – Jest mi ich żal. Wychowywali się w czasach, kiedy nie mówiło się o emocjach. Ewidentnie sobie z nimi nie radzą. Nigdy wcześniej nie przeżyli rozstania.

Anna widzi pokoleniową przepaść. – Bo ja swoje pierwsze poważne rozstanie przeszłam w wieku 25 lat. Też wtedy robiłam głupie rzeczy. Ale z każdą kolejną relacją uczyłam się, że to nie koniec świata. Moi rodzice jeszcze tego nie wiedzą. Pielęgnują urazę – mówi Anna.

Jesteś dorosły, radź sobie sam

Liczba rozwodów osób w dojrzałym wieku systematycznie rośnie. W 2019 r. było to 9554 małżeństw między 50. a 59. rokiem życia i 4378 po sześćdziesiątce. Dla porównania – w 2006 r. w pierwszej z tych grup było tylko o sto mniej, ale już w drugiej liczba rozwodników była o połowę niższa (2143).

– Małżonkowie dochodzą najczęściej do wniosku, że skoro ich dzieci są już dorosłe, to nie muszą dłużej udawać, że są ze sobą szczęśliwi. Niektórzy podejmują decyzję o rozwodzie, gdy tylko dzieci wyjadą na studia – mówi Dorota Minta, psychoterapeutka.

W grę wchodzą też kwestie finansowe. Pięćdziesiątka jest wiekiem stabilizacji finansowej, często ludzie dotychczas uwięzieni w małżeństwie dochodzą do wniosku, że są w stanie samodzielnie prowadzić gospodarstwo domowe. Dzisiejsi pięćdziesięcio- i sześćdziesięciolatkowie to osoby aktywne, rozwód oznacza dla nich nowe życie na własnych zasadach.

Ale – jak mówi dr Minta – często są tak zaabsorbowani rozstaniem, że zapominają o tym, jak nowa sytuacja wpływa na życie ich dorosłych dzieci.

– Myślą: jesteś dorosły, radź sobie sam. Dlatego nie rozmawiają z dziećmi o tym, co ta decyzja dla nich oznacza – mówi Minta. Tymczasem dorosłe dzieci rozwodników często czują się opuszczone. – Nie mniej niż pięcio-, ośmio- czy dziesięciolatki – dodaje psychoterapeutka.

Opowiada o tym, co usłyszała od swojej pacjentki. – Kiedy jej znajomi w wieku 30, 40 lat się rozwodzą, robią to w taki sposób, by jak najmniej skrzywdzić dzieci. Czytają poradniki, odwiedzają psychologów, szukają sposobów na to, jak poinformować maluchy, że mama i tata chcą się rozstać – mówi Minta. A rodzice jej pacjentki pewnego dnia po prostu powiedzieli: „Hej, rozwodzimy się”.

– Ona nie miała szansy, żeby się do tego przygotować. Z rodzicami łączy nas szczególna więź, dlatego wiele osób czuje w takiej sytuacji, że sufit spada im na głowę. Ale nikogo nie obchodzi, że są zrozpaczeni. W końcu są dorośli, powinni wziąć się w garść – mówi psychoterapeutka.

Nie chcieli tak żyć

Rodzice Wioletty (jest urzędniczką, ma 35 lat) rozwiedli się w 2014 r. Czekali z tym, aż jej młodsza siostra będzie pełnoletnia. „Nie chcieliśmy jej skrzywdzić” – tłumaczyli. Wioletta mówi, że jednak się nie udało. – Krzywdzili nas przez 28 lat swojego małżeństwa. Byli nieszczęśliwi odkąd pamiętam.

Poróżniły ich oczekiwania względem życia. Mama nauczycielka, skrupulatna i odpowiedzialna. Ojciec prowadził sklep z chemią niemiecką na warszawskiej Pradze. Z roku na rok zarabiał coraz mniej, ale niespecjalnie go to obchodziło. Od życia oczekiwał Ligii Mistrzów, zimnego piwa i świętego spokoju.

