A A+ A++

Wielu z nas doskonale pamięta tamten sobotni poranek 10 kwietnia 2010 roku. Staliśmy oniemiali, bezsilni, niezdolni uwierzyć, że tak niewyobrażalna tragedia mogła mieć miejsce. A potem zbieraliśmy się spontanicznie na modlitwie przed Pałacem Prezydenckim w poszukiwaniu wspólnoty. I ta wspólnota była. Przez kolejne dni, tygodnie. Ale był też duch rozłamu, zniszczenia, zabicia pamięci. I ten podział został z nami do dziś. Spór o Smoleńsk to spór o prawdę i o to, jakiej chcemy Polski. Suwerennej, silnej, dumnej czy podległej i ogłupionej siłą dyktatu rywali. Czy kiedyś uda nam się zasypać podziały?

Katastrofa smoleńska, w której wraz z prezydentem Lechem Kaczyńskim i Pierwszą Damą Marią zginęło 96 osób sparaliżowała nas wszystkich. Ból, szok, bunt, rozpacz, wątpliwości, tysiące pytań. Po pierwszym szoku zebraliśmy się spontanicznie przez Pałacem Prezydenckim, by wspólnie trwać na modlitwie. Znicze, kwiaty, fotografie, listy pożegnalne, laurki i krzyż przed którym modliliśmy się przez kilka tygodni. Wielkie, spontaniczne zjednoczenie wspólnoty narodowej. Łączyła nas wspólna wizja Polski i głód prawdy. I właśnie wtedy, po raz pierwszy od lat, zobaczyliśmy jak wielu jest ludzi myślący tak samo, wyrastających z tego samego pnia wartości, pragnących silnej Polski.

Ale w tym samym czasie pojawił się też drugi nurt. Szyderców i agresorów, depczących pamięć, kpiących z wiary i modlitwy. Sikających na znicze i agresywnie atakujących osoby odmawiające różaniec. Inspirowanych politycznie, instruowanych i bezkarnych. Dziś widać uderzające podobieństwo między palikociarnymi happeningami na Krakowskim Przedmieściu a dzisiejszymi akcjami wszelkiej maści „obrońców demokracji”, „orędowników wolności” przepoczwarzających się w barwy coraz to nowych organizacji, ostatnio pod szyldem „Strajku Kobiet”. I choć próbowano przemianować pojęcia, zawłaszczyć symbole i wprowadzić zamęt, istota tych działań w całej swojej brutalności i agresji pozostała ta sama.

Katastrofa smoleńska była silnym weryfikatorem postaw. W obliczu wydarzeń przełomowych trzeba stanąć po jednej ze stron. I stanęliśmy. A przepaść wynikająca z niezgody na kłamstwo powiększała się. I po raz kolejny trzeba było zadać te same pytania: jakiej chcę Polski? Czy chcę prawdy o katastrofie? Czy można dać się uciszyć Rosji? Czy godzę się na kłamstwo? Czy chcę, by Polska była słaba i podporządkowana? Czy chcę suwerenności, rozwoju i uczciwości? Każde z tych pytań aktualne jest do dzisiaj. A cała nasza społeczno-polityczna walka rozgrywa się wokół odpowiedzi na nie.

Wiele zmieniło się przez tę dekadę. Konserwatywna większość Polaków zdecydowała, że chce by krajem rządziło Prawo i Sprawiedliwość i prezydent Andrzej Duda. Pomimo nieustającego i skrajnie brutalnego ataku na władze, trwa druga kadencja Zjednoczonej Prawicy, a prezydent jest liderem wyborczych sondaży. Liberalno-lewicowe środowiska, choć silnie i agresywnie wspierana przez ośrodki międzynawowe, medialne i biznesowe, jak dotąd nie są w stanie wrócić do władzy. Najwyraźniej spychanie konserwatystów i katolików przez lata na margines, przyniosło odwrotny efekt.

Podział, który wyraźnie zarysował się po Smoleńsku, w ciągu ostatniej dekady wyraźnie się utrwalił. Dziś także widzimy te dwie wizje Polski. Każda z nich ma inną wizję kraju, innych sprzymierzeńców i inne interesy. Ale tak, jak przez jedenastoma laty, tak i dziś, jesteśmy w sytuacji przełomowej. Trzeba się opowiedzieć po jednej ze stron. Jesteśmy w samym środku pandemii koronawirusa, która dziesiątkuje społeczeństwa. Pomór odbiera bliskich, ale także pracę i środki do życia. Prędzej czy później uderzy też w nas, a my pozostaniem z tysiącami naszych małych dramatów. Kryzys który dotknie cały świat, spowoduje nowe rozdania gospodarcze. Nastąpi jeszcze silniejsza próba podporządkowania krajów słabszych silniejszym. Globaliści już mają kilka atrakcyjnych dla siebie rozwiązań. Potrzeba więc wyjątkowej sprawności, mądrości, roztropności i jedności działania, by wypracować mechanizmy ochronne, wzmacniających bezpieczeństwo państwa. To moment przełomowy. I można by się spodziewać, że w obliczu takiego niebezpieczeństwa, politycy zdołają działać na rzecz wspólnego dobra, będą solidarnie bronić bezpieczeństwa obywateli i państwa. Ostatnie miesiące pokazują, że nawet światowa pandemia nie dała otrzeźwienia.

Bo podział wciąż jest ten sam. Prawda czy fałsz? Duma z polskości czy wstyd niedowartościowania łagodzony pochwałami Zachodu. Spór o Smoleńsk to spór o prawdę i o to, jakiej chcemy Polski. Suwerennej, silnej, dumnej czy podległej i ogłupionej siłą dyktatu rywali. Czy kiedyś uda nam się zasypać podziały? Obyśmy jako państwo zdołali odpowiedzieć na pytania wyrosłe wokół katastrofy smoleńskiej. Bo to punkt wyjścia, który nie pozwala nam pójść dalej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiespodziewana porażka liderki rankingu WTA. Barty przegrała z Badosą
Następny artykułKoronawirus w Łódzkiem. 1671 nowych zachorowań, 61 mieszkańców województwa łódzkiego zmarło [raport 10.04.21]