A A+ A++

Po pierwsze, to, co odbyło się w studiu przy Woronicza, to nie była debata. Debata to wymiana poglądów, a nie recytowanie przez minutę ogólników na zadany temat (a z tym mieliśmy do czynienia przez ponad godzinę). Jedyne interakcje to przytyk prezydenta Dudy do Roberta Biedronia, że ten najpierw chciał go odwiedzić w Pałacu Prezydenckim, a potem nagle się wycofał oraz wymiana zdań między Andrzejem Dudą a Szymonem Hołownią na temat komisji ds. pedofilii.

Poza tym panowie mówili do wyborców – i to własnych. Ani nikogo nowego nie przekonali, ani nie powiedzieli niczego interesującego. Prowadzącemu debatę prezenterowi TVP udało się zadać pięć pytań banalnych i kompletnie nie związanych z tym, co interesuje Polaków.

Pytanie o uchodźców być może rozgrzewało wyborców pięć lat temu, ale teraz zostało zadane tylko po to, żeby przypomnieć że rząd Ewy Kopacz zgodził się na mechanizm relokacji. Pytanie o religię w szkołach było zapewne bardzo ważne ale 10 czy 15 lat temu, teraz Polacy mają inne zmartwienia. Śluby osób ze środowiska LGBT to temat, który miał być wygodny dla prezydenta Dudy, ale od kilku dni coraz bardziej uwiera i jego, i partię rządzącą. Wprowadzenie euro to dylemat, który budził emocje dekadę temu, a szczepionka na koronawirusa to sprawa przyszłości.

Żadne z pytań nie dotyczyło kryzysu gospodarczego i tego jak powinniśmy się do niego przygotować, rynku pracy, służby zdrowia, polityki społecznej, transportu czy czegokolwiek, o czym rozmawiają Polacy w domu. Za to bardzo zadowolony z siebie prowadzący co chwila powtarzał, że pytanie jest ważne.

Za to wszystkie pytania zostały skrojone tak, żeby pokazać różnicę między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim. Tyle że żaden z panów nie wykorzystał szansy, żeby zaistnieć. Rafał Trzaskowski na bardzo nieprzyjaznym boisku był wyraźnie spięty i przygotowany na to, że prowadzący będzie przerywał mu wypowiedzi. A prezydent Duda opowiadał zwykłe banały. Usłyszeliśmy zatem w części o polityce zagranicznej, że Polacy to naród przyjacielski, a w części dotyczącej gospodarki, że prezydent zawsze dotrzymuje słowa. Duda – co można uznać za zaskakujące – nie potrafił nawet rozegrać w debacie swojej przyszłotygodniowej wizyty w Waszyngtonie, a Rafał Trzaskowski dwukrotnie skupił się za mocno na ataku na TVP, zamiast na precyzyjnym pokazaniu, jaki ma pomysł na Polskę.

Pozostali kandydaci – chociaż tym razem lepsi niż w majowej debacie prezydenckiej – dostali role drugoplanowe i też popełnili kilka błędów.

Przede wszystkim wszyscy podkreślali, że prawdziwa wojna toczy się między PiS-em a Platformą i sami postawili się w roli mniejszych graczy. Wyborca mógł wynieść z tego tyle, że w sumie chociaż kandydatów jest jedenastu, to wybór ogranicza się do dwóch.

Kilku nie do końca wiedziało, co właściwie chce przekazać. Choć to akurat można zrzucić na karb pytań, które –pozbawione sensu – pozwalały kandydatom płynąć na każdy właściwie temat.

Co więcej, mimo buńczucznych zapowiedzi prowadzący nie przerywał wypowiedzi, kiedy kandydat odpływał gdzieś w nieznane. Być może dlatego, że zdawał sobie sprawę z kompletnego absurdu sytuacji.

Ponownie bardzo dobrze wypadł Krzysztof Bosak. Reprezentant Konfederacji przychodzi do studia z założeniem, co chce powiedzieć i do kogo się zwrócić. Tym razem chciał pokazać swoim wyborcom, że Andrzej Duda jest kompletnie niewiarygodny w swoim ataku na środowisko LGBT i zrobił to dwukrotnie. Chciał też pokazać, że jako jedyny jest przygotowany i pokazał projekty ustaw, jakie zamierza złożyć jako głowa państwa.

Dość blado wypadł Władysław Kosiniak-Kamysz, który był znacznie lepszy w debacie sprzed półtora miesiąca. Lider ludowców wyglądał, jakby stracił nadzieję na podium w tym wyścigu. Kiedy jego konkurentką była Małgorzata Kidawa-Błońska mógł poważnie myśleć o drugiej turze, teraz przygasł i jakby pogodził się z tym, że druga tura jednak będzie należała do kandydata Koalicji Obywatelskiej.

Na pewno lepszy w tym starciu był Szymon Hołownia, którzy przez ostatni miesiąc chyba dowiedział się, co i jak chce powiedzieć wyborcom. Co prawda wciąż powtarza to samo, ale przynajmniej wykorzystał czas, żeby przedstawić elementy swojego programu. Popełnił jednak błąd i wystawił piłkę prezydentowi, mówiąc, że ten nie powołał jeszcze swojego członka komisji mającej zbadać sprawę pedofilli (Andrzej Duda powołał go ponad miesiąc temu – po roku zwlekania).

Robert Biedroń też nie wniósł wiele nowego. Kiedy padło pytanie o małżeństwa jednopłciowe, wyraźnie się zagubił, bo z jednej strony chciał w ciągu minuty wspomnieć też o innych poruszanych przez lewicę tematach społecznych, ale wiadomo, że temat jest dla niego ważny i nie chciał go zostawić bez odniesienia się do ostatnich występów prezydenta Dudy. Wyszło niezbyt szczęśliwie.

Bardzo słabo tym razem wypadł Paweł Tanajno, który w czasie poprzedniej debaty miał jeden cel – zareklamowanie strajku przedsiębiorców. Teraz próbował reklamować siebie, ale bez takiej energii, jaką miał poprzednio. Skupił się głównie na tym, że prezydentem powinien być przedsiębiorca, bo umie gospodarować. Trochę się to ma nijak do uprawnień głowy państwa, ale to chyba nikomu nie przeszkadzało. Marek Jakubiak nie miał właściwie nic do powiedzenia. Mirosław Piotrowski trzykrotnie pochwalił się, że był europosłem i że jest katolikiem, co chyba uważa za osobisty sukces. Waldemar Witkowski, dopisany do grona kandydatów wyrokiem Sądu Najwyższego polityk Unii Pracy w poprzedniej debacie nie brał udziału. W tej wypadł całkiem dobrze, mówiąc to, co myśli i nie starając się przekonywać, że będzie prezydentem wszystkich Polaków.

Oczywiście na koniec wszyscy ogłosili zwycięstwo.

Jedyny wniosek jaki nasuwa się po tak przygotowanej i przeprowadzonej debacie jest taki – nie róbmy tego więcej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKPPSP Zgierz: Powołanie zastępcy komendanta powiatowego PSP w Łasku
Następny artykułPolicja Augustów: Rowerem bezpiecznie do celu