Mama przez całe życie marzyła, żeby z mieszkania w bloku wyprowadzić się do domu. Na 56 metrach było im w czwórkę ciasno. – Co do meritum się zgadzali: nie chcieli tak żyć. Tylko że mama mówiła o „syfiastym bloku na Grochowie”, a ojciec o wiecznych awanturach z tego powodu.

W 2013 r. młodsza córka miała iść na studia. Wioletta zamieszkała z narzeczonym i zwolniła swój pokój. Mama zarządziła remont. Ale ojciec wytrzymał tylko dwa dni, trzeciego pojechał z kolegą na ryby. Gdy wrócił, usłyszał, że ma się pakować. Rozwiedli się kilka miesięcy później.

– W mamie narastała frustracja. Dzwoniła do mnie, żeby się wygadać. Że chciała to zrobić już dawno, ale nie potrafiła ze względu na nas. Ojciec zniszczył jej życie, nigdy go nie kochała. Że gdyby nie zaszła w ciążę, to tego małżeństwa by nie było. Mówiła to tak, jakby mnie to nie dotyczyło – opowiada Wioletta.

Kiedy brała ślub, mama postawiła ultimatum: albo ja, albo rodzina ojca.

Zobacz też: Efekt córki? Rodzice dziewczynek rozwodzą się częściej niż rodzice chłopców

– Okłamałam ją. Powiedziałam, że ich nie będzie, ale ich zaprosiłam. Mama próbowała zachowywać się z klasą, ale widziałam, że jest wściekła. Ignorowała ojca, nawet się z nim nie przywitała. To miał być mój najszczęśliwszy dzień w życiu, a patrzyłam na nich i czułam, że pęka mi serce.

Wioletta ma dwie córki, urodziny każdej z nich musiała wyprawiać podwójnie. Raz była impreza dla babci i chrzestnych z tej strony, raz dla dziadka.

– Nie wiem, czy to wpływ rodziców, ale właśnie się rozwiodłam. Nie chciałam popełniać ich błędu i czekać, aż moje małżeństwo samo się naprawi – mówi. Rodzice przekonywali ją, żeby tego nie robiła. – Bo dzieci muszą mieć mamę i tatę, nie mam rozbijać rodziny. Nie wierzyłam, że słyszę to od nich.

Moi rodzice uprawiają seks

Rozwodnicy często dojrzewają do swojej decyzji latami. – Chcą uregulować prawnie coś, co już się wydarzyło. Rozwody osób w sile wieku przebiegają zazwyczaj spokojnie – mówi adwokat Mariusz Bartosiak, który prowadzi kancelarię prawną w Warszawie.

Według Doroty Minty emocje są wtedy, kiedy pojawia się nowy związek.

Wioletta miała nadzieję, że wraz z upływem czasu relacja między jej rozwiedzionymi rodzicami zacznie się poprawiać. Było kilka miesięcy, kiedy ich stosunki można było nazwać przyjaznymi. Raz spędzili nawet wspólną Wigilię, podzielili się opłatkiem.

Trwało to do czasu, aż mama dowiedziała się, że ojciec ma dziewczynę, Marię. – Czy to nie ta Maria, fryzjerka, która jeździła z ojcem po towar do hurtowni? – wypytywała Wiolettę mama. – Zapytaj ojca, jak się poznali.

Potem były zakazy. Wioletta nie może zostawić córek u dziadka, kiedy jest tam „ta kobieta”. Przy mamie nie można nawet wymawiać jej imienia. Raz pięcioletnia Hania wspomniała przy babci, że lubi jeździć na działkę do dziadka, bo pani Maria robi pyszne naleśniki. Babcia się obraziła.

– Pięćdziesięcio- czy sześćdziesięciolatkowie często mają chęć budowania czegoś nowego, bliskości. Ba! To nie są przecież osoby aseksualne. Tylko my wolimy nie myśleć o tym, że uprawiają seks – mówi Minta.

Dorosłe dzieci nagle widzą, że ich tata trzyma za rękę obcą kobietę, a mama przytula się do jakiegoś mężczyzny. – Dojrzali rozwodnicy próbują skracać dystans między sobą a dziećmi. Zaczynają traktować je jak przyjaciół, z którymi można pójść na imprezę, opowiadać o intymnych sprawach – mówi Minta.

Wioletta wspomina, że tata wygadał się kiedyś, że z mamą nigdy mu się w łóżku nie układało. Kochali się raz na dwa tygodnie, przy zgaszonym świetle. Z Marią za to się nie nudzi!

A mama czasem oglądając stare zdjęcia, pokazuje córce swoich kolegów ze studiów. – O, z tym się całowałam – wzdycha. – Ciekawe, gdzie dziś mieszka.

– Czuję się skrępowana. Przecież nie opowiadam swoim rodzicom o tym, jakie lubię pozycje w łóżku. Wolałabym nie wiedzieć o ich intymnych sprawach – denerwuje się Wioletta.

Powinnaś odejść

Ale czasem rozwód rodziców przynosi też ulgę. Bywa, że dzieci same mówią: powinniście zrobić to dawno. – Szczególnie kiedy w grę wchodzi przemoc w rodzinie, choroba alkoholowa. Znam sytuację, w której córki powiedziały matce: „Albo się z nim rozwiedziesz, albo zerwiemy z tobą kontakty”. Wzięły za nią odpowiedzialność – mówi Dorota Minta.

Tak zrobił też Karol (41 lat), manager IT z Warszawy.

– Czułem się dziwnie, kiedy zobaczyłem mamę z nowym chłopakiem. Ale nie było to dla mnie duże zaskoczenie. Rodzice żyli „razem, ale osobno” przez 15 lat – mówi.

Dlaczego nie chcieli się rozwieść? Mogło chodzić o podział majątku (mieli nieruchomość za granicą i prowadzili firmę). Ale ważnym powodem było też poczucie, że muszą zachować pozory. Wstydzili się swojego nieudanego małżeństwa.

– Obracali się w kręgach lekarsko-artystyczno-majętnych – mówi Karol. – Ich znajomi zaliczali się do elity. Wypady do filharmonii, wyjazdy na narty. Rodzice próbowali za wszelką cenę dopasować się do tego towarzystwa.

Nie było tam miejsca dla ludzi z problemami.

– Kiedy moi rodzice przekraczali prób domu, nie mogli na siebie patrzeć. Zamykali się w osobnych pokojach – opowiada Karol. Miarka się przebrała, kiedy ojciec zaczął pić. – Widziałem, jak to wpływa na mamę. Zacząłem ją namawiać, żeby się z nim rozwiodła, bo ojciec pociągnie ich oboje na dno. Kiedy zapadła decyzja o rozwodzie, poczułem ulgę.

Kogo bardziej kocham

Jednak rodzice po rozwodzie często nie zauważają, że ich dorosłe dzieci cierpią.

– Kiedy rozwodzą się rodzice 15-latka, zakres kontaktów ustalany jest podczas mediacji. A dorosłe dziecko musi de facto samo wejść w rolę mediatora i rodzica. Dodatkowo spotyka się z próbami wzbudzenia w nim winy, kiedy postąpi wbrew jednemu z rodziców – mówi Dorota Minta.

Raz mama Wioletty dowiedziała się od znajomej, że ojciec organizuje w majówkę grilla. Co zrobiła? – Zadzwoniła do mnie, że bardzo bolą ją plecy, nie może nawet dojść do toalety. Wybrałam ją, chociaż wiedziałam, że symuluje – mówi Wioletta.

Ojcu było przykro, że się nie pojawiła. Maria przygotowała z myślą o niej sałatkę z krewetkami.

– Po takich akcjach dochodzę do siebie przez dwa tygodnie. Jak tylko córki zasypiają, zaczynam płakać. Czuję się samotna i nierozumiana. Moi starzy oczekują, że wybiorę, kogo bardziej kocham: mamusię czy tatusia? Jestem dorosła, a czuję się jak dziecko.

Imiona niektórych bohaterów i bohaterek oraz miejsce ich zamieszkania zostały zmienione.

Polecamy: Mężczyznom wydaje się, że w ich domach panuje równość. Co na to kobiety? „Mąż obraziłby się za takie słowa, ale…”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZobaczcie jak minął tydzień na ziemi chrzanowskiej 09 – 15 sierpnia 2021 roku
Następny artykułW co gra Donald solista